W spotkaniu przy ul. Sambora wzięło udział sześcioro uczestników Powstania Warszawskiego: por. Amelia Korycka, ppłk. Zbigniew Piasecki, mjr. Janina Kin-Ostrowska, mjr. Hanna Zawistowska-Nowińska, kpt. Wanda Thun i kpt. Zofia Cykalewicz. Opowiadali, jak przebiegał ich pierwszy dzień Powstania - każdy walczył w innym miejscu Warszawy; każdy przeżywał ten dzień inaczej.
- Miałam wtedy 18 lat - wyznała Janina Kin-Ostrowska, "Janinka". - Pamiętam, że ten dzień, wybuch Powstania był dla mnie niezwykle szczęśliwy. Po raz pierwszy od lat poczułam się wolna. Wyszłam na ulicę, spotykałam znajomych... Rozmawialiśmy po polsku, pełni euforii i radości... To był dla nas dzień wolności. Trafiłam potem do punktu sanitarnego w Śródmieściu, zostałam sanitariuszką.
- Ja również trafiłam do punktu sanitarnego, na tyłach Łazienek - opowiada Wanda Thun, "Wandzia". - Już pierwszego dnia Powstania z kilkoma innymi dziewczynami próbowałam przenieść rannego chłopaka, z ulicy do szpitala. Ostrzał był jednak bardzo duży, koleżanka została trafiona w obie ręce. Schowałyśmy się więc za jakimś występem ale nie miałyśmy szans, więc inna dziewczyna wywiesiła białą flagę. Trafili ją. Potem przybiegli Niemcy i ustawili nas pod ścianą. Myślałam, że to koniec. Na szczęście zmienili zdanie i zapakowali do jakiegoś domu. Wiem, że obie ranne dziewczyny przeżyły wojnę.
Opowiadanie bohaterom Powstania przychodziło z trudem - są już seniorami. Poza tym, jak podkreślają, wracanie myślami do tamtych dni zawsze jest trudne - nie można o nich mówić bez emocji.
- Pierwszego dnia uczestniczyłem w ataku na koszary przy ul. Koszykowej - przypomina sobie Zbigniew Piasecki, "Czekolada". - Zdobyliśmy je. Wzięliśmy dwóch jeńców i się uzbroiliśmy po zęby.
Pan Zbigniew całe Powstanie spędził w rejonie ulic Senacka, Na Skarpie, Prusa, Wiejska...
- Po zakończeniu wychodziłem z cywilami w stronę Pruszkowa. Uciekłem. Schowałem się w krzakach i przedostałem w góry Świętokrzyskie.
Opowiadając o pierwszym dniu, nie sposób było nie wspomnieć o dniu drugim, trzecim i kolejnych. Powstańcze sanitariuszki podkreślały: To był trudny czas. Codziennie ostry dyżur.
- Jeśli pierwszego dnia była euforia, to następne dni stały się horrorem - twierdzi Janina Kin-Ostrowska. - Nie było leków, bandaży, prądu... Nie mogliśmy rannym dać jeść ani pić. Nie mogliśmy nawet zmieniać opatrunków - lekarze mówili, że jak są na ranie robaki, to dobrze, oczyszczą ją z ropy.
Sytuacja pogarszała się z dnia na dzień.
- Na początku, żegnaliśmy zmarłych z honorami. Potem ściągaliśmy płyty chodnikowe, by we wspólnym grobie pochować kolegów -wspomina "Janinka. - Często zawiniętych w koce czy dywany. Jedynie z karteczką, kim był oraz kiedy i gdzie zginął.
Ówczesne sanitariuszki przypomniały, że wielu lekarzy i pielęgniarek z Warszawy trafiło po wojnie do Szczecina. Pomagali organizować szpital przy ul. Unii Lubelskiej.
Akcja "Zawsze z Wami Bohaterami" trwała w sumie ponad siedem godzin. Oprócz wspomnieniowego spotkania z weteranami, przygotowano także pokaz broni historycznej, w którą byli wyposażeni nasi Powstańcy Warszawscy. Odbył się też Kiermasz Charytatywny, na którym zbierano fundusze na pomoc bohaterom.
Odbył się także koncert patriotyczny, z udziałem m.in. Orkiestry Wojskowej w Szczecinie, zespoły muzyczne z Klubów 12 Brygady Zmechanizowanej w Choszcznie, 12 Dywizji Zmechanizowanej w Szczecinie oraz 17 Brygady Zmechanizowanej w Choszcznie.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?