MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz pomylił piętra. Pogotowie zaprzecza, że ma schorowanego pracownika

Anna Miszczyk
W przeddzień swojego ślubu narzeczona pana Radosława poczuła się bardzo źle. Trzeba było wezwać lekarzy.
W przeddzień swojego ślubu narzeczona pana Radosława poczuła się bardzo źle. Trzeba było wezwać lekarzy. Fot. Marcin Bielecki
- Dlaczego w pogotowiu pracują chorzy ludzie? Lekarz, który przyjechał na interwencję do mojej narzeczonej, po wejściu na czwarte piętro poczuł się źle. Myślałem, że to jemu za chwilę trzeba będzie udzielać pomocy - mówi wzburzony nasz Czytelnik.

- W nocy z piątku na sobotę moja narzeczona poczuła się źle. Dostała bólu w okolicy nerek. Nie wiadomo dlaczego. Zdarzyło się to po raz pierwszy w jej życiu. Padła na podłogę i zwijała się z bólu - mówi Radosław Zygmunt z Międzyzdrojów. - Wezwałem miejscowe pogotowie. Przyjechał lekarz i dwóch ratowników (jeden był kierowcą). Mieszkam w czteropiętrowym budynku przy ul. Emilii Plater 3. Lekarz wchodził na czwarte piętro prawie 15 minut. Kiedy wszedł do mieszkania, usiadł na kanapie i powiedział, że nie ma już siły, źle się czuje, bo przeszedł operację.

Według relacji pana Radosława, lekarz nie zbadał leżącej w korytarzu narzeczonej, tylko wydawał polecenia ratownikom.

- Kiedy kazał podać jakieś środki przeciwbólowe, ratownik zwrócił uwagę, że dawka będzie za silna - twierdzi nasz Czytelnik. - Nawet nie wiem, co jej podano, bo nie zostawili żadnej informacji.

Pan Radosław przyznaje, że obawiał się, iż trzeba będzie pomóc nie tylko jego żonie (wydarzenie z pogotowiem nie przeszkodziło mu na szczęście wziąć w weekend ślubu), ale i lekarzowi. Zdaniem naszego Czytelnika, jeśli lekarz był po operacji, to powinien zostać w domu, a nie jeździć do chorych.

Jak nas poinformowała Elżbieta Sochanowska z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, zgłoszenie od pacjentki otrzymano 16 maja o godzinie 3.16 w nocy.

- Zespół był na miejscu o godzinie 3.18, cała wizyta trwała 20 minut - informuje Elżbieta Sochanowska. - Rozmawiałam z lekarzem, który był u pacjentki. Z jego informacji wynika, że mieszkanie, gdzie przebywała pacjentka mieści się na 11. piętrze bez windy. Tak też się składa, że lekarz ten jest osobą dość otyłą (co do zabiegu operacyjnego, owszem przeszedł, ale kilka lat temu) więc siłą rzeczy wejście po schodach na 11. piętro sprawiło mu pewną trudność. Ale nie trwało to 15 minut, a najwyżej kilka.

Według relacji lekarza, przekazanej nam przez upoważnioną do kontaktów z mediami Elżbietę Sochanowską, w tym czasie w mieszkaniu przebywało kilka osób.

- W tym też dniu miał się odbyć ślub, więc panowało lekkie podenerwowanie - kontynuuje Elżbieta Sochanowska. - Lekarz zbadał pacjentkę (jest doświadczonym chirurgiem i stwierdził kolkę nerkową lewostronną).

Tak na dobrą sprawę, co przyznaje lekarz, mógłby zawieźć ją do szpitala, ale nie chciał tego robić w dniu jej ślubu. Podany lek uśmierzył dolegliwości.

Ponieważ w relacjach naszego Czytelnika i lekarza pogotowia pojawiła się rozbieżność, co do liczby pięter, które musiał pokonać lekarz, jeszcze raz zapytaliśmy pana Radosława o budynek, w którym mieszka.

- W Międzyzdrojach nawet nie ma takiego wieżowca, w którym są mieszkania na 11 piętrze - dziwi się mówi nasz Czytelnik. - To są domy czteropiętrowe, na starym osiedlu wojskowym. Mieszkanie ma numer 17.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński