MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lola - jeśli nie tu, to gdzie?

Magdalena Łukasiuk, 28 lutego 2003 r.
Dom z serduszkiem wzbudza szczególne zainteresowanie sąsiadów i przyjezdnych.
Dom z serduszkiem wzbudza szczególne zainteresowanie sąsiadów i przyjezdnych. Andrzej Szkocki
Proboszcz gani z ambony, mieszkańcy wstydliwie kiwają głowami i po cichu rozprawiają, że sąsiadują z domem publicznym.

Właściwie z zewnątrz niewiele można zobaczyć. Dom, jak dom, kiedyś kurnik. Spośród innych wyróżnia go czerwone serduszko na dachu. Kiedyś przez to właśnie serce przejezdny kierowca spowodował kolizję. Wcześniej był jeszcze drogowskaz, ale ludzie mówią, że ksiądz zaprotestował i zdjęli.

Co na nim było?

- Już nie pamiętam - mówi jedna z sąsiadek. - Ale było coś o tańcu erotycznym i ksiądz się oburzył. Nawet z ambony napiętnował.

Od tamtej pory sprawa ucichła i teraz tylko ze strony internetowej można poznać tajemnice domu. Club Lola, bo tak nazywa się domek z serduszkiem, zaprasza do siebie na taniec erotyczny go-go, masaż erotyczny, drink bar i jacuzzi. Organizuje wieczory kawalerskie, panie do towarzystwa, kameralne spotkania dla biznesmenów. Jednak niektórym burzy się krew. Ale godzą się o tym mówić tylko anonimowo. Jedni się po prostu wstydzą, inni obawiają o bezpieczeństwo. Tłumaczą, że "różni ludzie" przyjeżdżają do Loli.

- Gmina co roku przysyła jakieś pisma - mówi jedna z najbliższych sąsiadek. - Podarłam to, jak tylko zobaczyłam. W tym roku oświadczają, że zmieniają pensjonat na pokoje gościnne. Jakie to upokarzające dla nas, uczciwych kobiet.

Inni uważają, że władze gminy przynajmniej powinny zapytać mieszkańców o zgodę na prowadzenie takiej działalności.
- Bo to budzi niesmak - mówią. - Dzieci tędy codziennie chodzą do szkoły i zaczynają się interesować.

Co za wstyd?

Poza tym goście Loli często błądzą po okolicy.
- Nie było nas kiedyś w domu - opowiada jeden z moich rozmówców, który mieszka jakieś 100 m od pensjonatu. - Syn przyjechał z naszą przyszłą synową do naszego domu. Już podczas drogi, wydawało mu się, że ktoś za nim jedzie. Kiedy byli już w domu, wpadło za nim czterech zbirów. Co za wstyd. Przyszłą synową wzięli za prostytutkę.

- Wszyscy, co do nas przyjeżdżają, się śmieją - dodaje jej mąż. - Nawet kiedyś w Szczecinie mnie ktoś zaczepił i żartował na ten temat. Uśmiechnąłem się i zaprosiłem tego kolegę, by skorzystał z okazji.

Ale niektórym, choć mieli podobne przygody, dom z serduszkiem nie przeszkadza.

- Mój dom i ten przybytek są do siebie podobne - mówi inny sąsiad. - Dlatego goście często się mylą. Oprócz hałasu, przejeżdżających samochodów, czy głośnej muzyki, nie mogę narzekać. Ale nie mam nic przeciwko takiej działalności. Bo jeśli nie tu, to gdzie? W szczerym polu?

Właścicielka pensjonatu nie chciała porozmawiać z "Głosem". Zapewniła, że mieszkańcy wyrazili zgodę na prowadzoną przez nią działalność, co można sprawdzić w gminie. Dodała, że niedługo klienci jej pensjonatu nie będą błądzić, bo ma pozwolenie na ponowne ustawienie szyldów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński