Marszałek odmówił dealerowi

Negocjacje z dealerem Bemo Motors na temat zwrotu aut trwają już od 13 listopada ub.r. Marszałek wysłał do dealera swoją propozycję, na co dostał odpowiedź 7 stycznia br. Wczoraj Władysław Husejko podjął decyzję, że nie zgadza się na propozycję dealera.

- Godziłaby ona w interesy urzędu marszałkowskiego - stwierdził krótko.
Marszałek nie chciał ujawnić, jaką propozycję złożyła spółka Bemo Motors. Można się jedynie domyślać, że zaproponowała przyjęcie fordów i zwrot za nie przysłowiowych groszy. Auta od czerwca przejechały ok. 20 tys. km. Kosztowały po 107 tys. zł.

- O swojej decyzji powiadomiłem Jacka Sadowego prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, który na bieżąco śledzi nasze negocjacje - dodał marszałek.

Przypomnijmy, że w sierpniu ub.r. okazało się, że dwa mondeo zostały zakupione przez urząd w "ustawionym przetargu" pod kątem jednego modelu jednej marki. Przetarg był przygotowany za czasów poprzedniego marszałka, Norberta Obryckiego, a przeprowadzony już za czasów przez obecnego. O nieprawidłowości oskarżono łącznie dwóch dyrektorów urzędu, czym zajęła się prokuratura rejonowa w Szczecinie. Ustawienie przetargu potwierdziły też dwie niezależne od siebie komisje. Pierwsza powołana przez marszałka Władysława Husejkę i druga, komisja rewizyjna sejmiku.

Niezależnie od nich marszałek zlecił zbadanie prawidłowości przetargu Urzędowi Zamówień Publicznych oraz rzeczoznawcom Polskiego Związku Motorowego. Opinie były podobne: warunkom postawionym w przetargu odpowiadał tylko jeden model samochodu, tj. ford mondeo 2,5 l.

Nieoficjalnie wiadomo, że w urzędzie rozważano kilka rozwiązań. Jedną z nich było przekazanie dobrych i szybkich aut policji. Urząd marszałkowski bowiem co pewien czas finansowo ją wspomaga, jak również działania na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że policja bardzo chętnie by je przyjęła.