Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzko na Miodowej

gap
Sąsiedzki konflikt pomiędzy mieszkańcami budynku przy ul. Miodowej na Osowie w Szczecinie najprawdopodobniej zakończy się w sądzie. Już dwa lata toczy się wojna o zaśmiecone wspólne podwórko pomiędzy rodziną zajmującą mieszkanie pod nr 1, a pozostałymi mieszkańcami budynku.

Rencistka Irena Woźniak, mieszkająca pod trójką boi się przebywać w swoim mieszkaniu.
- Nie mogę wejść do swojego domu, bo pies i koty sąsiadów zabrudziły całe podwórko - twierdzi pani Irena. - Boję się im zwrócić uwagę, bo już raz mnie pobili.
- Z dzieckiem na spacer wyjść nie mogę - twierdzi kobieta spod dwójki. - Już dwa razy zalali mi łazienkę. Nawet nikt nie przeprosił. Jak próbowałam się z nimi dogadać, to mnie wyzwali. Tak się nie da dłużej żyć.
Gdy po odwilży, stopniał śnieg i podwórko koło budynku przy ul. Miodowej zamieniało się w śmietnisko, zdesperowani mieszkańcy poprosili o interwencję straż miejską. Przyjechała i wymusiła sprzątnięcie podwórka.
Druga strona konfliktu twierdzi, że to sąsiedzi zmówili się i sami zaczęli wojnę.
- Posprzątałabym wszystko wcześniej, ale śnieg leżał - wyjaśnia córka lokatorka spod jedynki. - Nie trzeba było wcale wzywać policji czy straży miejskiej. Sąsiedzi, którzy nas oczerniają nie są święci. Wyzywają nas i nie dają spokoju. Zmówili się przeciwko nam.
Tymczasem pani Irena nie może się nadziwić: - Po interwencji straży miejskiej śmieci zniknęły już po kilku godzinach. Dawno już tu nie było tak czysto.
Jednak to nie koniec konfliktu. Pojawił się nowy problem.
- Mieszkam sama i co miesiąc płaciłam prawie 700 złotych za prąd - wyjaśnia rencistka. - Wezwałam elektryka. Okazało się, że sąsiedzi nielegalnie podłączyli się do mojego źródła prądu.
Pani Irena zgłosiła sprawę do dzielnicowego.
- W sprawie kradzieży prądu zostanie wszczęte postępowanie sądowe - mówi sierżant Rafał Burmistrzak, dzielnicowy rejonu Osowo, Głębokie i Pilichowo. - Sąsiedzi chcą przekazać sprawę o zaśmiecanie terenu do sądu grodzkiego. Odbyły się już pierwsze przesłuchania świadków.
Jak się dowiedzieliśmy coraz częściej spory sąsiedzkie kończą się w sądzie.
- W bardzo wielu przypadkach mieszkańcy wielorodzinnych domów nie potrafią się dogadać - tłumaczy sierżant Burmistrzak. - Spotykają się na sali sądowej. Na rozprawy czekają nawet po kilka miesięcy. W sądzie dochodzą do porozumienia. Jednak gdy wracają do domu nic się nie zmienia. Wojna sąsiedzka trwa nadal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński