Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opieka społeczna nie chce pomóc samotnej matce, która nie ma wody

Agnieszka Tarczykowska
- Na podwórku mamy starą studnię, ale od lat nieużywaną - mówi Barbara Rossa. - Woda w studni nie nadaje się do spożycia, jest bardzo zanieczyszczona. Nawet kiedy robię w niej pranie, potem muszę wszystko wybielać.
- Na podwórku mamy starą studnię, ale od lat nieużywaną - mówi Barbara Rossa. - Woda w studni nie nadaje się do spożycia, jest bardzo zanieczyszczona. Nawet kiedy robię w niej pranie, potem muszę wszystko wybielać. Agnieszka Tarczykowska
Kobieta z 13-letnią córką nie ma w mieszkaniu wody. Były mąż odciął rodzinie dostęp do kranu, a gmina umyła ręce.

- Ponad 20 lat mieszkamy w koszmarnych warunkach - mówi Barbara Rossa z Węgorzy pod Osiną. - Dom jest jeszcze przedwojenny. Nie mamy gazu, łazienki, telefonu, a teraz także wody. Kiedyś doprowadziłam tylko energię, a wodę nosiłam z podwórka. Nie stać mnie na większe remonty, choć dom wymaga tego od dawna. Nigdy się nie skarżyłam, człowiek jakoś przywykł do takich warunków. Wychowałam troje dzieci i daję sobie radę. Ale teraz już nie wiem, jak żyć dalej.

Mąż się zemścił

Przez lata pani Barbara korzystała z kranu na podwórku. Woda była doprowadzona z pobliskiej posesji brata byłego męża kobiety.

- Rozeszliśmy się osiem lat temu - zdradza pani Barbara. - Były mąż dzieli z nami dom, ale ma oddzielne wejście. Jesteśmy w konflikcie, bo podałam go do sądu za znęcanie się nad nami. W odwecie przekonał swojego brata i tym sposobem pozbawiono mnie i córkę dostępu do wody. Teraz, żeby napić się herbaty czy coś ugotować, muszę prosić sąsiadów z wioski o garnek wody. I tak już pół miesiąca. Nie mogę dłużej nadużywać ich dobroci. Gdybym nie płaciła, to rozumiem, ale od początku dzielimy się z byłym mężem opłatami za dom, on rozlicza się za wodę z bratem, a ja płacę za energię, także za niego.

Opieka nie pomogła

Kobieta szukała pomocy w gminie. Prosiła wójta i opiekę społeczną o podłączenie wody. Nikt z urzędników nie zainteresował się losem kobiety i jej 13-letniej córki.

Kierownik opieki społecznej w Osinie, Marcin Płusa wystosował do pani Barbary pismo, w którym informuje, że opieka nie może pomóc w ten sposób, że wykona przyłącze wody do mieszkania. Po rozeznaniu w środowisku kierownik opieki stwierdził: "Proszę sprawę załatwić w kręgu rodzinnym".

- Czy to nie jest szczyt bezduszności? - pyta kobieta. - To żenujące, że kierownik organizacji, która w nazwie ma słowo pomoc, pisze mi, że mam sobie załatwić sprawę w rodzinie. Zostałyśmy bez warunków do życia. Jest zima, dziecko rano wstaje do szkoły, ja muszę gotować obiady, robić pranie, gdzieś musimy się myć. Dodatkowo od śmierci rodziców opiekuję się samotnym bratem. Nie jest nam łatwo. Dla gminy wykonanie przyłącza do mojej posesji to kwestia groszowa, dla mnie duży wydatek. Codziennie patrzę z okna mieszkania na piękną, wyremontowaną remizę strażacką ze wszystkimi mediami. Na to znalazły się pieniądze. A ja z dzieckiem mieszkam obok bez wody.

Wójt przez telefon nie rozmawia

Próbowaliśmy w urzędzie gminy w Osinie dociec, dlaczego nikt nie chce pomóc tej rodzinie. Niestety, wójt nie chciał z nami rozmawiać telefonicznie. Sekretarz gminy przekazał nam jedynie, że Wiesław Tomkowski może udzielić informacji tylko w rozmowie osobistej z dziennikarzem.

W tej sytuacji wydaje się, że cywilizacja do urzędu gminy w Osinie jeszcze nie dotarła, a wójt zapomniał chyba, że po to są telefony i internet, żeby dziennikarz ze Szczecina nie musiał jechać do Osiny kilkadziesiąt kilometrów po odpowiedź na pytanie, w jaki sposób gmina zamierza zająć się losem pani Barbary i jej córki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński