Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zeznawali dziennikarze

Marek Rudnicki, 23 listopada 2004 r.
Oskarżeni wchodzą na salę rozpraw.
Oskarżeni wchodzą na salę rozpraw. Marcin Bielecki
- Prezes W. ciągle nas okłamywał, podczas gdy produkcja w zakładzie szła, a my nie dostawałyśmy pieniędzy - zeznawała jedna ze szwaczek ZPO "Odra" na wczorajszym procesie stoczniowców oskarżonych o pobicie i znieważenie byłego prezesa tych zakładów.

Miesiąc temu zeznania składali głównie stoczniowcy. Wczoraj księgowy firmy, szwaczki i dziennikarze, którzy byli świadkami zdarzeń sprzed dwóch lat. W przeciwieństwie do poprzedniej rozprawy tym razem stawiły się tłumnie szwaczki "Odry", gorąco komentujące na bieżąco zeznania świadków.

- Co on gada, jakie 500 zł dawali, a 20 zł to nie łaska - przypominały szwaczki, gdy zeznawał główny księgowy firmy. Księgowy mówił między innymi o średniej pensji szwaczek wynoszącej 800-1000 zł i wypłacanym zamiast niej zadatku wielokrotnie niższym.

Do zdarzeń, które stały się przyczyna procesu doszło w sierpniu 2002 r., kiedy to przedstawicielki szwaczek ZPO "Odra" opowiedziały stoczniowcom, jak są wykorzystywane przez prezesa Henryka W., który nie płacił pensji. Na pytanie szefa komitetu protestacyjnego Janusza G., czy mają pomóc szwaczkom, zebrani na wiecu stoczniowcy jednogłośnie odpowiedzieli, że tak i ruszyli pod "Odrę".

Tam doszło do próby wsadzenia prezesa na taczkę, w wyniku której doznał obrażeń ciała.

Dziennikarze na wczorajszej rozprawie byli na ogół bardzo wstrzemięźliwi w przypominaniu szczegółów tamtych zdarzeń.

Wszyscy odwołali się do zeznań złożonych w prokuraturze tuż po zdarzeniach. Sędzia kilku z nich pytał, dlaczego nie udzielili pomocy.

- Moim zdaniem nie udzieliliśmy pomocy prezesowi Walusiowi, bo nie było takiej potrzeby - odpowiedział wprost Grzegorz Gibas dziennikarz Polskiego Radia Szczecin. Jego stwierdzenie przyjęte zostało przez szwaczki burzliwymi oklaskami. Szwaczki, obserwujące rozprawę za specjalną szybą, oddzielającą publiczność od sali rozpraw, podpowiadały dziennikarzom:

- Niech sędzia sprecyzuje, komu miał pan pomóc.

Na pytanie sądu o powód zdarzeń dziennikarze stwierdzali, że w ich opinii główną przyczyną był fakt, iż prezes nie chciał wyjść do czekających przed gmachem ZPO "Odra" stoczniowców i szwaczek by wyjaśnić, dlaczego nie płaci swoim pracownikom.

- Być może to właśnie odmowa tego wyjścia do ludzi była faktyczną przyczyną wybuchu agresji - stwierdził Marcin Bielecki fotoreporter "Głosu Szczecińskiego".

Ukryty sens tej wypowiedzi przewijał się też w rozmowach stoczniowców podczas przerwy w procesie. Przypominali, że prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, gdy wcześniej szwaczki zawiadomiły ją o łamaniu prawa przez prezesa Henryka W.

- Dopiero, gdy stoczniowcy pomogli szwaczkom, to prokuratura nagle się obudziła, ale tylko w tym celu, by nas oskarżyć - mówił z goryczą Zbigniew W. jeden z oskarżonych stoczniowców.

Kolejna rozprawa za miesiąc.

***

Prokuratura Rejonowa Szczecin-Śródmieście oskarżyła na początku ubiegłego roku szefa Komitetu Protestacyjnego Stoczni Szczecińskiej Janusza G. oraz pracownicę zakładu "Odra" w Szczecinie Jolantę R. o ubliżanie Henrykowi W. byłemu prezesowi "Odry". Dodatkowo tego pierwszego o zmuszanie Henryka W. do "określonych zachowań".
Kilka zaś miesięcy wcześniej sześciu innych stoczniowców o udział w pobiciu Henryka W. i również o zmuszanie go do "określonych zachowań". Ponadto jednemu z oskarżonych prokuratura zarzuciła też znieważanie prezesa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński