Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga wyborcy! Już się zaczęło!

Michał Fura, 27 sierpnia 2004 r.
Zaczyna się polityczny teatr, z tymi samymi aktorami i z niekończącym się festiwalem wzajemnych oskarżeń, obelg, nieprawdziwych informacji i dyskusji "pod publiczkę”. Wszystko po to, aby za dwa lata móc zająć najważniejszy gabinet w urzędzie miasta.
Zaczyna się polityczny teatr, z tymi samymi aktorami i z niekończącym się festiwalem wzajemnych oskarżeń, obelg, nieprawdziwych informacji i dyskusji "pod publiczkę”. Wszystko po to, aby za dwa lata móc zająć najważniejszy gabinet w urzędzie miasta. Sławek Ryfczyński
Choć do wyborów samorządowych pozostały jeszcze dwa lata, lokalni politycy już wytoczyli przeciwko sobie działa i rozpoczęli nieoficjalną kampanię wyborczą.

Widać to doskonale po dyskusjach jakie radni toczą między sobą na sesjachtransmitowanych na żywo przez telewizję. Na ostatniej przez 1,5 godziny kłócili się o to, ile minut powinna trwać interpelacja.

- Problem zaczął się, gdy radni koalicji, chcąc umożliwić wystąpienie prezydentowi przed kamerami, złamali statut i przesunęli zapytania i interpelacje na koniec sesji. A na ostatniej sesji SLD i Cała Naprzód przegłosowały wniosek o skrócenie czasu wystąpień radnych do 2 minut. To jest zamykanie ust radnym i mieszkańcom - przekonywał radny Ryszard Teterycz.

Cała dyskusja o tym, ile minut ma trwać zadawanie pytania, odbywała się oczywiście przy telewizyjnej kamerze, która przekazywała obraz na żywo. Niektórzy radni przyznają, że zdają sobie sprawę, iż dyskusja mogła być odebrana jako "jałowa".

Świadomy odbioru dyskusji, zwrócił na to uwagę radny Grupy Morskiej Cała Naprzód - Andrzej Juszkiewicz. Ale jego uwaga nie zmieniła ani temperatury, ani tematu dyskusji. Spotkała się nawet z kąśliwymi uwagami ze strony niektórych radnych.

Pomieczyński odkrywa karty

Jednym z radnych, który ma aspiracje prezydenckie i od jakiegoś czasu nie szczędzi krytyki urzędującemu prezydentowi jest radny Nowej Fali Zbigniew Pomieczyński. W poprzedniej kadencji był wiceprezydentem miasta.

Nie ukrywa, że już rozpoczął starania o głosy wyborców w następnych wyborach prezydenckich.

- To jest takie preludium przed oficjalną kampanią - podkreśla Zbigniew Pomieczyński. - Nie ukrywam, że zamierzam kandydować. Jestem dobrym i uczciwym kandydatem.

Nie mówi "nie"

Inni radny, o którym mówi się, że rozpoczął już swoją kampanię prezydencką, to Ryszard Teterycz. W poprzedniej kadencji samorządu był również - jak Zbigniew Pomieczyński - wiceprezydentem miasta. W tym roku został szefem świnoujskich struktur Socjaldemokracji Polskiej - partii, która powstała po rozłamie w Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Sam zainteresowany stanowczo jednak zaprzecza, jakoby rozpoczął już walkę o fotel prezydenta miasta.

- Nie podjąłem jeszcze decyzji, czy chciałbym kandydować na to stanowisko - podkreśla. - Zresztą o tym, kto będzie kandydatem zdecyduje partia.

Falę krytyki z jego strony pod adresem urzędującego prezydenta, tłumaczy tylko i wyłącznie obowiązkami wynikającymi z pełnienia mandatu radnego.

- To naturalne, że krytykuję poczynania władz, które w mojej ocenie są złe i nie służą mieszkańcom i dobremu wizerunkowi miasta - dodaje. - Przyznaje także, że jest wiele działań skutecznych, zasługujących na podkreślenie. Poddawany byłem podobnym osądom w poprzedniej kadencji i wyszło mi to na dobre.

Szturm na gazety

Choć do wyborów pozostały jeszcze dwa lata, już od jakiegoś czasu głośno spekuluje się o tym, którzy z polityków zwiążą się z lokalnymi tygodnikami.

Mówią o tym nawet sami lokalni dziennikarze. Wszyscy zgodnie przyznają, że poza tymi spekulacjami pozostaje jedynie tygodnik wydawany przez radnego Stanisława Możejkę.

- On się raczej nie sprzeda, musi mieć swoją gazetę - mówią.
Ale zostają jeszcze dwa inne lokalne tygodniki. Pierwszy - kojarzony z lewą stroną sceny politycznej - to Wyspiarz Niebieski. Drugi - to reaktywowany tytuł Świnoujście Dzisiaj, który powstał przed ostatnimi wyborami na potrzeby polityków ze Wspólnoty Samorządowej.

Teraz na tygodnik "ostrzy sobie zęby" Zbigniew Pomieczyński.

- No ostrzę - przyznaje. - Ale dopóki właściciele nie będą chcieli jej sprzedać, to przecież jej nie kupię.

Radny uważa, że żadna z obecnie istniejących gazet nie pisze prawdy.
- Czy to oznacza, że chce pan gazetę po to, żeby pisała o panu dobrze przed wyborami i była tubą propagandową? - zapytaliśmy.

- No tak, w pewnym sensie. Po to się inwestuje. Ale mogłaby być lepsza niż te, które są - odpowiada radny.

Twierdzi, że gdyby dał pieniądze na gazetę, to po to, aby była najlepsza i pisała prawdę.

W poprzednich wyborach radny miał już własną gazetę (Nasza Gazeta), która promowała jego osobę na prezydenta miasta. Tygodnik zniknął zaraz po wyborach.

- Nigdy nikogo nie wezwałem na dywanik i nie mówiłem dziennikarzom co mają pisać - mówi dziś o pracy zespołu redagującego. - Gazeta tak naprawdę należała do stowarzyszenia (Stowarzyszenie Nowa Fala, którego szefem i kandydatem na prezydenta był Zbigniew Pomieczyński - przyp. red.), więc oczywiście dziennikarze wspierali to stowarzyszenie.

"Niebieski" zaprzecza

Od kilku miesięcy radni i osoby obracające się w kręgach samorządowych mówią też o innym zbliżeniu na linii polityk - gazeta. Chodzi o tygodnik Wyspiarz Niebieski i Ryszarda Teterycza.
Pojawiły się nawet informację, że redaktor naczelny tygodnika Krzysztof Nowak został sekretarzem SdPl, a nawet - że ma mieć obiecane stanowisko wiceprezydenta miasta, w zamian za wsparcie ze strony jego gazety kandydata SdPl.

Według niektórych, dowodem na to ma być ostra krytyka obecnych władz miasta i SLD na łamach jego tygodnika. Mówi się też, że to zemsta za to, iż miasto podpisało umowę na reklamy z konkurencyjnym miejscowym tygodnikiem - Świnoujście Dzisiaj.

- To są plotki i oczywiste bzdury! Ktoś, kto rozpowiada takie rzeczy stracił chyba kontakt z rzeczywistością. Nie należę do żadnej partii i nie jestem sympatykiem żadnej partii. Jestem niezależnym dziennikarzem, a jeśli krytykuję władze, to za błędy, które popełnia - powiedział "Głosowi" Krzysztof Nowak.

Informacje dementuje też Ryszard Teterycz.

- Nie będę komentował czegoś, co zalicza się do działu plotek, bo nie zwykłem plotkować o sprawach poważnych. Do takich zaliczam relacje SdPl z mediami. - dodaje. - Pan Krzysztof Nowak nie jest sekretarzem SdPl, nie jest nawet sympatykiem.

Szpital - koronny argument

Koronnym argumentem przeciwko obecnemu prezydentowi i SLD, który podnoszą jego przeciwnicy polityczni to sprawa remontu dawnego szpitala przy ulicy Wyspiańskiego.

W poprzedniej kadencji odbył się już nawet przetarg na wykonawcę prac. Jednak przyszła zmiana władzy i na fotelu prezydenta zasiadł Janusz Żmurkiewicz. Zdecydował, że miasto szpitala nie będzie budować, bo to za duże obciążenie finansowe dla budżetu.

- Szpital to był sztandarowy argument SLD w wyborach. Po nich prezydent się z tego wycofał i nie konsultował tego z radą miasta - mówi Ryszard Teterycz i dodaje: - Przez ostatnie dwa lata władza nie zrobiła zbyt wiele dla służby zdrowia. Nie było nawet sesji w tej sprawie. Jako radni nie wiemy nawet, co w tej sprawie robi tak naprawdę prezydent. Większość owiana jest tajemnicą.

Argumentu szpitala używa też przy każdej okazji Zbigniew Pomieczyński.

- Wszystko było już załatwione. Pieniądze też. Sprzedalibyśmy do
tego jeszcze budynki obecnego szpitala i byłoby dodatkowych 10 milionów. Ale prezydent cofnął wszystko, bo twierdzi, że nie ma pieniędzy. Kłamie, jak zawsze - mówi radny i dodaje: - Według mnie stało się tak dlatego, że po prostu ktoś w urzędzie nie dostał "w łapę". Dlatego wszystko odwołano.

Janusz Żmurkiewicz z uśmiechem przyjmuje ten argument.

- To dyskusja na poziomie jakiegoś szamba - mówi. - Nie wiem, skąd pojawiają się takie argumenty. Być może z jakiejś autopsji.
Podkreśla, że w budżecie pieniędzy na inwestycje tak naprawdę nie było. A według ówczesnych ustaleń kosztowałoby to około 30 mln zł (według Janusza Żmurkiewicza - nawet dwa razy więcej).

- To pan Pomieczyński kłamie. W budżecie nie było na to pieniędzy. Jego ekipa załatwiła co prawda finansowanie promów z budżetu państwa i z tego miało być 6 milionów na szpital. Ale to było zaklepane tylko na rok. Dopiero ja załatwiłem, że przeprawa będzie już stale finansowana przez budżet centralny - mówi. - Pomijam już to, że były i są też inne potrzeby w budżecie, na które te pieniądze z przeprawy za pana Pomieczyńskiego trzeba było przeznaczyć.

Według niego, ekipa radnego Pomieczyńskiego (to jego zarząd ogłosił przetarg na wykonawcę szpitala, a potem sugerował jego unieważnienie z powodu obecności w nim tylko jednego kontrahenta), nie podpisała umowy z wykonawcą, bo doskonale wiedziała, że nie ma na to pieniędzy.

- I bali się - dodaje Janusz Żmurkiewicz. - A teraz zrzucają to na moje barki. Przecież jak przyszedłem, to przetarg był rozwiązany. Jedyny oferent, który został dawno już zaskarżył miasto za unieważnienie przetargu. Wyprowadzenie miasta na prostą spadło już na mnie.
Na argumenty, że rządząca koalicja knebluje usta opozycyjnym radnym odpowiada:

- Niektórzy radni, bo nie wszyscy, wygłaszają długie przemówienia, które niewiele nowego wnoszą. Ale robią tak dlatego, że idzie to w telewizji - mówi. - Twierdzenie pana Teterycza, ze wypowiada się na sesji w imieniu mieszkańców i dlatego powinien mieć więcej czasu, niż ja, uważam za kolejną bzdurę. Jeśli bowiem przyjąć takie myślenie, to ja przecież również wypowiadam się w imieniu mieszkańców. I to znacznie większej liczby, niż pan Teterycz, bo ma mnie głosowało dużo więcej osób, niż na niego.

Każdy każdemu dokłada

Prezydent Żmurkiewicz nie potrafił powiedzieć, czy będzie kandydował w kolejnych wyborach prezydenckich. Uważa, że na taką decyzję jest jeszcze za wcześnie.

- Teraz mam na głowie problemy miasta i tym się zajmuję - mówi.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że obecne władze miasta także wpisują się w klimat kampanii. Sami wyciągają bowiem różne dokumenty podpisane przez poprzednią ekipę, które świadczyć mają o jej niegospodarności i błędnych decyzjach.

- My się po prostu bronimy, odpowiadamy na ataki - ripostuje osoba z kręgów prezydenta miasta.

Osobny rozdział stanowi natomiast polityczna wojna, jaką toczą między sobą radny Stanisław Możejko i Janusz Żmurkiewicz. Ten pierwszy nieustannie krytykuje obecnego prezydenta (przegrał z nim w drugiej turze wyborów), a nawet zarzuca mu działalność przestępczą.

Przykładem jest sprawa Anatola Tyszkiewicza, który za poprzedniej kadencji samorządu kupił od miasta budynek przy placu Słowiańskim (Klub Teatralna). Teraz toczy spór z miastem o to, czy przez jego posesję powinna przebiegać droga dojazdowa. Jego zdaniem - nie, miasta natomiast - tak.

W działaniach wspiera przedsiębiorcę radny Stanisław Możejko, który jest u niego zatrudniony. Cała sprawa dotarła do najwyższych organów państwowych, w tym do Rzecznika Praw Obywatelskich. Pojawiły się nawet opinie, że sprawa może się zakończyć odejściem Janusza Żmurkiewicza z funkcji prezydenta. Prokuratura sprawę jednak umorzyła.

Natomiast Janusz Żmurkiewicz, w odpowiedzi na zarzuty stawiane przez radnego Możejkę w wydawanej przez niego gazecie, skierował sprawę do sądu i wygrał.

To jednak nie koniec. Władze miasta skrupulatnie pilnują każdej sprawy sądowej, która dotyczy radnego Stanisława Możejko, a ma związek z okresem, gdy był prezydentem miasta. Pomijając fakt, czy zarzuty pod jego adresem są słuszne czy nie, chcą w ten sposób osłabić pozycję największego rywala politycznego obecnego prezydenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński