Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś pogrzeb Jana Rosia

Hanna Nowak-Lachowska
Jan Roś miał 66 lat. - Mieszkał tu od zawsze, wszyscy go znaliśmy i lubiliśmy. Zginął, przez tych dwóch gnojków, synów pani K. - mówią mieszkańcy kamienicy i pytają: - Kto z nas będzie następny? Kto jeszcze musi zginąć, żeby ktoś wreszcie zajął się tą rodziną?
Jan Roś miał 66 lat. - Mieszkał tu od zawsze, wszyscy go znaliśmy i lubiliśmy. Zginął, przez tych dwóch gnojków, synów pani K. - mówią mieszkańcy kamienicy i pytają: - Kto z nas będzie następny? Kto jeszcze musi zginąć, żeby ktoś wreszcie zajął się tą rodziną?
O godzinie 13 na cmentarzu komunalnym rodzina, znajomi, sąsiedzi pożegnają Jana Rosia. Zmarł tragicznie po tym, jak popchnięty spadł ze schodów, gdy próbował uspokoić awanturujących się mężczyzn.
Jan Roś miał 66 lat. - Mieszkał tu od zawsze, wszyscy go znaliśmy i lubiliśmy. Zginął, przez tych dwóch gnojków, synów pani K. - mówią mieszkańcy kamienicy
Jan Roś miał 66 lat. - Mieszkał tu od zawsze, wszyscy go znaliśmy i lubiliśmy. Zginął, przez tych dwóch gnojków, synów pani K. - mówią mieszkańcy kamienicy i pytają: - Kto z nas będzie następny? Kto jeszcze musi zginąć, żeby ktoś wreszcie zajął się tą rodziną?

Jan Roś miał 66 lat. - Mieszkał tu od zawsze, wszyscy go znaliśmy i lubiliśmy. Zginął, przez tych dwóch gnojków, synów pani K. - mówią mieszkańcy kamienicy i pytają: - Kto z nas będzie następny? Kto jeszcze musi zginąć, żeby ktoś wreszcie zajął się tą rodziną?

Pan Jan mieszkał w kamienicy przy ulicy Hołdu Pruskiego. Ze schodów zepchnął go 48-letni Stanisław Z. Był razem z dwoma braćmi. Cała trójka chciała wejść do domu, w którym mieszka matka braci. Gdy nikt im nie otwierał drzwi, zaczęli się awanturować. Pan Jan wyszedł ze swojego mieszkania i prosił ich o spokój.

- Gdy pan Jan leżał już nieprzytomny, to z mieszkania wyszła siostra tych braci i robiła mu zdjęcia! Czy ktoś normalny potrafi sobie wyobrazić coś takiego? - mówią mieszkańcy kamienicy.

Od śmierci pana Jana mieszkańcy przed bramą kamienicy palą znicze. Domagają się eksmisji rodziny K. Policja niemal cały czas monitoruje sytuację. Co chwilę na ulicy pojawia się radiowóz lub policjanci po cywilnemu.

Wczoraj rano na Hołdu Pruskiego była ekipa dziennikarzy z programu TVN "Uwaga". Kręcili program o tym, co tam się wydarzyło. Jutro odbędzie się nadzwyczajna sesja rady miasta w sprawie zajść w kamienicy. Została zwołana z inicjatywy radnych PO.

- Trzeba w końcu jakoś rozwiązać ten problem - mówią radni. - Nie możemy chować głowy w piasek.

Początek o godzinie 17.

Mieszkańcy kamienicy zapowiadają, że przyjdą na sesję. Ich zdaniem, problem może rozwiązać tylko eksmisja rodziny K. Tłumaczą, że śmierć Jana Rosia to tragiczna konsekwencja tego, co od dawna dzieje się na ich ulicy właśnie za sprawą tej rodziny, a przede wszystkim dwóch synów pani K.

- To kompletni degeneraci. Wąchają klej - opowiadają ludzie. - Cały czas są tak nabuzowani, że w ogóle nie wiedzą, w jakim świecie żyją. Zaczepiają nas, wyzywają od najgorszych, grożą nawet pozbawieniem życia. Gdyby nie oni, to nie byłoby tej awantury na klatce. Nie przyprowadziliby Stanisława Z. i pan Janek był żył.

Matka braci broni się, że obaj są już dorośli i ona nie może im nic zrobić. Jakiś czas temu zostali eksmitowani z mieszkania przy ulicy Hołdu Pruskiego. Mimo to, obaj nadal przychodzą do kamienicy.

- Ludzie się mnie czepiają, że to przeze mnie - mówi pani Małgorzata. - A co ja mogę im zrobić?

Ludzie mają inne zdanie.

- Gdyby chciała, to może przecież wystąpić o ich ubezwłasnowolnienie i przymusowo skierować na leczenie - twierdzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński