MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kampania sięga też bruku. Szczeciński politolog o wyborach

ROZMAWIAŁA YNONA HUSAIM-SOBECKA
– Politycy w kampanii będą unikali tematów, które mogą odbić się rykoszetem– uważa politolog dr Maciej Drzonek
– Politycy w kampanii będą unikali tematów, które mogą odbić się rykoszetem– uważa politolog dr Maciej Drzonek
Rozmowa z dr Maciejem Drzonkiem, politologiem z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego.

- Kto wygra wybory?
- Można dwojako odpowiedzieć na to pytanie. Może wygrać partia, która zdobędzie najwięcej miejsc w parlamencie, ale może przegrać rządzenie. Moim zdaniem po tych wyborach niekoniecznie musi być tak, że partia, która zdobędzie największą liczbę mandatów, ale mniej niż połowę, będzie mogła rządzić. Nie sądzę, by którakolwiek z partii zyskała więcej niż połowę mandatów w Sejmie.

- Kto ma mniejsze zdolności koalicyjne? Powszechnie uważa się, że to PiS będzie miał problemy ze stworzeniem większości.
- Tak się mówi, bo tak się chce mówić. W polityce nie ma rzeczy niemożliwych. Osoby, które tak uważają, odsyłam do tego, co się wydarzyło w 2005 roku. Koalicja PO i PiS była pewna. Gdyby ktoś postawił duże pieniądze na to, że zostanie utworzona koalicja PiS z Samoobroną, to miałby naprawdę wielką satysfakcję finansową. Dlatego przestrzegam przed formułowaniem ostrych tez w polityce. Rządy PiS z SLD uznaje się za kuriozalną koalicję, ale już tzw. rządy ekspertów wydają się całkiem realne. Wracając do sedna pytania - oczywiście Platforma ma większe zdolności koalicyjne, bo łatwiej może porozumieć się z PSL i SLD. Zwłaszcza, że SLD bardzo chce być przy władzy, bo dawno jej nie miał.

- A kto może okazać się czarnym koniem tych wyborów - ugrupowaniem na miarę Samoobrony, która w 2001 roku niespodziewanie zdobyła ponad dziesięć procent poparcia?
- Dla mnie to zaskakujące, że po politycznej śmierci Leppera nikt taki się nie pojawił w Polsce. Wydawało się, że taką osobą może być Palikot, ale on za bardzo chciał być czarnym koniem. Potem mo żna było sądzić, że PJN okaże się takim ugrupowaniem. Przy jednomandatowych okręgach wyborczych do Senatu czar nym koniem może stać się blok niezależnych kandydatów wystawionych przez prezydentów Wrocławia i Krakowa. Można postawić pytanie, czy ta inicjatywa w dłuższej perspektywie utrzyma się. Niewątpliwie jednak, po wyborach z 2010 r. widać, że wielu prezydentów miast pochodzi spoza układów partyjnych - a zatem jest zapotrzebowanie na politykę pozapartyjną.

- Jak zareagują wyborcy na polityków, którzy niedawno zmienili barwy partyjne: Bartosza Arłukowicza i Joannę Kluzik-Rostkowską?
- Bartosz Arłukowicz mandat zdobędzie, Kluzik-Rostkowska pewnie też, choć nie sądzę, by zrobiła pierwszy wynik w swoim okręgu. Jednak na dłuższą metę tacy politycy mogą okazać się przegrani, bo przechodząc do konkurencji - co prawda - chwilowo zyskali zainteresowanie mediów, ale zarazem stracili to co w polityce jest najważniejsze - własną wiarygodność. Pytanie - jaką wartość polityczną ma polityk, który zmienia barwy? To pytanie do każdego z nas: czy chcielibyśmy zaufać komuś, kto zdradził naszego oponenta i przyszedł do nas? Przecież nas też mógłby zdradzić!

- PiS twierdzi, że w sondażach robionych na ich zamówienie, osiągają podobny wynik jak Platforma Obywatelska. Czy można tym zapewnieniom wierzyć?
- Sondaże publikowanie przez media wskazują na ogromną przewagę PO. Najistotniejsze jest to jaką metodą są one robione. Te telefoniczne nie mają dużej wartości. Przeprowadzane metodą ankietową, na dużej próbie, mają już większy walor. Tak naprawdę jednak w sondażach chodzi o obserwowanie trendów, tego co się zmienia. Nawet w sondażach, które nie oddają rzeczywistego poparcia dla danej partii, można zauważyć, czy trend jest zwyżkowy, czy zniżkowy - to jest najistotniejsze. Wracając do sedna pytania - nie jest w interesie żadnej partii politycznej robienie manipulowanych sondaży. Przecież partie zlecając badanie są najbardziej zainteresowane tym, by sprawdzić jakie mają rzeczywiste poparcie. W przypadku PiS dodatkowo elementem, który zniekształca obraz jest niedoszacowanie tej partii. Teraz obserwujemy wielkie "halo" na Platformę, bo ma przystojnego, niekonfliktowego premiera, który dobrze wypada w mediach. A to się ludziom podoba. PiS jest krytycznie przedstawiany w mediach, więc przyznawanie się do tego ugrupowania dla niektórych jest "obciachowe".

- Jakie będą główne tematy kampanii wyborczej: Smoleńsk, drożejący frank, czy drożyzna?
- Nie tyle będzie istotny temat, co sposób jego opowiedzenia. We współczesnych kam paniach najistotniejsze jest sprowokowanie społeczeństwa do dyskusji. Trzeba wrzucić taki temat, którym ludzie będą żyli. To tak jak z powieścią sensacyjną - musi być na tyle ciekawa, byśmy chcieli ją dalej czytać. Podobnie z kampanią wyborczą - musi być w niej tak ciekawy temat, byśmy chcieli za nim podążać i każdego dnia czytać gazetę, słuchać wiadomości, by dowiedzieć się co nowego w tej politycznej historii. Takim tematem może być drożyzna, ale pojawią się wątki niezrealizowanych obietnic, nierównych szans rozwoju, pojawi się temat Euro 2012 oraz stadionów i dróg, które prawdopodobnie nie zostaną dokończone. Mogą też pojawić się kwestie związane z prezydencją w UE. My w Polsce zajmujemy się sami sobą, natomiast w Europie dzieją się rzeczy ważne, które zadecydują o naszej przyszłości na najbliższe lata.

- Jakich tematów politycy będą się bali jak ognia?
- Będą unikali tematów, które mogą odbić się rykoszetem. Jeżeli użyję czarnego PR, to muszę liczyć się z odwetem. Myślę, że kwestia Smoleńska nie będzie nadużywana, chyba że w kontekście relacji polsko-rosyjskich i pewnych zaniedbań, które się pojawiły. Samo "granie" Smoleńskiem tak naprawdę nikomu się nie opłaca.

- Wszystkie chwyty w kampanii będą dozwolone? Czy jeszcze jakichś jako wyborcy nie znamy?
- Zawsze takie elementy brukowe się pojawiają. Nie wiemy, czy ktoś podobny do Palikota, czy sam Palikot objawi swoją nową "prawdę". Nie sądzę, by to miało jakiś większy wpływ. Choć już ostatnio była taka próba.

- Dziadek z Wehrmachtu na pewno miał wpływ na wynik wyborów.
- Zapewne w pewnym stopniu tak. W tym kontekście warto zauważyć, że skierowanie przez sąd polityka na badania psychiatryczne można uznać za zupełnie nowy chwyt. To był taki temacik wrzucony przed kampanią wyborczą, by go potem wyciągnąć w czasie kampanii. I można było go rozegrać w wyjątkowo perfidny sposób. Według mnie sprawy osobiste czy światopoglądowe nie będą miały takiego znaczenia jak dobrze zaprojektowana narracja kampanii. Choć niewątpliwie ciekawe będzie obserwowanie poczynań Krzysztofa Piesiewicza, który zdecydował się na start do Senatu po aferze obyczajowej, w którą został wplątany.

- W czasie kampanii samorządowej pojawiła się plotka dotycząca życia rodzinnego jednego z kandydatów. Czy to początek nowego sposobu opisywania kandydatów?
- Ta plotka rzeczywiście krążyła w pewnych środowiskach, ale nigdy nie została użyta przez żadne z mediów.

- Sama?
- Gdyby pani zapytała o tę plotkę przeciętnego szczecinianina, to pewnie nic na ten temat by nie wiedział. Myślę, że nie miała ona znaczenia. Jednak każdy kandydat, który zdecydował się na start w wyborach musi zrobić dokładny rachunek sumienia - kiedy mandatu nie zapłacił, czy aby na kogoś kiedyś krzywo nie spojrzał... Konkurencja może wyciągnąć różne rzeczy i trzeba mieć na nie odpowiedź. Sztaby szukają haków na kontrkandydatów zazwyczaj po to, aby ich użyć w ramach retorsji. Właśnie przeczytałem, że jeden z kandydatów tłumaczy się z zarzutów, które anonimowo stawiane są mu na forach internetowych. Zgadzam się z nim, że wypisywanie oszczerstw pod pseudonimem jest nikczemne, ale odpowiadanie na nie też nie jest dobre.

- Okręg szczeciński uchodzi za najbardziej ciekawy po warszawskim, ponieważ tu startują znane nazwiska: Grzegorz Napieralski, szef SLD, z człowiekiem nr 2 w PiS - Joachimem Brudzińskim i popularnym Bartoszem Arłukowiczem.
- Każdy z nich zapewne mandat dostanie, chodzi tylko o liczbę głosów. Myślę, że do największej rywalizacji dojdzie pomiędzy Grzegorzem Napieralskim i Bartoszem Arłukowiczem. Arłukowicz startuje z bardziej popularnej listy PO, choć wcale nie jest powiedziane, że zrobi rewelacyjny wynik. Do tej pory pokazywał się jako polityk ideowy, a jego przejście do PO jest właśnie niewytłumaczalne z powodów ideowych. Zapewne straci więc część swoich wyborców.

- Lewica już teraz zastrzega, że Arłukowicz będzie miał lepszy wynik niż Napieralski, dlatego chcą porównywać go do Sławomira Nitrasa, który w ostatnich wyborach osiągnął 66 tysięcy głosów, co było absolutnym rekordem.
- Uważam, że Arłukowicz takiego dobrego wyniku nie zrobi. Jest nawet prawdopodobne, że ktoś inny z listy PO, przy odpowiedniej kampanii, może zagrozić mu w uzyskaniu najlepszego wyniku. Wszak to właśnie w PO zyskał wielu nowych nieprzyjaciół, bo w żadnej partii nie lubią "spadochroniarzy".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński