Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłusownicy zarabiają, ryby cierpią

Anna Starosta
Przy pomocy takiej kotwiczki kłusownicy wyciągają ryby zaczepione za grzbiet, brzuch czy płetwy. Wiele ryb okaleczonych pozostaje w wodzie.
Przy pomocy takiej kotwiczki kłusownicy wyciągają ryby zaczepione za grzbiet, brzuch czy płetwy. Wiele ryb okaleczonych pozostaje w wodzie.
Kłusownicy łowią ryby w okrutny sposób, wyciągając je zahaczone za płetwy czy brzuch specjalnymi kotwiczkami. Do siatek trafia dziennie dużo więcej ryb (także tych niewymiarowych) niż przewidują limity. Są sprzedawane do nielegalnych skupów.

Ile można złowić

Ile można złowić

W ciągu doby wędkarz może złowić: 2 sztuki troci i łososi (łącznie), 3 szt. pstrąga tęczowego, sandacza i szczupaka (łącznie), 5 szt. węgorza i lina, 7 szt. dorsza, 10 szt. leszcza i 10 kg śledzia. Inne gatunki - do 5 kilogramów. Wymiary ochronne ryb: okoń - 17 centymetrów, płoć - 20, pstrąg tęczowy, leszcz, sieja, węgorz - 40, sandacz, szczupak - 45, troć - 50, a łosoś - 60.

Pomimo kontroli i nakładania kar, proceder trwa w najlepsze. Dla większości kłusowników to sposób na zarobek. Mało kto wśród nich łowi ryby tylko na własny użytek.

- Najgorsi są jednak ci, którzy skupują niewymiarowe ryby - mówią prawdziwi wędkarze, łowiący zgodnie z przepisami. - Gdyby nie było popytu, to przecież wypuszczaliby te małe rybki z powrotem do wody. A tak idą gdzieś do przetwórni.

Wędkarze, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, ze oni łowią głównie dla sportu. To ich pasja.

- Teraz najwięcej łowimy okoni, płoci, sandaczy. Zdarza się leszcz czy jazgarz - wymienia jeden z wędkarzy. On i jego koledzy mówią, że łowią średnio 20-40 ryb.

- To nie jest nawet te maksymalne 5 kilogramów limitu. Zdarzają się dni, kiedy odjeżdżamy z kilkoma okoniami. Pamiętam czasy, że gdziekolwiek by się zarzuciło wędkę, to było ryba - mówi wędkarz, który mieszka w Świnoujściu od lat 50. - Teraz jest coraz gorzej.

Brak ryb uczciwi wędkarze wiążą z działalnością kłusowników. Ci nie przestrzegają limitów. Nie muszą się też przejmować, że ryby akurat nie mają chęci na blachę czy robaka. Kłusownicy wrzucają do wody kotwiczkę, zwaną szarpakiem. I duży ciężarek. Opada szybko na dno. Taki zestaw wyciąga się z wody mocnymi szarpnięciami. Duża kotwiczka zaczepia wszystko, co napotka po drodze.

- Za jednym zamachem mogą kilka ryb wyciągnąć - mówią wędkarze. - Są tacy, którzy mają na jednej żyłce po dwa, trzy szarpaki.

Uczciwi wędkarze podkreślają, że to zwykłe okrucieństwo.

- Na zwykłą błystkę to co innego. Weźmie, nie weźmie? Zresztą, porządny wędkarz to i tak większość wypuszcza. Tamci to "mięsiarze" - mówi starszy pan, który od kilku lat jest na emeryturze i łowi dla przyjemności.

W weekend na Basenie Północnym stało mnóstwo wędkarzy. Mogą łowić w tym miejscu tylko do końca listopada. Nasi rozmówcy mówią, że część wędkarzy - i kłusowników - dziś przeniesie się nad kanał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński