Chorzy się boją, nie ma umów na dializy

- Strach o życie towarzyszy nam, dializowanym właściwie od momentu diagnozy: niewydolność nerek. Ale uczucie, które dziś czujemy, to panika - mówią członkowie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Dializowanych z Krakowa. - Codziennie odbieramy dziesiątki telefonów od chorych z pytaniami: co z nami będzie i do kogo zwrócić się o pomoc?

Chorych niepokoi to, że stacje dializ nie mają podpisanych umów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Boją się, że jeśli taka sytuacja się przedłuży, zostaną pozbawieni pomocy. Dializoterapia to zabieg, który chorym na niewydolność nerek ratuje życie. Osoby odstawione od dializ żyją przeciętnie 9 dni.

Od kilku tygodni trwają rozmowy na temat stawki za dializę. Prof. Kazimierz Ciechanowski, który jest wojewódzkim konsultantem ds. nefrologii, podkreśla, że proponowane dziś przez NFZ 400 zł to mniej niż przed rokiem (wtedy było to około 410 zł, w tym znajdował się też dodatek Religi). Według Sekcji Nefrologicznej procedura na ten rok powinna być wyceniona na 450 zł.

- Wszystko wskazuje na to, że w tym tygodniu rozpoczną się kolejne negocjacje z NFZ i sprawa zostanie rozstrzygnięta - mówi prof. Kazimierz Ciechanowski. - NFZ zebrał dane z placówek w całej Polsce. W części z nich dializa kosztowała 400 zł, najwięcej było zaś stacji, gdzie ten koszt wynosił 440-490 zł.

Zdaniem konsultanta, negocjacje zmierzają ku końcowi. - NFZ obawia się, że stacje, które nie mają umów z Funduszem, zasypią go rachunkami za dializy, które będą uwzględniały rzeczywiste koszty zabiegów - mówi konsultant. - Przerwanie dializy nie wchodzi w grę - podkreśla.

Małgorzata Koszur z Zachodniopomorskiego Oddziału NFZ nie chce potwierdzić doniesień konsultanta. - Negocjacje z oferentami są niejawną częścią postępowania. Rozstrzygnięcie konkursu ofert na świadczenia dializoterapii nastąpi 27 lutego - informuje.