Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: Jak powstają kostiumy teatralne? Rozmowa z Markiem Adamskim [ZDJĘCIA]

Agata Maksymiuk
Jeśli mielibyśmy wymienić najciekawszych polskich kostiumografów, Marek Adamski z pewnością byłby na pierwszym miejscu. Projektował dla największych teatrów w Nowym Jorku, Pekinie, Cardif czy Pradze. Jest też związany z polskimi scenami, których nie sposób zliczyć na palcach obu rąk. Od września jego twórczość będzie można podziwiać w spektaklu “Najlepsza Wiosna” na deskach Teatru Współczesnego. Dlaczego trzeba to zobaczyć?

Teatr bez kostiumów jest możliwy?

- Jestem w stanie wyobrazić sobie teatr bez kostiumów. Bez kostiumów, czyli w prywatnych ubraniach aktorów. Tyle, że to nie będzie to samo… Kostiumy są szalenie istotne dla spektaklu, stanowią sumę pewnych założeń reżysera i kostiumografa. W dużej mierze to strój nadaje kontekst temu, co twórcy zamierzają przekazać publiczności. Nawet jeśli na scenie pojawiają się aktorzy ubrani cali na czarno, cali na biało czy zupełnie nadzy, to wciąż mamy do czynienia z kostiumem.

Tworzył Pan kreacje do spektakli m.in. w warszawskim Teatrze Narodowym, Teatrze Polskim we Wrocławiu, Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, ale też dla teatrów operowych w Nowym Jorku, Cardif czy Pradze, która z tych realizacji była najbardziej wymagająca?

- Jak każdy twórca mam kilka sekretnych miłości, ale chcę tu wyróżnić operę “Tristan i Izolda”. Wystawiliśmy ją w czterech teatrach na świecie - w Operze Narodowej w Warszawie, Metropolitan Opera w Nowym Jorku, NCPA w Pekinie i Festspielhaus w Baden Baden. Na spektakl dla jednego teatru przygotowałem ok. 60 strojów. Każdy teatr otrzymał swój komplet kostiumów, czyli w tym przypadku realizację należy pomnożyć przez 4. Oczywiście, patrząc jednostkowo zdarza się, że spektakl wymaga większej liczby kostiumów np. “Halka” wystawiana w Operze Narodowej w Warszawie - 230 kostiumów. Na liczby wpływa obecność chóru czy statystów. Jednak nie o ilość tu chodzi. Praca nad “Tristanem i Izoldą” po prostu była wyjątkowa. Każda scena była inna, kreacje wymagały dopracowania i dopasowania do sylwetki, osobowości i temperamentu postaci granych w każdym z miast przez innych solistów. To wszystko zamykały kilkusekundowe “przebiórki”. Światowe realizacje zawsze bardzo cieszą.

Projektował Pan również kostiumy dla Teatru Współczesnego w Szczecinie do spektaklu “Najlepsza Wiosna”, który powraca na deski teatru we wrześniu. Czym różni się praca nad kostiumami do sztuki współczesnej od pracy nad kostiumami do sztuki klasycznej?

- Będąc szczerym, praca jaką wykonuję w przypadku sztuki nowoczesnej nie różni się zbytnio od pracy jaką wykonuję do sztuki klasycznej. Zarówno w teatrze współczesnym, jak i w operze, kostiumami mogą być i “dzisiejsze” stroje, i stroje stylizowane na konkretną epokę. Właśnie tak jest w przypadku spektaklu “Najlepsza Wiosna”, aktorzy występują w kreacjach stylizowanych na lata 40. Praca nad nimi była dla mnie olbrzymią przyjemnością.

Lata 40 to specyficzna epoka w europejskiej modzie. Kobiety mogły zapomnieć o ubraniach szytych z eleganckich i dobrych jakościowo tkanin. Rządziło hasło „im prościej tym lepiej”. Dla kontrastu w USA Hollywood przeżywało swój najlepszy czas, z którego moda czerpie garściami do dziś. Jak dużym wyzwaniem było przeniesienie tych realiów na deski teatru?

- Poszukiwanie odpowiednich rozwiązań było interesującym wyzwaniem. Hasło “im prościej tym lepiej”, rzeczywiście mocno oddaje klimat panujący w ówczesnej Europie, szczególnie w czasie wojny. Jednak my wbrew temu, że akcja spektaklu rozgrywa się na Starym Kontynencie, postanowiliśmy zasięgnąć inspiracji ze złotej ery Hollywood. To okres, który w pewnym sensie zaprzecza wszystkiemu, co działo się w Europie w czasie II wojny światowej. W ten sposób powstała seria naprawdę eleganckich i dopracowanych kostiumów inspirowanych twórczością takich mistrzów kostiumu filmowego jak: Adrian czy Edith Head. Wydaje mi się, że nie ma potrzeby, aby widzowie doszukiwali się odniesień do konkretnych bohaterów filmowych, choć wiem, że niektórzy to robią.

Ubierał Pan bohaterów, którzy wprowadzają się do cudzego domu i przywłaszczają sobie życie innych, w jak można wywnioskować, dość drastycznych okolicznościach. Od tego momentu bohaterowie “starają się, żyć elegancko”. Czy żeby oddać ten temat wystarczy stworzyć dla aktorów po dwie kontrastujące ze sobą kreacje?

- “Najlepsza Wiosna” jest o tyle ciekawa, że nie pokazujemy widzom procesu przemiany bohaterów, przedstawiamy ich już odzianych w “nową skórę”. Tak, naszym zadaniem było ukazanie kontrastu, ale nie poprzez kreacje “przed i po”, tylko między kreacjami, a zachowaniami postaci. Kostiumy są piękne, szykowne, i bardzo eleganckie, czyli zupełnie nie takie jak gangsterska aparycja bohaterów. Dla mnie ten kontrast najlepiej uosabia główna bohaterka - Maja, grana przez Magdalenę Wrani-Stachowską.

Czy aktorzy mogą uczestniczyć w projektowaniu strojów?

- Pierwszym impulsem do stworzenia projektu zawsze jest postać, jednak jej odbiciem jest aktor, który musi czuć się dobrze w tym co ma na sobie. Musi „czuć rolę”. Jestem zwolennikiem tego, by aktor wyrażał swoje zdanie podczas projektowania. Jeśli tylko jest możliwość zawsze biorę pod uwagę wszelkie sugestie i pomysły. W końcu wspólnie tworzymy nasz świat i wspólnie pracujemy na to by był wyjątkowy.

Cały spektakl ma uniwersalny wymiar - obecnie wiele osób, również próbuje żyć życiem innych, śledząc w mediach celebrytów. Czy nie kusiło Pana by nadać spektaklowi nieco bardziej dzisiejszy wymiar?

- Ale my zaglądamy do współczesności! Przecież aktorzy są współcześni, publiczność jest współczesna. Ubrania i gadżety, z którymi ludzie zasiadają na widowni wnoszą coś do spektaklu. Należy pamiętać, że przedstawienie to nie tylko aktorzy i ich kostiumy, ale całe otoczenie, kontekst polityczny, obyczajowy.

Ciekawi mnie jeszcze czy na projekty strojów do “Najlepszej Wiosny” wpływ miało miejsce, w którym spektakl jest wystawiany? Widzowie zasiadają nie na sali, a w teatralnym foyer.

- Projektowanie do spektaklu wystawianego w foyer na pewno było dla mnie nowym doświadczeniem. Zaadoptowaliśmy tę przestrzeń w całości na potrzeby “naszego domu”. Nie było tam jednak garderoby, ani typowego miejsca gdzie aktorzy mogą się przebrać lub schronić na czas swojej scenicznej nieobecności. Ode mnie wymagało to znacznie więcej kombinacji. „Przebiórki” musiały być jeszcze sprawniejsze, kostiumy musiały być odpowiednio uszyte. Mówi się, że za kulisami odbywa się drugi spektakl - tak było i tym razem. Tylko dzięki cudownym paniom garderobianym byliśmy w stanie wyrobić się ze wszystkim na czas. Zmiany bywają bardzo szybkie.

A jak długo żyje taki teatralny kostium?

- Moja praca kończy się w momencie premiery spektaklu. Kiedy przedstawienie schodzi z desek teatru, kostiumy trafią do magazynów i czekają tam na swoje drugie życie. Każdą kreację traktuję jak swoje dziecko i mam taką zasadę, że kiedy dzieci są gotowe do wyjścia na scenę, to puszczam je wolno. W końcu to ich życie.

Marek Adamski - projektant mody, stylista i kostiumograf. Współpracował z takimi teatrami jak: Teatr Polski we Wrocławiu, Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu, Teatr Współczesny w Szczecinie, Teatr Narodowy w Warszawie, Teatr Dramatyczny w Białymstoku czy Teatr Studio w Warszawie.

W 2011 roku zadebiutował w operze kostiumami do inscenizacji "Halki" w reż. Natalii Korczakowskiej na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. Stworzył również kostiumy do takich realizacji jak: Salome w praskim Národním divadle, Boulevard Solitude w Welsh National Opera w Cardiff oraz Jolanta , Zamek Sinobrodego oraz Tristan i Izolda w reżyserii Mariusza Trelińskiego w nowojorskiej Met Opera. Poza kostiumami tworzy także fotografie oraz kolaże.

Zobacz też: Próba generalna "Guru" w Operze na Zamku [ZDJĘCIA, WIDEO]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński