Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie wydarzeń z października 2018 w sądzie przy ulicy Małopolskiej w Szczecinie. Mężczyzna najpierw zaatakował siekierą strażnika, a potem zaczął wnosić kanistry z benzyną. Miał też gotową podpałkę. Do tragedii nie doszło, bo napastnika powstrzymali petenci sądu.
Na ławie oskarżonych zasiądzie 45-letni Szymon S., lekarz psychiatra ze Szczecina. Od kilkunastu miesięcy siedzi w areszcie. Proces rozpocznie się w lutym. Prokuratura zarzuca mu usiłowanie zabójstwa oraz próbę spalenia sądu.
- W zamiarze bezpośrednim usiłował sprowadzić bezpośrednie niebezpieczeństwo eksplozji materiałów łatwopalnych w postaci benzyny, zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach - wyjaśnia prokurator Agnieszka Lorenc z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Według śledczych w chwili czynu lekarz miał znacznie ograniczoną poczytalność. Grozi mu dożywocie.
- Znaczny stopień ograniczenia poczytalności i pokierowania swoim postępowaniem może być okolicznością, która wpłynie na wymiar kary, ale sąd to będzie badał m.in. na podstawie opinii biegłych - wyjaśnia sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
ZOBACZ TEŻ: Atak na sąd w Szczecinie. Zarzut usiłowania zabójstwa za atak na strażnika. Jest areszt dla sprawy
Frustracja narastała
Oskarżony od pięciu lat walczył przed sądami o pełne prawo opieki nad sześcioletnim synem. W czerwcu 2018 na balkonie mieszkania przy ulicy Małopolskiej wywiesił baner z napisem „Sędzino, ile dzieci dzisiaj skrzywdziłaś zabierając im ojca?”. Miejsce nie było przypadkowe. Napis zawisł na przeciw sądu.
- Dopiero niedawno udało mi się wywalczyć ograniczone prawa rodzicielskie, natomiast przez trzy lata, mimo że miałem prawo do kontaktów z synem, to te kontakty nie były realizowane. Nie byłem wpuszczany ani ja, ani kurator sądowy - mówił.
Sędzie, które zajmowały się jego sprawą, nazwał „zbrodniarkami”.
Nikt wtedy nie miał pojęcia, że frustracja mężczyzny narasta. Kilka tygodni później przegrał w sądzie kolejną sprawę. Być może wtedy podjął decyzję o zemście. 12 października 2018 r. przyjechał pod sąd na ulicy Małopolskiej. W samochodzie miał siedem pojemników z benzyną. Łącznie 140 litrów. Do sądu wszedł najpierw z siekierą, młotkiem ciesielskim oraz podpałką.
- Wszedł do sądu i od razu rzucił się na ochroniarzy, bo myślał, że mają broń. Miał też przy sobie błyskawiczną podpałkę do benzyny - opowiadał Bartłomiej Kostecki, jeden z dwóch mężczyzn, którzy powstrzymali napastnika.
ZOBACZ TEŻ:
Po uderzeniu ochroniarza lekarz zablokował siekierą drzwi wejściowe i poszedł do samochodu po kanistry.
- Gdy szedł do sądu z tymi kanistrami, ja poszedłem z nim i rzuciłem się na niego. Z sądu akurat wychodził inny pan, który uderzył napastnika w twarz. Dzięki temu mogliśmy go obezwładnić. Założyliśmy mu kajdanki - mówił Kostecki.
Podczas zatrzymania Szymon S. krzyczał, że sąd zniszczył mu rodzinę.
CZYTAJ TEŻ:
Atak na sąd w Szczecinie. Wstrząsająca relacja świadka, który zatrzymał napastnika
CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE:
Atak siekierą w sądzie w Szczecinie! Mężczyzna miał kanistry z benzyną. Ranny strażnik [WIDEO]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?