Darmowy internet

Kampania wyborcza nabiera tempa. Do wyborów pozostał miesiąc. Do tej pory stargardzkie ugrupowania więcej się kłóciły między sobą niż przedstawiały konkretne pomysły dla Stargardu. Pomysły, z których mieszkańcy będą mogli po wyborach rozliczać partie. Przedstawiciele Platformy Obywatelskiej zapowiedzieli, że przez najbliższe cztery tygodnie wskażą kilka rozwiązań, które wprowadzą w życie, jeżeli ich partia wygra wybory. Pierwsza obietnica padła wczoraj.

- Chcemy, żeby każdy mieszkaniec Stargardu miał bezpłatny dostęp do internetu - mówi Marek Stankiewicz, wiceprezydent Stargardu i kandydat PO na stanowisko prezydenta miasta. - Jest to możliwe, chcemy wzorować się na rozwiązaniu Rzeszowa. Tam darmowy internet już działa, korzysta z niego już około 60 procent mieszkańców.

Aleksander Buwelski, kandydat PO do sejmiku wojewódzkiego, zapewnia, że nie będzie to obietnica bez pokrycia.

- Teraz każdy, kto ma internet, płaci miesięcznie około 50 złotych - mówi Aleksander Buwelski. - Rocznie to wydatek około 600 złotych. Wielu rodzin w Stargardzie nie stać na to. Sporo osób, które mają nawet komputer, nie mają podłączenia do internetu. Jeżeli zdobędziemy pieniądze unijne to darmowy internet dla każdego stargardzianina, dla każdego przedsiębiorstwa w Stargardzie, też spółek miejskich, zacznie działać w ciągu roku. Jeżeli pomocy unijnej nie uda nam się zdobyć, to za pieniądze z miejskiej kasy uruchomimy darmowy internet w ciągu najbliższych czterech lat, po kolei w każdym rejonie Stargardu.

Jak wyliczyli przedstawiciele PO każdy użytkownik komputera, który będzie chciał podłączyć się do nadajnika, z którego za darmo korzystać będzie z internetu, zapłaci 150-200 złotych.

- To będzie jednorazowy wydatek na zakup specjalnej karty do komputera i podłączenie do jednego z nadajników, które pojawią się w mieście - mówi Aleksander Buwelski. - Później już korzystanie z internetu będzie za darmo.