Dochodziła północ (bliskie dwie godziny po meczu), a grupa sympatyków Kinga czekała na cały zespół przy autokarze. Chcieli podziękować za sezon, pocieszyć po ostatniej porażce. Musieli jednak odpuścić, bo przed nimi była podróż powrotna, a część graczy nadal przebywała w mixed zonie.
Nastroje - co zrozumiałe - były kiepskie u wszystkich.
- Bolą okoliczności. Prowadziliśmy 3:1 i brakowało jednego zwycięstwa do złotych medali - mówił pan Tomek.
King naprawdę dokonał tragicznej sztuki. Mógł ten finał zamknąć w pięciu, sześciu meczach, ale pozwolił rywalom się odrodzić. Przed siódmym meczem kibice postanowili wesprzeć drużynę przed wyjazdem do Sopotu. Była motywacja, były optymistyczne deklaracje, ale nie przełożyło się to na grę. W niedzielny wieczór King był słabszy.
- King musi uważać na początek spotkania. Pierwsze minuty będą bardzo ważne - trzeba budować wynik i pewność siebie - mówił przed pierwszym gwizdkiem Marek Łukomski, były trener Kinga, a obecnie telewizyjny ekspert.
Na ten sam element zwracało uwagę wielu innych byłych graczy czy trenerów, ale nie ekipa Wilków. Trefl z łatwością wypracował sobie dziesięciopunktową zaliczkę i ją kontrolował. King szarpał, próbował, a gdy nawet zmniejszał straty do pięciu, sześciu oczek, to po chwili pozwalał rywalom na odbudowę. W grze Trefla było widać determinację, większy spokój, skuteczność. Po stronie Kinga takich plusów było niewiele. Po przerwie długo nie było przełomu i na koniec trzeciej kwarty Trefl prowadził 58:44.
Ostatnią kwartę King rozpoczął od mocnego uderzenia (8:0) i gdyby trafiał trójki, pewnie dopadłby przeciwnika. Ale pudłował niemiłosiernie (8/33 w całym meczu) i Trefl urywał kolejne minuty, pilnował różnicy. Na 100 sekund przed końcem meczu zrobiło się 72:66 i King miał piłkę. Tyle że Przemysław Żołnierewicz, zamiast spróbować rzucić za trzy z czystej pozycji, wjechał pod kosz i stracił piłkę. Trefl przetrzymał, kontrolował wynik rzutami osobistymi i choć nie miał wiele lepszej skuteczności, to wygrał. Blisko 10 tys. kibiców mogło świętować, a wielu szczecińskich kibiców skryło głowy w rękach czy pod koszulkami. Drużyna odebrała medale, pamiątkowy puchar, ale już na specjalną sesję zdjęciową ochoty nie miała.
- Co dalej? Nie wiem. Na razie zaoszczędziliśmy sporo kasy - stwierdził z przekąsem Krzysztof Król, prezes klubu.
Drużynę czeka przebudowa. Ważne umowy mają Andrzej Mazurczak, Kacper Borowski, Tony Meier, Przemysław Żołnierewicz i trener Arkadiusz Miłoszewski. Może zostanie jeszcze ktoś z trójki Zac Cuthbertson, Avery Woodson, Michał Nowakowski. Pozostali gracze mogą odejść.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?