W tej chwili plac budowy przy ul. Ludzi Morza w Świnoujściu dla osoby postronnej wygląda jak wielkie składowisko gruzu tonące we wszechobecnym pyle i huku jeżdżących ciężarówek. Jak tłumaczą fachowcy, obecnie trwa między innymi szykowanie „docelowej mieszanki kruszyw”, która posłuży do utwardzenia nabrzeża i miejsc składowania elementów do budowy morskich farm wiatrowych.
Nic tu nie jest przypadkowe, bo infrastruktura terminalu będzie musiała wytrzymać gigantyczne obciążenia - niektóre elementy, które tu będą składowane, ważą nawet po 2500 ton, jedna łopata turbiny wiatraka ma wysokość 38 pięter, a jedna gondola waży tyle, co 17 załadowanych TIR-ów.
Jednocześnie na wodzie cały czas pracuje pogłębiarka, a część urobku, który wydobywa z dna, będzie wykorzystana do rozbudowy nabrzeża. Będą tu cumowały największe statki przeznaczone do obsługi projektów morskich farm wiatrowych.
- Terminal instalacyjny w Świnoujściu to kluczowa inwestycja dla rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w naszym kraju. Będą tu przeładowywane i składowane elementy turbin wiatrowych, takie jak wieże, gondole, łopaty oraz stacje transformatorowe - wylicza w rozmowie z „Głosem” Maria Stępniewska, prezes Orlen Neptun II, spółki odpowiedzialnej za budowę terminalu w Świnoujściu.
Jak podkreśla, na ten moment wszystkie prace budowlane związane z inwestycją przebiegają sprawnie, zgodnie z harmonogramem, bez żadnych opóźnień. Jeśli to tempo zostanie utrzymane, terminal zostanie uruchomiony na przełomie 2024 i 2025 r.
- Będzie to pierwszy tego typu port w Polsce i jeden z najnowocześniejszych w Europie, który na początku posłuży do powstania projektów offshore wind Grupy Orlen, a w dalszej kolejności będzie wspierał realizację przedsięwzięć innych deweloperów - mówi Maria Stępniewska.
Budowa terminalu rozpoczęła się w kwietniu ubiegłego roku od rozbiórki postoczniowej infrastruktury. W październiku w świnoujskim porcie odbyła się uroczystość wmurowania symbolicznego kamienia węgielnego pod tę wielką inwestycję.
Brama na plac budowy praktycznie się nie zamyka.
- Mamy dzień wahadła - tłumaczy Łukasz Banak, kierownik realizacji projektu, który oprowadza nas po terenie inwestycji.
„Wahadło” to nazwa, jaką zwyczajowo określa się tu dni, kiedy do Świnoujścia koleją przyjeżdża transport kruszywa. Z dworca kolejowego ciężarówkami kruszywo jest przewożone przez cały dzień na teren portu przy ulicy Ludzi Morza. Tu wszystko jest ważone, wyładowywane i następnie w określonych proporcjach mieszane.
- Do końca kwietnia powinniśmy mieć już wszystko, co potrzebne do dalszej budowy już tu, na miejscu - tłumaczy Banak.
Jako ciekawostkę można dodać fakt, że do budowy terminala użyty zostanie także gruz z demontażu infrastruktury postoczniowej. Na terenie budowy nieustannie pracuje kruszarka, która odpowiednio go przerabia i sortuje.
Mieszanka kruszyw będzie wzmacniana specjalnymi georusztami. Dzięki temu możliwe będzie składowanie i przeładunek tak ciężkich elementów.
- Dla przykładu takie klasyczne nabrzeża mają nośność około dwóch ton na metr kwadratowy, a tutaj mówimy o 50 tonach na metr kwadratowy. Musimy pod płytą istniejącego nabrzeża wykonać kolumny iniekcyjne, które zwiążą grunt i zwiększą nośność nabrzeży istniejących, a w części nowych nabrzeży będziemy wzmacniać grunt za pomocą specjalnych pali - mówi Banak.
Obok, na wodzie, pracuje pogłębiarka. Dopiero na zdjęciach z lotu ptaka widać, jak pod taflą wody kotłuje się muł. Za tę część prac odpowiada Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.
- Większa część urobku będzie wywożona na klapowisko na morzu, natomiast pozostała część będzie użyta do wykonania zasypu - mówi Dominik Krawczyk, kierownik projektu.
Tłumacząc najprościej, część urobku zostanie wykorzystana do budowy nowego nabrzeża.
W ramach inwestycji nabrzeże zostanie powiększone, a część wody zalądowiona - to pozwoli zwiększyć powierzchnię portu.
Na terenie terminalu będą, mówiąc fachowo, uzbrajane jednostki instalacyjne typu jack-up, które prosto z portu instalacyjnego w Świnoujściu będą wypływały na Bałtyk i tam instalowały kompletne turbiny.
Statki typu jack-up to wyjątkowe, specjalistyczne jednostki - trzeba je rezerwować nawet kilka lat wcześniej, stąd tak kluczowa jest terminowość wszystkich prac. Statki mają cztery charakterystyczne nogi, za pomocą których będą mogły osiadać na dnie Bałtyku i dokonać montażu turbiny. Każda noga ma długość do 130 metrów. Statki wyposażone są w dźwigi, których nośność osiąga nawet trzy tysiące ton. Długość takiej jednostki to 170 metrów.
Choć wagę inwestycji rozpatruje się przede wszystkim pod kątem strategicznego znaczenia dla kraju, to jest ona nie bez znaczenia także w skali lokalnej, dla samego Świnoujścia. Podczas październikowej uroczystości wmurowania kamienia węgielnego wiceprezydent Świnoujścia Barbara Michalska podkreślała w rozmowie z „Głosem”, że tereny, na których budowany jest terminal, od lat prosiły się o zagospodarowanie.
- Z punktu widzenia samorządu jesteśmy szczęśliwi, że coś takiego u nas powstaje. Poza tym, i tu chyba nikt nie ma wątpliwości, to jest inwestycja ponadpolityczna - powiedziała.
W terminalu zatrudnienie znajdzie ok. 100 osób.
To pierwszy w Polsce i jeden z najnowocześniejszych terminali instalacyjnych offshore wind. Docelowo wydajność instalacyjna świnoujskiego terminalu szacowana jest na ponad 80 morskich turbin wiatrowych rocznie. Pierwszym planowanym realizowanym tu przedsięwzięciem będzie projekt Grypu Orlen oraz Nothland Power - Baltic Power o mocy blisko 1,2 gigawata.
Terminal instalacyjny zgodnie z planem. Na razie morze gruzu...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
