Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błędy agencji sprawiły, że stracili rodzinną ziemię

Agnieszka Tarczykowska [email protected]
– Takie spustoszenie przed naszym domem zrobili sąsiedzi. Wycięli wszystkie drzewa i zagrodzili nam drogę do posesji – mówi Anna Adamelak.
– Takie spustoszenie przed naszym domem zrobili sąsiedzi. Wycięli wszystkie drzewa i zagrodzili nam drogę do posesji – mówi Anna Adamelak. Agnieszka Tarczykowska
Krzywice. Od jedenastu lat rodzina Adamelaków, z małej wsi pod Osiną, walczy o rodzinną ziemię. Ludzie czują się oszukani przez Agencję Nieruchomości Rolnych i cierpią nie za swoje winy.

- Jesteśmy wykończeni psychicznie i czujemy się skrzywdzeni przez szereg osób, które lekceważyły prawo i w żywe oczy nas okłamywały - mówi Anna Adamelak z Krzywic w gminie Osina. - Największy żal mamy do Agencji Nieruchomości Rolnych, bo przez jej błędy sąsiedzi zgotowali nam koszmarne życie.

Rodzice pana Jana wiele lat temu zdali ziemię za rentę. Potem, w latach 90, była taka możliwość i wystąpili o zwrot ziemi, łącznie 2 ha i 15 arów.

Błąd urzędników sprawił, że udało się odzyskać tylko jej część, mniejszą o 1 ha i 83 ary. Działka o tej powierzchni pozostała w dzierżawie sąsiadów Adamelaków.

- Doszły nas słuchy, że sąsiedzi chcą wykupić to, co dzierżawili, więc my w 2000 roku zwróciliśmy się do ANR o odzyskanie reszty ziemi - tłumaczą.

- Usłyszeliśmy, że dzierżawa jest na 10 lat i sprzedaż jest niemożliwa. W 2004 roku sąsiedzi wystąpili o
odsprzedanie im dzierżawionej ziemi. ANR, bez powiadomienia nas, ogłosiła przetarg i tak 17 grudnia 2004 roku sprzedała dzierżawcy ziemię. Nie pomogły listy, prośby, błagania. Za każdym razem okłamywano nas, zwodzono i wreszcie perfidnie oszukano. Mamy na to całe teczki dokumentów, z datami i podpisami także ówczesnych dyrektorów ANR, głównie Tadeusza Olecha i Romana Kobylińskiego.

Adamelakowie pisali odwołania do ANR w Warszawie. W tym czasie ustanowili postępowanie spadkowe.

- Ustanowiono je w 2005 roku, ale znów zadziałano przeciwko nam wcześniej, bo w grudniu 2004 roku przedmiotowa działka, bez naszej wiedzy została sprzedana sąsiadom, byłym dzierżawcom - dodają pokrzywdzeni. - Kontaktowaliśmy się z ówczesnym dyrektorem ANR, prosiliśmy o zbadanie sprawy. Bez efektu. O sprawiedliwość rozpoczęli walkę w ANR w Warszawie.

- Wtedy pojawiło się światełko w tunelu - mówi pani Anna. - Dano nam nadzieję, że odzyskamy ojcowiznę. Potwierdzono naszą rację. I nagle wszystko się zawaliło. Znaleźli przepis, że jako spadkobiercy nie mamy prawa do ziemi, bo pierwszeństwo ma dzierżawca.

W 2008 roku ANR z Warszawy poinformowało Adamelaków, że w 2006 roku odebrano działkę dzierżawcy i przekazano na własność ANR, informując o przetargu.

- Wystąpiliśmy więc znów o kupno działki, ale już nie całości, tylko niewielkiej części, przez którą przebiega droga dojazdowa i skrawka, na którym rosną drzewa - dodaje pani Anna.

- Nie było żadnego przetargu - podkreślają Adamelakowie. - Sąd wreszcie wydał wyrok, dając prawo własności dzierżawcy i na tym stanęła nasza 11-letnia walka o ojcowiznę. Jednocześnie zaczęła się walka z sąsiadami o ocalenie naszych drzew i ustanowienie drogi dojazdowej do gospodarstwa.

Adamelakowie się nie poddają. Wynajęli prawnika i będą dalej sądzić się o swoje.

Gmina Osina nie jest stroną w sprawie, ale wójt zapewnia, że zapoznał się ze sprawą i pokrzywdzona rodzina może w sądzie zawalczyć o drogę.

- Istnieje prawna możliwość wystąpienia do sądu o ustanowienie służebność drogi koniecznej - przyznaje Krzysztof Szwedo, wójt Osiny.

Sąsiedzi Adamelaków temat kwitują krótko.

- Zawiniła ANR i niech do nas nie mają pretensji - mówi sąsiad pokrzywdzonej rodziny.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński