Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomny leżał dwa dni pod drzewem. Nikt nie chciał mu pomóc

Anna Miszczyk [email protected]
Nogi odmówiły panu Januszowi posłuszeństwa. Pomogli ratownicy z pogotowia.
Nogi odmówiły panu Januszowi posłuszeństwa. Pomogli ratownicy z pogotowia. Fot. Anna Miszczyk
Świnoujście 54-letniego pana Janusza znaleziono w lasku przy ulicy Szkolnej. - Przejechałem tędy cztery razy - zadzwonił do nas Czytelnik. - Za każdym razem tam był. Raz poprosił mnie, bym podał mu wodę. Nie miał siły wziąć butelki.

Sygnał od naszego Czytelnika był bardzo niepokojący. W lasku przy ulicy Szkolnej w Świnoujściu leżał mężczyzna. Oddychał, ale nie mógł się poruszać. Wszystko wskazywało na to, że nie jest to nagłe zasłabnięcie. Mógł tam tak przebywać od dłuższego czasu.

Po tym sygnale natychmiast pojechaliśmy we wskazane miejsce. Przy leżącym mężczyźnie była już kobieta. Jak się okazało, znała go. To pan Janusz. Wcześniej go przygarnęła.

- Prosiłam go, by szedł do szpitala - tłumaczyła nam. - Lekarz dał mu skierowanie. Ma łuszczycę, którą musi leczyć. Teraz czekam z nim na przybycie karetki pogotowia. Już ją ktoś wezwał.

Jak się okazało już kilkakrotnie pan Janusz dostał od kobiety pieniądze na podróż do szpitala w Szczecinie. Za każdym razem tracił je jednak. Tak więc zamiast jechać do szpitala, zostawał w domu. Dom należał do matki kobiety.

- Mama zgodziła się mu wynająć pokój, bo nie miał się gdzie podziać - wyjaśnia kobieta. -Teraz, po śmierci mamy, mieszkają w nim moi bracia i właśnie pan Janusz. Niedawno powiedziałam mu, żeby znalazł sobie inne mieszkanie, bo ja nie mogę się nim opiekować. Serce mnie boli, jak myślę o tym człowieku, ale nie mogę. Mieszkam poza Świnoujściem. W schronisku dla bezdomnych nie chcą go przyjąć. Pozostaje szpital.

Dzień przed tym, jak pan Janusz trafił do lasku przy Szkolnej, kolejny raz dostał od kobiety pieniądze na podróż do Szczecina. Tym razem 90 zł. Gdy go pytaliśmy, co z nimi zrobił twierdził, że skradli mu je znajomi. Zarzekał się też, że przez te dwa dni nie wypił ani odrobiny alkoholu. Nogi odmówiły mu jednak posłuszeństwa i teraz już nigdzie nie pójdzie.

- Rano, kiedy jechałem na działkę rowerem, w ogóle się nie ruszał - opowiada Czytelnik, który zawiadomił nas o leżącym w lasku mężczyźnie. - Teraz trochę się rozruszał.

- Ale na nogach nie stanę - mówił pan Janusz.

- Ode mnie z domu jeszcze szedł - mówi kobieta. - Potem siedział na skrzyżowaniu. A dziś usłyszałam, że leży w lasku, więc przyszłam.

Po telefonie na pogotowie, zjawili się ratownicy i zabrali pana Janusza do szpitala.
- Znają go też w pomocy społecznej - mówi kobieta. - Ma ubezpieczenie. Mógł mieć mieszkanie socjalne. Zaczął się o nie starać, ale nie dopilnował formalności. Teraz wysłałam wniosek do opieki, żeby mu przyznali inwalidztwo. Chcę mu pomóc, ale nie mogę się nim stale zajmować.

Wcześniej pan Janusz mieszkał na ogródkach działkowych.
- Wyrzuciła go z nich rodzina - mówi kobieta.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński