Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaczął się proces ws. nielegalnej hodowli pitbuli

Grzegorz Drążek, Marek Huet
Mężczyzna z podchoszczeńskiej wioski wczoraj w sądzie odwołał wcześniejsze zeznania, w których przyznał się do winy.
Mężczyzna z podchoszczeńskiej wioski wczoraj w sądzie odwołał wcześniejsze zeznania, w których przyznał się do winy.
51-letni Stanisław S. oskarżony jest o znęcanie się nad zwierzętami. Dzisiaj w Sądzie Rejonowym w Choszcznie ruszył proces w tej sprawie.

Na ławie oskarżonych zasiadł mieszkaniec Trzęsacza pod Pełczycami, w powiecie choszczeńskim. Mężczyzna oskarżony jest o to, że od maja do 20 lipca 2008 roku znęcał się nad co najmniej 35. psami rasy pitbul. Piętnaście to były szczeniaki.

Mężczyzna trzymał psy w chlewie i oborze, w ciemnościach. Miał im ograniczać dostęp do wody, karmić zwierzęcą padliną zawieszaną na sznurach. Przed policjantami i prokuratorem przyznał się do winy. W sądzie odwołał zeznania. Tłumaczy, że wcześniej przyznał się ze strachu, bo chciał wyjść z zamknięcia. Teraz mówi, że nie znęcał się nad psami, kupował karmę, dwa razy dziennie karmił je i dawał wodę.

- Sznurki służyły do zabawy, zawieszałem oponę, raz wieprzową nogę, żeby psy miały się czym bawić - wyjaśnia.

Oskarżycielem posiłkowym jest Grzegorz Bielawski, prezes pogotowia i straży dla zwierząt z Trzcianki. Jako inspektor sekcji interwencji tego pogotowia, w lipcu interweniował wspólnie z policją w gospodarstwie Stanisława S.

- Psy były trzymane w tragicznych warunkach - mówi Grzegorz Bielawski. - W gnoju, na łańcuchach, bez wody. Linia obrony oskarżonego jest nieudolna. Podaje różne wersje tych samych sytuacji. Na nagraniu z lipcowej interwencji widać dokładnie, co w tym gospodarstwie się działo, jak te psy wyglądały.

Stanisław S. sprzedawał psy na giełdzie w Gorzowie i Szczecinie, po 100-200 złotych. Także na giełdzie w Berlinie, gdzie dostawał 200-400 euro.

- Handlował psami przede wszystkim przez internet - mówi Grzegorz Bielawski. - Mamy wydruki stron internetowych z jego ofertami. To nie była hodowla, to była maszynka do rodzenia szczeniąt i zarabiania pieniędzy.

Oskarżony powiedział w sądzie, że nie zdawał sobie sprawy, że hodowla jest nielegalna.

- Nie wiedziałem, że jako rolnik muszę zarejestrować hodowlę i działalność gospodarczą - tłumaczy się.

Psy po lipcowej interwencji odebrano Stanisławowi S.

- Były wycieńczone, dwa dorosłe i trzy szczeniaki niestety nie przeżyły - mówi Grzegorz Bielawski. - Pozostałe doszły do siebie, większość ma już nowych właścicieli, gdzie żyją w odpowiednich warunkach.

Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do roku więzienia.

- My chcemy kary bezwzględnego więzienia, nie w zawieszeniu - mówi prezes pogotowia i straży dla zwierząt z Trzcianki. - Będziemy też prosić o wysoką nawiązkę na jakiś cel związany z ochroną zwierząt.

Kolejna rozprawa w połowie lutego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński