MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Miłoszewski po pierwszym zwycięstwie w finale Orlen Basket Ligi: Na razie nic nie wygraliśmy

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Arkadiusz Miłoszewski
Arkadiusz Miłoszewski Przemyslaw Swiderski
King Szczecin świetnie rozpoczął finałową rywalizację z Treflem Sopot. Wygrał piątkowe spotkanie na parkiecie sopockiej drużyny 82:73 i była to w pełni zasłużona wygrana. Drugi mecz w niedzielę.

- Wiedzieliśmy, że będzie ciężki mecz. Sopot gra równo przez 40 minut i to ta drużyna potwierdziła. Z nimi często nie wystarczy walczyć przez 40 minut, ale nawet dłużej – mówił Andrzej Mazurczak, rozgrywający Kinga. - Przyjechaliśmy po dwa zwycięstwa i pierwszy krok zrobiliśmy. W niedzielę chcemy postawić ten drugi mecz.

- Poza pewnymi detalami – nie wypadliśmy źle w obronie przeciwko najlepszej ofensywie w lidze – stwierdził Żan Tabak, trener Trefla. - Oczywiście będziemy musieli trochę pozmieniać przed drugim meczem. Mieliśmy problemy w ataku, do przerwy nie trafialiśmy za trzy, a w samej końcówce spudłowaliśmy kilka ważnych rzutów spod kosza. To pierwszy mecz serii – zobaczymy powtórkę, będziemy analizować i wyciągniemy wnioski.

- W obronie nie było źle, ale mieliśmy kłopot w ataku i mieliśmy za dużo strat po których King zdobywał łatwe punkty. To trzeba ograniczyć – dodał Geoffrey Groselle, środkowy Trefla.

King przystąpił do meczu wypoczęty, ale też trochę spięty. Sam początek meczu był średni, ale jak zespół się rozegrał to na dobre przejął inicjatywę.

- Spodziewaliśmy się tak ciężkiego meczu. Były obawy ze względu na naszą przerwę w grze, bo przecież ostatni mecz rozegraliśmy w poprzedni czwartek. Siłą Trefla jest agresywna obrona, ale i rozbudowany atak. Byliśmy przygotowani na ich pomysły, celowo zostawiłem grę jeden na jednego, bez podwajania, ale były z tym kłopoty, podobnie ze zbiórkami. To nam uciekło, ale kontrolowaliśmy to naszym talentem w ataku. Mamy ludzi, którzy potrafią trafić. W końcówce pokazaliśmy pazur – szczególnie Mazurczak i Meier, ale i cały zespół bardzo mocno pracował w obronie. Do poprawy – kilka elementów w obronie, ale i zbiórki. Na razie nic nie wygraliśmy. Musimy odnieść jeszcze trzy zwycięstwa – podkreślał Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga.

Emocje były do końca, choć w połowie trzeciej kwarty King prowadził różnicą 17 punktów. Wystarczyło kilka niewykorzystanych rzutów, gospodarskich gwizdków i ten dystans zaczął topnieć. Trefl złapał świetny rytm, zbliżył się na punkt, ale King przełamał go.

- Nie staram się kontrolować wyniku, gdy jest na plus. Próbowałem wszystkiego, by to zatrzymać powrót Trefla, ale w końcu się udało – mówił szkoleniowiec Wilków. - Wiem, że w kolejnym spotkaniu nie możemy pozwolić Groselle’owi, by rzucał swobodnie spod kosza. Trefl poszedł w tym kierunku, ale też zaciął się jego odwód. W walce o zbiórki – popełnialiśmy błędy jako zespół. Możemy to ograniczyć.

Na finiszu rolę lidera w Kingu wypełnił Andrzej Mazurczak, którego Miłoszewski w dwóch pierwszych kwartach oszczędzał.

- Do przerwy brakowało mi jego punktów, ale próbowałem grać Mattem Mobley’em i to nie wychodziło. W drugiej połowie trzeba było wrócić do starych nazwisk – dodał trener.

- Grać w finale z Treflem to coś innego niż w rundzie zasadniczej. Tamte spotkania nie mają znaczenia, tym bardziej, że Sopot dłużej budował swoją ekipę. U nas zmiany nastąpiły niedawno. Nasza gra też się automatycznie zmieniła, ale mentalność jest ta sama – chcemy wygrywać – mówił Mazurczak.

Mecz nr 2 w niedzielę o godz. 20 - również w Sopocie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO-EURO ODC-3 PRZED MECZEM POLSKA - AUSTRIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński