Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie kłopoty pani prezes. Banki żądają pieniędzy, pensjonariusze też mają pretensje

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
- Przyznaję się do tego, co zarzucił mi prokurator - powiedziała w poniedziałek w sądzie prezes pewnej spółki. Ale twierdzi, że do wyłudzenia kredytów i podatku VAT była zmuszana. W tle sprawy grupa seniorów, którzy zarzucają jej, że źle ich traktowała. - To nieprawda - odpowiada pani prezes. I też wytacza swoje argumenty.

Agnieszka G. ma 31 lat. Z wykształcenia jest ekonomistką. W poniedziałek na ławie oskarżonych tylko raz pokazała emocje. Gdy ktoś z publiczności zarzucił jej, że nie była lojalna wobec pensjonariuszy domu pomocy społecznej Marina w Szczecinie.

- To nieprawda - odpowiedziała wyraźnie zdenerwowana.

Proces, w którym jest oskarżona, dotyczy wyłudzenia pięciu kredytów na łączną kwotę ponad 300 tys. zł oraz przejęcia ponad 120 tys. nienależnego podatku VAT.

- Wraz z inną osoba wprowadziła pracownika banku w błąd w ten sposób, że przedstawiła nieprawdziwe informacje co do wysokości swoich dochodów oraz zdolności kredytowej. Wystawiała też nierzetelne faktury na usługi, których nie wykonała, co doprowadziło do wypłaty na jej rzecz nienależnego podatku VAT - oskarżał prokurator.

Agnieszka G. była szefową spółki D., związanej ze stowarzyszeniem obywatelskim Marina, które prowadzi dom pomocy społecznej. Stowarzyszenie było wiele razy opisywane w mediach, bo pojawiały się zarzuty, że w siedzibie przy ulicy Przestrzennej panują fatalne warunki dla podopiecznych, a budynek jest w złym stanie technicznym.

Dwa lata temu budynek został zamknięty, a DPS musiał się przenieść w inne miejsce.

- Nasi podopieczni są zadowoleni, bo mamy wykwalifikowaną kadrę opiekunów, w tym pielęgniarki - mówi Jacek Sz., współtwórca DPS i członek stowarzyszenia Marina.

Sz. ma bogatą przeszłość. W przeszłości był właścicielem sieci kantorów, a media opisywały jego problemy z prawem.

Według Agnieszki G., to Jacek Sz. namawiał ją do brania kredytów.

- Nawet zmuszał. Mówił, że to ja jestem prezesem i za wszystko odpowiem. Podpisywałam dokumenty, bo się bałam - mówiła w śledztwie Agnieszka G.

Twierdzi, że próbowała zapobiec wielu transakcjom, które według niej byłby szkodliwe dla spółki. Dlatego m.in. ukryła dowód osobisty jednej z osób i w ten sposób nie doszło do transakcji u notariusza.

Zaciągając kredyty posługiwała się kontraktem menadżerskim, który zaproponował jej Jacek Sz. Ale w kontrakcie były podane kwoty wynagrodzenie, które okazały się nieprawdziwe. A to właśnie m.in. na podstawie tego kontraktu banki uznawały, że pani prezes jest wiarygodnym kredytobiorcą.

Co się działo w Marinie

Drogi pani prezes i Jacka Sz. już się rozeszły. W poniedziałek do sądu przyszła grupa podopiecznych DPS „Marina”, którą przyprowadził Jacek Sz. Zarzucają Agnieszce G., że przejęła ich pieniądze i źle ich traktowała.

Kobieta odrzuca zarzuty i zawiadomiła prokuraturę o tym co działo się w DPS pod rządami Jacka Sz. Według niej w latach 2011-2017 dochodziło do narażenia pensjonariuszy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia ze strony opiekunów.

Jeden z podopiecznych miał przez to dostać odleżyn. Sprawa trafiła nawet na biuro ministra sprawiedliwości. Niedawno prokuratura umorzyła sprawę. Przyznała, że w DPS źle się działo (kary administracyjne, nakaz wyprowadzki), ale większość pensjonariuszy jest zadowolona z usług.


ZOBACZ TEŻ:


ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński