Każdy, kto jest o zdrowych zmysłach, wiedział, że mecz z KAA Gent będzie dla zespołu Jensa Gustafssona weryfikacją. Sam pisałem o tym, że pozwoli oddzielić chłopców od mężczyzn. Chyba jednak nikt nie przewidział, że ten egzamin z grania w Europie przeciwko porządnemu średniakowi skończy się tak źle. Sportowo oba zespoły na boisku dzieliła różnica klas. Jednak to starcie zrodziło wiele pytań, na które trzeba sobie odpowiedzieć, bo inaczej obraz tego, co mamy w Szczecinie, będzie obrazem zakłamanym.
Pytanie pierwsze, które nasuwa się po meczu to pytanie: po co Pogoni europejskie puchary? Odpowiedź jest paradoksalna. Pogoni nie stać na grę w Europie i jednocześnie nie stać jej, by w tej Europie nie grać. Dla szczecińskiego klubu premie, jakie zespół dostaje za grę w kolejnych rundach, są jak zbawienie. Późną wiosną prezes Jarosław Mroczek zdradził, że Pogoń jest w bardzo kiepskiej kondycji finansowej. Pieniędzy brakuje na wszystko, a jeśli nawet nie na wszystko, to na bardzo wiele rzeczy. I te środki, które po zakończeniu pucharowej przygody przeleje UEFA, pomogą klubowi w funkcjonowaniu. Dlatego tak istotną rzeczą jest to, żeby były one regularne. Dlatego też pojawiały się marzenia o tym, że może uda się awansować do fazy grupowej. Za tegoroczny występ Pogoń zgarnie 550 tysięcy euro, czyli ponad 2 miliony złotych. Przepraszam kibiców, zawodników i działaczy, ale nie wierzę, że dojdzie dodatkowe 200 tysięcy za awans do następnej rundy. Pogoń gra więc w pucharach dla pieniędzy.
Niestety widać to było także w momencie ogłaszania cennika na mecze z Linfield, czyli rywalem w II rundzie kwalifikacji. Ceny zostały tak wywindowane, że omal nie doszło do buntu kibiców. Omal, bo przez Internet przetoczyła się taka fala oburzenia, że jeszcze tego samego dnia cennik został zmieniony.
Pytanie drugie: czy Pogoń czegoś się w Europie uczy? Skoro już zespół dostaje szansę na grę z przeciwnikami spoza Polski nie tylko w meczach sparingowych, to może to oznaczać, że zostanie zebrane z tych spotkań jakieś doświadczenie. Po meczu w Kopenhadze (porażka z Broendby 0:4) takowe brzmiało: nie oszczędzaj na podróży. Pogoń, jak przystało na szanujący się klub, poleciała do Gandawy samolotem. To oczywiście oznaczało wydanie kolejnej niemałej sumy. I dobrze. Pojawia się tylko pytanie, czy redukowanie kosztów poprzez zabieranie (odpłatne) na pokład partnerów biznesowych to dobre rozwiązanie. Tą drogą szedł PZPN i nie przyniosło to dobrych rezultatów. Nie wyobrażam też sobie, w jakiej atmosferze przebiegał powrót. Lot niby nie trwa długo, ale...
Pytanie trzecie i ostatnie: czy przypadkiem nie nadszedł czas na „oszukanie przeznaczenia”? Jeżeli kiedykolwiek mamy cokolwiek znaczyć w Europie, to o rozgrywkach latem trzeba myśleć już zimą, a nawet wcześniej, czyli teraz kiedy się z nich odpadło. I nie ma możliwości, żeby plan, jaki zostanie stworzony, był planem na „aby-aby”. Konkretne wzmocnienia pozwolą nie tylko nie drżeć do końca o pucharowe miejsce, ale również powinny (tutaj pewności nie ma) wnieść do drużyny pewność siebie i przekonanie o własnej wartości, bo tego regularnie brakuje.
Pytań jest zresztą więcej. Teraz jest czas, by je zadawać i czas, by szukać na nie odpowiedzi. Można bowiem odnieść wrażenie, że w klubie ruchy dobre są spóźnione przynajmniej o pół roku.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?