MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszedł do Sejmu dzięki tacie?

Grzegorz Drążek
Sławomir Preiss ma 55 lat. Jest żonaty. Ma 28-letniego syna Patryka. Jest artystą plastykiem.
Sławomir Preiss ma 55 lat. Jest żonaty. Ma 28-letniego syna Patryka. Jest artystą plastykiem. Grzegorz Drążek
Sławomir Prsiss mówi o swoim starcie w wyborach, zawirowaniach w stargardzkiej Platformie i pokonaniu Michała Jacha.

- Proszę powiedzieć, ale szczerze, co pan pomyślał kiedy zaoferowano panu dopiero dziewiąte miejsce na liście wyborczej Platformy Obywatelskiej?

- Nie powiem, że nie chciałem mieć wyższego miejsca. Pewnie, że chciałem. Zarząd regionu PO ustalił jednak inną strategię, według której kilka osób z mniejszych miejscowości miało być wypromowanych poprzez nieco wyższe miejsce od mojego. Na początku trudno mi było zrozumieć tę strategię, ale teraz wiem, że okazała się słuszna.

- A może PO w Stargardzie nie jest lubiana przez zarząd regionu pana partii? Przecież nie powie pan, że dziewiąte miejsce gwarantowało mandat posła.

- Taka była taktyka wyborcza i się sprawdziła. A ja mam teraz satysfakcję, że zdobyłem lepszy wynik niż kilka osób na wyższym miejscu na liście. Uważam, że po wyborach znaczenie stargardzkiej Platformy będzie jeszcze większe.

- Planuje pan zostać szefem stargardzkiej PO?

- Na razie zmiana przewodniczącego PO w powiecie stargardzkim nie jest planowana, choć oczywiście niczego nie można wykluczyć. Osobiście nie mam zamiaru pozbawiać Marcina Badowskiego tego stanowiska.

- Nie kusi pana to? Przecież w 2005 roku to między innymi dzięki niemu nie wystartował pan w wyborach do sejmu?

- Pewne zawirowania w stargardzkiej Platformie rzeczywiście były. Ale wyjaśniliśmy sobie sprawę, obecny szef PO w Stargardzie przeprosił mnie za pewne zachowania. Wszyscy z tamtych błędów wyciągnęliśmy wnioski.

- Poparły pana w niedzielnych wyborach 10153 osoby. W powiecie stargardzkim 8343, w samym Stargardzie 7074. Poparcie w gminach powiatu stargardzkiego nie jest za duże, a przecież jest pan mieszkańcem Grzędzic, a nie Stargardu.

- Rzeczywiście, spodziewałem się nieco większego poparcia w gminach. A nieco mniejszego w samym Stargardzie. W tym ostatnim przypadku zostałem mile zaskoczony.

- Co się stało w gminach? Przecież trzecią kadencję jest pan radnym powiatowym, ludzie tam powinni pana świetnie znać. A może nie zapracował pan jako radny na większe poparcie?

- Rzeczywiście, mogę sobie teraz wyrzucać, że nie zapracowałem należycie na sukces w całym powiecie stargardzkim. To będzie dla mnie nauczka na przyszłość. Ale warto też powiedzieć o tym, co mnie mile zaskoczyło. W Szczecinie otrzymałem ponad tysiąc głosów.

- A w Stargardzie głosowano na pana, bo ma znane tutaj nazwisko czy za pana dotychczasową pracę jako radny?

- Nazwisko Preiss jest znane stargardzianom z dobrej strony. Tę dobrą markę stworzył mój tata Stanisław, znany stargardzki społecznik. Nam, trzem braciom, udało się tej marki nie zepsuć. Spora zasługa w moim wyborczym zwycięstwie należy więc do mojego taty, który gdyby żył na pewno cieszyłby się z mojego sukcesu. Tak bardzo, jak się cieszy moja mama.

- Ma pan satysfakcję, że wyraźnie pokonał Michała Jacha, stargardzkiego kandydata PiS, który w skróconej kadencji sejmu był posłem?

- W tych kategoriach do tego nie podchodzę. Znam się z Michałem Jachem od dawna, spotykaliśmy się u naszego wspólnego znajomego, razem startowaliśmy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdzie też miałem lepszy wynik od niego. Tak zdecydowali wyborcy. Jedno mu jednak chcę powiedzieć. W jednym ze swoich wywiadów powiedział, że dziewiąte miejsce dla kandydata PO to afront dla stargardzkiej Platformy. Powiem teraz, że to, że Michał Jach nie wszedł z czwartego miejsca, to jest afront dla stargardzkiego PiS.

- Po wejściu do sejmu zostawi pan stanowisko dyrektora muzeum w Stargardzie?

- Zamierzałem zostać posłem niezawodowym i nadal być dyrektorem muzeum. Ale przekonano mnie, że pracy w parlamencie trzeba się bardziej poświęcić. Będę więc na bezpłatnym urlopie i mam nadzieję, że po zakończeniu przygody z Sejmem wrócę na dotychczasowe stanowisko w muzeum.

- Nie obawia się pan, że pod pana nieobecność w muzeum pojawią się nowe osoby, nowe rządy?

- Wszystko zależy od prezydenta Stargardu, którego będę przekonywał, że warto zainteresować się kandydaturą obecnego zastępcy dyrektora do spraw naukowych, dr Marcinem Majewskim. Jego pozycja w świecie naukowym jest bardzo duża, jest tam cenioną osobą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński