Zdaniem prezesa
Zdaniem prezesa
Ryszard Rotman, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Kolejarz w Szczecinie:
Było takie zdarzenie. W tym mieszkaniu są tzw. stropy kanałowe, w których utrzymuje się woda, dlatego nie wysycha. Wydałem polecenie, by nawiercić kanały w stropie. Formalnie wszystko jest załatwione. Powinno być w najbliższych dniach zrobione.
- Wszystko zalało, podłogi, panele, kanapę, sufity, ściany. Z sufitu cieknie do dziś. Nie mogę tu mieszkać, a fachowcy ze Spółdzielni Mieszkaniowej Kolejarz od miesiąca wybierają się do mnie, by coś z tym zrobić.
- Najpierw woda leciała z wnęki, gdzie są rury - opowiada Węsierska. - Rzuciłam na podłogę dwie kołdry, by nie przelała się na duży pokój. Po chwili lało się już ze ścian i sufitu.
Lokatorzy chcieli pomóc. Próbowali zakręcić zawór zbiorczy odcinający wodę. Nie udało się.
- Zawór był zepsuty, kręcił się tylko w kółko, a wody nie zamykał - dodaje pani Danuta. - Przyjechali fachowcy z pogotowia technicznego i mieli ten sam problem.
Pękła rura
- W poniedziałek nasza rozmówczyni otrzymała informację z SM Kolejarz. Okazało się, że pękła rura u sąsiadki mieszkającej wyżej.
- Mnie zalało wszystko - mówi z rozpaczą. - Kanapę, łóżko, materac po prostu się rozkleił. Dywany pływały. A panele tak podmokły, że jak chodziłam, to szparami tryskała woda. Zaczęły gnić, dlatego musiałam je zerwać. Meble, te z płyty, napęczniały. Woda zalała też przewody telefoniczne. Do dziś nie ma światła w łazience.
- Pozostaje albo pruć ścianę albo założyć nową instalację - dodaje.
Zalało też mieszkańców lokalu pode mną i z boku.
Nadal kapie
Dla pani Danuty problemy dopiero się zaczęły.
- Z sufitu ciągle kapie w różnych miejscach - kontynuuje. - W nocy kapało mi na twarz. Nie mogę tu mieszkać, bo jestem astmatyczką. Wilgoć mnie zabija. Prosiłam spółdzielnie, by pomogła mi osuszyć lokal, nic z tego.
Hydraulicy byli. Stwierdzili, że z rury już nie cieknie.
- Na ucho poradzili mi, by wziąć kogoś prywatnie, kto nawierci kilka dziurek w suficie i reszta wody spłynie - mówi pani Danuta.
Nasza rozmówczyni po raz kolejny zwróciła się do spółdzielni o pomoc. Rozmawiała z prezesem.
- Obiecał, że przyśle fachowców, nawiercą sufity, spuszczą wodę - dodaje. - Na razie nie było nikogo, a już miesiąc, odkąd mnie zalało. Na weekend pojechałam do córki, bo u siebie nie mogę spać.
Grupa remontowa oszacowała, że potrzeba około 10 tys. zł, by mieszkanie przywrócić do stanu sprzed zalaniem.
- Tymczasem Hestia przyznała mi na ten cel w ramach odszkodowania 2 tys. zł - wyznaje poszkodowana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?