MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent bez szans

Anna Miszczyk
Rozmowa z Adamem Sandauerem, prezesem Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere, które pomaga osobom poszkodowanym przez lekarzy.

Gdzie szukać pomocy?

Gdzie szukać pomocy?

Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere w Warszawie, ul. Marymoncka 105 p. 9, tel. 601546347 - dyżury: poniedziałki godz. 15 -17, [email protected].

- Niebawem mają wejść w życie przepisy, które dadzą pacjentom większe prawa. Postępowania przed sądami lekarskimi staną się jawne, pacjent skarżący lekarza będzie miał dostęp do akt. Stanie się też stroną w sprawie. Czy jest nadzieja, że więcej spraw w sądzie lekarskim będzie się teraz kończyło pozytywnie dla pacjentów?

- Obecnie obowiązujące przepisy są w głębokiej sprzeczności z konstytucją i prawniczymi kodeksami. Naczelna Izba Lekarska zdawała sobie sprawę, że są bezczelne. I jak ona nie wykona ruchu, to ktoś inny się tym zajmie. Po prostu te przepisy kłuły w oczy. I ich zmiana to nie była dobra wola Izby, ale efekt naszych awantur. Na pewno zmiana przepisów to ruch w dobrą stronę. Ale trzeba czegoś więcej.

- Co pan proponuje?

- Trzeba zmienić zasady dowodzenia. Dziś udowodnienie winy lekarza spoczywa na pacjencie, który w tej sytuacji pozostawiony jest sam sobie. Dowodząc swoich racji pacjent opiera się na dokumentacji sporządzonej przez lekarza, którego pozywa, i opiniach kolegów tego lekarza, także lekarzy. Kiedy pacjent przegra sprawę, gdy sąd stwierdzi, że lekarz nie zawinił, pacjent będzie jeszcze musiał zapłacić koszty postępowania sądowego i obrony lekarza. To są spore pieniądze. Nie dość więc, że człowiek jest chory, to jeszcze musi za to płacić.

- Czy to znaczy, że poszkodowany przez lekarza pacjent jest zupełnie bez szans?

- Rocznie w Polsce popełnianych jest 20-30 tysięcy błędów lekarskich. W sądach lekarskich zapada zaś 100-200 wyroków. Spraw w sądach cywilnych nikt nie policzył. Mówi się o 600-800. Nijak to się ma do rzeczywistej ilości popełnionych błędów. Media pokazują spektakularne wyroki, jak ten dotyczący sparaliżowanego 8-letniego Piotrusia Soszki. To może sprawiać wrażenie, że mamy dobre prawo, że za błąd lekarski dostaniemy duże pieniądze. Takie przypadki są jednak sporadyczne. Większość pozwów jest oddalana i pacjent sam płaci za proces. I nie dlatego, że tych błędów nie było. Tylko nie dało się ich udowodnić. Mówi się też: napisz skargę do urzędu. I ludzie piszą. Wpadają w kołowrót pisania do segregatora, dla urzędu. Aż się zmęczą.

- Dużo osób z Zachodniopomorskiego szuka pomocy w waszym stowarzyszeniu?

- Działamy już 10 lat. Dostaliśmy około 6 tysięcy listów z całej Polski. Błędy lekarskie, to problem o skali kolosalnej. Myślę, że z waszego województwa napisało kilkaset osób. Przestaliśmy wpisywać to do bazy danych. Po prostu nie ma kto tego robić. Jako stowarzyszenie nie dostajemy żadnych pieniędzy na działalność. Udzielamy porad prawnych. Na listy przestaliśmy już jednak odpowiadać, bo za mało mamy ludzi, by to robić. Lepiej więc zadzwonić albo zgłosić się do nas osobiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński