Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeźnia w Świnoujściu się sypie. Spadające cegłówki i dachówki mogą zabić!

Hanna Nowak-Lachowska [email protected]
Iwona Wypych mieszka w domu tuż obok dawnej rzeźni. – Ten horror trwa już dobre dwa lata, jak nie więcej – mówi. – Od czasu, jak kawałek cegły spadł mi dosłownie przed nosem, omijał rzeźnię łukiem. Przechodzę na drugą stronę ulicy. Jeszcze mi życie miłe.
Iwona Wypych mieszka w domu tuż obok dawnej rzeźni. – Ten horror trwa już dobre dwa lata, jak nie więcej – mówi. – Od czasu, jak kawałek cegły spadł mi dosłownie przed nosem, omijał rzeźnię łukiem. Przechodzę na drugą stronę ulicy. Jeszcze mi życie miłe. Fot. Bartek Wutke
Ze starego budynku na rogu ulic Kołłątaja i Kościuszki w Świnoujściu na chodnik spadają jego fragmenty. Jest tak groźnie, że mieszkańcy okolicznych domów mijając tę ruinę przechodzą na drugą stronę ulicy.

Osoby mieszkający po sąsiedzku skarżą się, ze budynek nie jest nawet ogrodzony jakąś taśma, która ostrzegałaby przez przechodzeniem w tym miejscu.

- Nie ma nawet żadnej tabliczki - denerwuje się Marek Owsiukacz. - Kompletnie nic.

Budynek przed lat należał do Społem. Kilka lat temu firma sprzedała go prywatnej spółce. Od tego czasu jest tylko gorzej. Nikt nie pilnuje budynku, w płocie są ogromne dziury, przez które można wejść do środka. Bawią się tam dzieci, a złodzieje już dawno wynieśli stamtąd, co tylko dało się spieniężyć lub jakkolwiek wykorzystać.

- Mieszkam obok w kamienicy - opowiada Krystyna Szura. - Po tym, jak dachówka spadł dosłownie tuż za mną, przestałam chodzić koło tej rzeźni. Mąż i syn także. Po prostu przechodzę na chodnik po drugiej stronie ulicy.

Rafała i Mateusza spotkaliśmy, jak wychodzili z rzeźni. Zapytaliśmy, czy nie boją się tam chodzić.
- Eee tam - machnął ręką Mateusz. - Trzeba uważać, bo może coś spaść na głowę, ale tam jest fajnie. Byliśmy tam już drugi raz.

Pani Bożena mieszka w kamienicy naprzeciwko rzeźni.

- Moje okna wychodzą na ten budynek - opowiada. - Nie ma dnia, żeby coś nie leciało na chodnik. A to dachówka, a to kawałek jakieś cegły albo muru czy jakiegoś gzymsu. Sama nie wiem, co to jest, ale leci na chodnik. To cud, że jeszcze tu nikomu nic się nie stało. Przecież taki większy odłamek, czy cegła to może nawet zabić człowieka.

Budynek jest pod opieką konserwatora zabytków. Ten już jakiś czas temu wydał warunki zabudowy terenu pod funkcję mieszkalno-usługową z zachowaniem części zabytkowego budynku.

- Ale minęło już wiele czasu i nikt do tej pory nie zwracał się do nas o pozwolenia na rozpoczęcie jakichkolwiek prac - mówi Tomasz Wolender z biura Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
W sprawie spadających części budynku i zagrożenia, jakie to powoduje dla ludzi, interweniował radny Czesław Krygier. W odpowiedzi nadzór budowlany napisał, że teren rzeźni należą do prywatnej osoby i oni nic do tego nie mają.

- A co z chodnikiem? - pyta Czesław Krygier. - Chodnik jest przecież własnością miasta. Dlaczego nadzór budowlany nie wyłączy go z użytku?

Barbara Michalska, naczelnik wydziału inżyniera miasta, potwierdza, że nadzór budowlany ma ograniczone możliwości działania.

- Ale nie w sytuacji, gdy na chodnik lecą dachówki czy kawałki ściany - dodaje Barbara Michalska. - Tu powinien od razu zareagować. Skoro tego nie robi, to w takim razie my z urzędu wyślemy pismo do właściciela o zagrożeniu, jakie stwarza jego budynek, z wiadomością do nadzoru budowlanego. Na takie pismo nadzór będzie musiał zareagować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński