MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rewanż jak finał Ligi Mistrzów

Rozmawiał: Maurycy Brzykcy
Rozmowa z Przemysławem Kaźmierczakiem, zawodnikiem FC Porto, byłym graczem Pogoni Szczecin.

- Chyba powoli wraca pan do łask trenera FC Porto. W ostatniej kolejce wystąpił pan przez pełne 90 minut.
- Ostatnio w ogóle zacząłem więcej grać. Łapałem po kilka minut w lidze, wystąpiłem w Pucharze Portugalii, a także byłem w pierwszym składzie na Anfield Road, kiedy graliśmy w Lidze Mistrzów z Liverpoolem. A czy wracam do łask trenera to chyba już jego należy zapytać (śmiech). Cieszę się z tego powodu, że gram. W Porto nie jest łatwo stać się od razu podstawowym zawodnikiem, a ja przecież jest tu dopiero niecały rok.

- W weekend wystąpił pan przeciwko swojemu byłemu zespołowi, Boaviscie Porto. Fajnie było spotkać się z byłymi kolegami?
- Powiem szczerze, że niewielu już ich tam zostało. Skład został prawie w całości zmieniony, ale zagrać z byłym klubem to zawsze jakaś atrakcja. Szkoda, że nie wygraliśmy (mecz zakończył się wynikiem 0:0 - przyp red.), bo mieliśmy do tego naprawdę sporo okazji. Tak już niestety bywa czasem. Trener Jesualdo Ferreira nie miał jednak do nas pretensji. Chwalił nas za twardą grę i walkę do końca o zwycięstwo. Mamy w lidze aż 12 punktów przewagi nad Benfiką Lizbona, więc w drużynie panuje spokój.

- Staje się pan chyba specjalistą od twardych pojedynków. 90 minut przeciwko Anglikom z Liverpoolu, teraz ostre starcia z graczami Boavisty.
- Staram się wykonywać tylko polecenia trenera. Nigdy nie unikałem twardej gry. Występuje obecnie w środkowej linii, raz jako defensywny pomocnik, czasem jako ofensywny.

- Rozmawiamy na kilka godzin przed rewanżowym meczem w Lidze Mistrzów z Schalke Gelsenkirchen. W pierwszym meczu przegraliście 0:1, dziś musicie wygrać.
- Najważniejsze to zdobyć bramkę. Można grać słabiej, ale gola musimy zdobyć. W pierwszym meczu z Niemcami szybko dostaliśmy bramkę i potem mimo wielu sytuacji nie zdołaliśmy wyrównać. Jednak wydaję się, że stać nas przynajmniej na jednego gola. A sam po cichu marzę o wyniku 2:0. Dla nas ten mecz jest niemal jak finał Ligi Mistrzów.

- Kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu nie myślał pan o zmianie klubu, mimo że nie grał. Czy teraz podtrzymuje pan swoją decyzję?
- Absolutnie tak. Przyszedłem do Porto nie po to, by się poddać i uciekać, ale by wywalczyć miejsce w pierwszym składzie. Jest to specyficzny klub. Mało który zawodnik po przyjściu tu łapie się od razu do wyjściowego składu. Większość musi odsiedzieć swoje na ławce rezerwowych. Myślę, że ze mną będzie podobnie. Optymistyczne jest na pewno to, że coraz częściej gram, a także to, że w zimie w ogólne nie mówiło się w klubie o wypożyczeniu mnie czy sprzedaniu. Wyraźnie mi powiedziano, że w liczą na mnie. A ja staram się pracować jak najlepiej potrafię i wierze, że już wkrótce będę tu grał w pierwszej jedenastce.

- Pana dobry kolega Rafał Grzelak przeniósł się z Portugalii do Grecji. Ma pan z nim kontakt?
- Tak, dość często rozmawiamy. Rafał w ostatnim sezonie w Boaviscie grał coraz mniej. Wybrał transfer do Grecji i skorzystał na tym. Jest podstawowym zawodnikiem swojego zespołu, strzela bramki. Wkrótce powinny się nim zainteresować większe kluby.

- Myśli pan jeszcze o Euro 2008? Pana szanse na powołanie na mistrzostwa coraz bardziej maleją. Trener Leo Beenhakker chyba o panu zapomniał...
- To już pytanie do trenera Beenhakkera. Ja staram się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Nadzieję na wyjazd mam cały czas.

- Ale sprawdzianów dla zawodników z zagranicy będzie już bardzo niewiele.
- Tak, to prawda. No niestety nie mogę nic na to poradzić. Meczów kontrolnych dla zawodników z polskiej ligi nie brakuje. Ale mnie to cieszy. Widać od razu, że w naszej Ekstraklasie gra naprawdę sporo dobrych chłopaków. Trzeba ich tylko dojrzeć i postawić na nich. Trener Beenhakker wykonuje na tym polu naprawdę dobrą robotę.

- Kilku z pana kolegów z kadry zmieniło zimą kluby. Uczynili tak byle tylko grać, nawet w słabszym klubie, a w efekcie załapać się do reprezentacji na Euro 2008. Pan wybrał jednak inną drogę, trudniejszą...
- Takie jest życie piłkarza. Postanowiłem zostać w Porto, bo to wielki klub i daje mi duże perspektywy rozwoju. Wierzę, że zostanę tu na dłużej.

- Za niecały tydzień w Szczecinie odbędzie się mecz towarzyski kadry złożonej z naszych ligowców z zagranicznymi gwiazdami Orange Ekstraklasy.
- Tak, to dobra inicjatywa. Stadion w Szczecinie zapełni się pewnie do ostatniego miejsca. Tu zawsze była atmosfera dla piłki. Cieszą mnie także dobre przygotowania naszej kadry. gramy sporo sparingów, notujemy niezłe rezultaty, więc tym bardziej z optymizmem trzeba patrzeć na zbliżające się mistrzostwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński