- To był wspaniały człowiek. O niezwykłym życiorysie na podstawie którego można by nakręcić kilka filmów. Nam udało się zrobić jeden, nasz debiutancki fabularyzowany dokument - mówi Marcin Maślanka ze Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "Gryf" (jego członkowie wraz z realizatorami z koszalińskiego Studia Filmowego Jart od pewnego czasu kręcą fabularyzowane opowieści, które przypominają mało znane, choć fascynujące epizody z historii Koszalina). - To był człowiek, który wiele przeszedł, wiele przecierpiał, nie raz spojrzał śmierci w oczy. Ale pomimo to cechował się taką pogodą ducha i witalnością, że niejeden młody chłopak mógłby mu pozazdrościć - wspomina weterana Maślanka.
Piotr Karpowicz urodził się w 1928 roku w Wilnie. Był przedwojennym harcerzem (od 1943 roku w Szarych Szeregach). Od 1944 roku łącznik Uderzeniowych Batalionów Kadrowych, z powodzeniem przeszedł szkolenie dywersyjne. W czasie powstania wileńskiego (słynna operacja "Ostra Brama") walczył w ramach Garnizonu Wilno AK.
Po wkroczeniu Sowietów, w lutym 1945, został aresztowany przez NKWD. Przeszedł ciężkie śledztwo w więzieniu na Łukiszkach. Skazany przez sowiecki sąd na 10 lat łagrów trafił do gułagu w Norylsku. Wykonywał tam ciężką pracę w kopalniach i fabrykach. Tutaj też wziął udział w antysowieckim powstaniu w 1954 roku (za co został skazany na karę śmierci, której cudem uniknął). Co ciekawe, to właśnie w gułagu spotkał uwięzionego rosyjskiego profesora matematyki, który uczył go tej dyscypliny nauki aż do poziomu uniwersyteckiego (po powrocie do kraju pan Piotr ukończył doktorat z matematyki ).
Do Polski Piotr Karpowicz wrócił w 1956 roku i po jakimś czasie zamieszkał na stałe w Koszalinie. W latach 80 zaangażował się działalność „Solidarności”, równie mocno wspierał ruch kombatancki i edukację historyczną (jeszcze w wieku 94 lat odwiedzał szkoły i opowiadał historię AK i zesłania). Przez wiele lat był też wykładowcą akademickim w Wyższej Szkole Inżynierskiej, a potem – po jej przekształceniu – na Politechnice Koszalińskiej.
- Nasz film o nim nosił tytuł „Rybka - bohater dwóch powstań”. Przyjaźniliśmy się z nim, odwiedzaliśmy, godzinami słuchaliśmy wojennych opowieści i śpiewu partyzanckich piosenek. Miał dużą skalę głosu i mocne płuca. Mówił też z pięknym wileńskim akcentem. Teraz odszedł, ale my cieszymy się, że mogliśmy przyczynić się do tego, aby pamięć o nim nie i o jego walce o wolność Polski nie zaginęła - podkreśla Marcin Maślanka.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?