Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin: pracowity wieczór na oddziale chirurgicznym

Piotr Jasina
Lekarze apelują o ostrożność, do czego też się przyłączamy. Ku przestrodze pokazujemy, czym może skończyć się zabawa z petardą.
Lekarze apelują o ostrożność, do czego też się przyłączamy. Ku przestrodze pokazujemy, czym może skończyć się zabawa z petardą. Andrzej Szkocki
Na nowy rok praktycznie wszyscy życzymy sobie zdrowia. Na pewno przyda się pechowcom, którzy sylwestrową zabawę kończyli w szpitalach, bo nieostrożnie obchodzili się fajerwerkami, bądź po prostu mieli pecha.

Mimo licznych ostrzeżeń i apeli nie uniknęliśmy urazów związanych z fajerwerkami. Choć lekarze twierdzą, że ten Sylwester i Nowy Rok już nie obfitował w tak dużą liczbę przykrych zdarzeń. Chirurdzy jednak mieli co robić.

Już w Sylwestra do szpitala klinicznego na ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie trafił 40-letni policzanin z poszarpaną ręką. Chciał pokazać dziecku, jak się odpala petardy. Pokazał. Ale odpaliła, zanim zdążył ją odrzucić. Stracił kawałek kciuka.
Już w nowym roku, przed godziną 1 w nocy, do Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Ręki przywieziono 38-letniego Jacka S. Mieszka na szczecińskim osiedlu Bezrzecze.

Miał bardzo groźnie poszarpaną prawą dłoń. - Petarda od razu wybuchła mi w ręku - tłumaczy pan Jacek. - Na szczęście miałem założoną rękawiczkę piłkarską, bo mogło być jeszcze gorzej. Choć ręka źle wygląda. Mam nauczkę na przyszłość.
Szczecinianin zapewnia, że petarda była z atestem.

- Jest szansa, że nie będzie trwałych następstw - stwierdza chirurg dr Bernard Piotuch oglądając dłoń. - Na pewno pacjenta czeka kilkumiesięczne leczenie. No i pozostanie duża blizna.

Chirurg przyznaje, że w tego Sylwestra i w pierwszych godzinach nowego roku wydarzyło się wyjątkowo wypadków z petardami.

- Myślę, że to jest efekt między innymi medialnych apeli i pokazywania skutków lekkomyślności czy nieostrożności dorosłych przy obchodzeniu się ze środkami pirotechnicznymi - dodaje dr Piotuch. - Po prostu warto to pokazywać ku przestrodze. Takie przykłady bowiem poruszają wyobraźnię.

Karetki szczecińskiego pogotowia w Sylwestra i wczoraj odnotowały 10 przypadków osób, które odniosły urazy przy odpalaniu petard, fajerwerków. W 21 przypadkach musiała wjeżdżać do ofiar awantur, pobić a 8 razy do osób, które zasłabły bądź przesadziły ze spożyciem alkoholu.

- Porównując rodzaj urazów i liczbę wyjazdów karetek, nie widzę zmian w porównaniu z rokiem ubiegłym - stwierdza Monika Bąk z Wojewódzkiej stacji Pogotowia Ratunkowego. - Odnotowaliśmy mniej więcej tyle samo przypadków.
Pamiętajmy jednak, że do szpitali trafiali nie tylko pacjenci przywiezieni karetkami pogotowia. Wiele osób dotarło na własną rękę, przewieźli ich znajomi bądź ktoś z rodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński