Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogatej Japonii nie brakuje problemów

Michał Kleiber
Kleiber: W Japonii dyskutuje się o podwyżce pensji
Kleiber: W Japonii dyskutuje się o podwyżce pensji TORU YAMANAKA / AFP / EAST NEWS
Japonia ma złe perspektywy demograficzne. Za 40 lat liczba pracujących spadnie z obecnych 78 mln do 44 mln - pisze prof. Michał Kleiber, naukowiec, były minister nauki, prezes Polskiej Akademii Nauk, odznaczony Orderem Orła Białego.

Kolejny pobyt w Japonii, którą z zawodowych powodów odwiedzam regularnie każdego roku i gdzie przed laty długo mieszkałem, potwierdził wiele z moich poprzednich doświadczeń, ale przyniósł mi także masę nowych wrażeń. Zacznijmy od Kioto. W tym przesiąkniętym tradycją mieście ma się nieodparte wrażenie, że czas już dawno temu stanął tu w miejscu. Wizerunek miasta zdominowany jest przez prastare obiekty kultu religijnego, tradycyjne hoteliki, muzea i mieszkańców nie stroniących od elementów wielowiekowej tradycji w swych codziennych ubiorach. Za jeden z wyjątków w tym obrazie uznać można jednak wspaniałe centrum kongresowe na obrzeżach miasta. Uświadamiam sobie to szczególnie wyraźnie będąc współorganizatorem corocznego spotkania polityków, naukowców i przedstawicieli biznesu z całego świata, prowadzących w centrum pasjonujące dyskusje o bardzo współczesnych sprawach. O wyzwaniach przyszłości mówił także zawsze obecny na spotkaniu premier Japonii Shinzo Abe (o czym niżej), przedstawiając na tym tle, jak każdy doświadczony polityk, optymistyczną wizję rozwoju swego kraju.

W Tokio inaczej - mimo też wszędzie obecnej historii i tradycji miasto wywiera wrażenie swą wielkością, znakomitą organizacją życia publicznego, nieprawdopodobnie rozbudowaną siecią linii metra czy liczbą nowoczesnych biurowców. To wszystko niejako zmusza do wiary w optymistyczną przyszłość kraju. Taką refleksję wywołało u mnie także uczestnictwo w zainicjowanej przez premiera Abe debacie o międzynarodowej współpracy dotyczącej zmian klimatycznych i sposobów ograniczania emisji gazów cieplarnianych, dobrze dokumentujące poczucie odpowiedzialności obecnego rządu za sprawę o wielkim ponadnarodowym charakterze.

Realne zarobki w Japonii od dekady notują roczny spadek na poziomie 1-3 proc. Kolejne rządy obiecują zmianę

Niezależnie jednak od moich pozytywnych wrażeń i optymizmu premiera w Japonii nie brakuje wielkich wyzwań i bardzo kontrowersyjnych tematów dyskusji. Dla przykładu - co roku jesienią opinia publiczna w Chinach i Korei obserwuje z uwagą wizyty polityków japońskich w położonym w centrum Tokio shintoistycznym sanktuarium Yasukuni. Dla azjatyckich obserwatorów sprawa ta jest symbolem sposobu rozliczania się Japonii ze swą skomplikowaną przeszłością. Trudno się temu dziwić, bowiem w świątyni oddawany jest hołd poległym w II wojnie światowej żołnierzom japońskim i ich przywódcom. Tych ostatnich w liczbie 14 (łącznie z ówczesnym premierem) skazano po wojnie na śmierć i stracono w tzw. procesie tokijskim przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym dla Dalekiego Wschodu. W minionym roku sanktuarium odwiedziło aż 85 parlamentarzystów i dwu ministrów, choć sam premier swoim już trzyletnim zwyczajem przesłał jedynie rytualna ofiarę. Sprawa wywołała więc znowu wielkie oburzenie w Pekinie i Seulu, gdzie uważa się te obchody za symboliczny dowód lekceważenia przez Japonię skutków zbrodni popełnionych przez ten kraj w przeszłości. A to oczywiście szalenie utrudnia pełną normalizację stosunków miedzy tymi państwami. W podobnym silnie upolitycznionym duchu toczy się debata na temat wycofania przez Japonię tegorocznej składki do UNESCO w proteście przeciw uwzględnieniu przez tę organizację w prestiżowym programie „Pamięć świata” dokumentów dotyczących masakry dokonanej przez wojska japońskie w roku 1937 w mieście Nankin (wówczas stolicy Chin).

Jeszcze innym tematem wzbudzającym w Japonii wielkie emocje jest sprawa zaproponowanej przed czterema laty przez będącą wówczas w opozycji partię Liberalno-Demokratyczną (kierowaną przez Shinzo Abe) nowelizacja konstytucji. Powodem tej inicjatywy była rosnąca potęga Chin, nieprzewidywalność wydarzeń w Korei Płn. i coraz silniejsze przekonanie Japończyków o realności zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju. Od tego czasu trwa dyskusja nad ewentualnymi zmianami, mającymi wzmocnić obronne zdolności kraju. Militaryzacja całego regionu jest ewidentna. Chiny w okresie ostatniej dekady zwiększały swój budżet o średnio 9,5 proc., zaś na sztucznie stworzonych przez Pekin wyspach na spornych wodach Morza Południowochińskiego dochodzi coraz częściej do, na razie na szczęście bezkrwawych, starć pomiędzy okrętami straży przybrzeżnych różnych państw.

Japonia od czterech lat konsekwentnie zwiększa swój budżet obronny, który w przyszłym roku po raz pierwszy przekroczy 50 mld dolarów (czyli stanie się zbliżony do wydatków na ten cel we Francji czy Indiach i znacznie większy niż w Niemczech) i którego znaczna część przeznaczona będzie na modernizację rodzimej tarczy antyrakietowej. Z drugiej strony naznaczeni traumą hiroszimską mieszkańcy wysp japońskich są ciągle nastawienie bardzo pacyfistycznie, co jest powodem dla którego rząd wycofał się (na razie?) z planowanych zmian w konstytucji, mających umożliwić wzmocnienie polityki państwa w zakresie obronności. Do dyskutowanych spraw dotyczących bezpieczeństwa zaliczyć chyba można także kontrowersje dotyczące politycznej aktywności posiadaczy podwójnych paszportów. Problem wywołany został przez nowowybranego lidera opozycyjnej Partii Demokratycznej mającego, oprócz japońskiego, także obywatelstwo tajwańskie. Trwająca debata przeciwstawiająca pożądane międzynarodowe doświadczenie i otwartość na świat lojalności wobec Japonii obfituje w wiele ciekawych głosów dokumentujących dzisiejszy stan ducha tamtejszego społeczeństwa.
Do momentu zadeklarowania przez prezydenta Donalda Trumpa wycofania się z umowy o wolnym handlu (TPP, TransPacific Partnership) pomiędzy USA a 11 państwami Azji Południowo-Wschodniej bardzo ważnym tematem debaty publicznej była sprawa ratyfikacji tej umowy przez Japonię. Przytaczane argumenty były dla nas szczególnie ciekawe ze względu na oczywiste podobieństwo tych kłopotów do kontrowersji wzbudzanych przez w dużej mierze analogiczne porozumienia Unii Europejskiej - TTIP z USA i CETA z Kanadą. Podobny był także główny powód konfliktu, czyli kwestia importu produktów spożywczych - nie przez przypadek japońska opozycja gwałtownie domagała się dymisji ministra rolnictwa, będącego zwolennikiem ratyfikacji umowy. Problem był poważny, bowiem rząd premiera Abe chciał uczynić z szybkiej decyzji o podpisaniu umowy istotny element swej polityki gospodarczej, a opozycja wydawała się być w tej sprawie nieugięta.

Pozostając przy tematach gospodarczych wypada wspomnieć jeszcze o prowadzonych od dekad dyskusjach o podwyższeniu japońskich pensji - znowu, choć przy oczywistych wszystkich różnicach, podobieństwo do sytuacji w naszym kraju jest uderzające. Burzę polityczną wywołał niedawny raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w którym wyraźnie zachęcono japońskie korporacje do podwyższenia uposażeń pracowników o co najmniej 5-10 proc. Realne zarobki w Japonii wykazują od dekady coroczny spadek na poziomie 1-3 proc. w stosunku do roku poprzedniego, z jednym tylko wyjątkiem roku 2010. W ostatnim dwudziestoleciu realne wynagrodzenia wzrosły tylko o 0,3 proc., mimo iż wszystkie kolejne rządy obiecywały zmianę tej sytuacji. Szczególny nacisk kładzie na to obecny rząd, bowiem premier Abe całą swoją polityczną pozycję opiera na skuteczności swojego planu ożywienia gospodarczego. Nie dziwi więc jego ostatni apel o rozważenie podwyżek skierowany do największej organizacji pracodawców. Taki był bowiem ukryty zamysł rządu przy wprowadzaniu obniżki w podatku korporacyjnym - wyższe pensje w zamian za mniejszy podatek. Ale firmy najwyraźniej wola gromadzić rezerwy finansowe i utrzymywać niski poziom zarobków bojąc się, że rząd zamierza niebawem podwyższyć opłaty na świadczenia społeczne, co wobec starzenia się społeczeństwa i zmniejszania się siły roboczej wydaje się być nieuchronne. Perspektywy demograficzne też nie są dobre - dzietność na poziomie 1,5 na kobietę i dochodzący do trzydziestki wiek zawierania pierwszego małżeństwa przez kobiety (mężczyźni już dawno przekroczyli tę granice) jest olbrzymim wyzwaniem dla wprowadzanych zmian w polityce prorodzinnej. Szczególnie jeśli zna się prognozy mówiące, że za 40 lat liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie w Japonii z obecnych 78 mln do 44 mln. Już dzisiaj ponad 80 proc. firm deklaruje poważne kłopoty ze znalezieniem pracowników.

Na razie trwa spór z pracodawcami, w którym dodatkowym istotnym elementem są dane dotyczące przepracowania pracowników są zastraszające - znaczący odsetek przedsiębiorstw deklaruje przeciętną liczbę nadgodzin statystycznego pracownika na zastraszającym poziomie ponad 80 godzin miesięcznie! Dowodem na ogrom problemu niech będzie fakt, iż nowa burmistrz Tokio (reprezentująca największa partię opozycyjną i mająca w opinii wyborców zasadniczo zmienić nadwątlony aferami wizerunek dotychczasowych rządów w mieście) zabroniła swym pracownikom pozostawać w pracy dłużej niż do godz. 20! Droga do poprawy sytuacji na rynku wydaje się odległa jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż produktywność japońskiego pracownika jest ciągle relatywnie niska - generuje on w ciągu godziny tylko 39 dol. PKB wobec amerykańskiej średniej 62 dol. (dla porównania - w Polsce 28 dol., w UE średnio 48). W dodatku trudno w Japonii liczyć na istotne wsparcie rozwoju gospodarki przez imigrantów. Wyspiarskiemu społeczeństwu o niezwykle silnej i specyficznej kulturze trudno przekonać się do przyjmowania obcokrajowców. Jest ich obecnie ok. 2 proc. w 127-milionowej populacji kraju przy średniej dla państw OECD na poziomie 12 proc! Czyli znów, przy wszystkich różnicach nie trudno dostrzec podobieństwo tych kłopotów do naszych.

Ciekawostką niech będzie, że wśród środków zaradczych rząd proponuje m.in. zwiększenie nacisku na naukę angielskiego, z obniżeniem wieku rozpoczęcia obowiązkowej nauki przez dzieci z 10 lat obecnie do lat 8. Może tak by tak u nas pomyśleć o czymś podobnym?

Przemilczę tym razem problemy dotyczące japońskiej energetyki, choć uruchomienie trzeciego bloku elektrowni jądrowej Ikata, zamkniętej po katastrofie w Fukushimie wywołało kolejną gorącą debatę, a 10-procentowy wzrost importu skroplonego gazu ziemnego i widoczny odwrót od węgla są z naszej perspektywy wydarzeniami bardzo ciekawymi. Pominę też znamienny dla mądrej, proinnowacyjnej polityki fakt, iż w trakcie pobytu pod koniec roku 2015 byłem świadkiem euforii związanej z przyznaniem japońskim uczonym aż dwu nagród Nobla, a w ubiegłym roku otrzymał tę nagrodę kolejny Japończyk. A także niezwykle ciekawą i budzącą olbrzymie emocje, choć bardzo specyficzną ze względu na wymieszanie wątków gospodarczych, kulturowych i urbanistycznych sprawę planu likwidacji największego na świecie targu rybnego w tokijskiej dzielnicy Tsukiji (codziennie 1800 ton produkcji, 630 hurtowni, 42 tys. odwiedzających). Te tematy, tak różne, a jednocześnie tak dobrze charakteryzujące dzisiejsza Japonię, zasługują bowiem z pewnością na oddzielne, dłuższe refleksje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bogatej Japonii nie brakuje problemów - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński