Wojewoda Marcin Zydorowicz wczoraj uspokajał. Zapewniał, że na razie nie ma zagrożenia. Wczoraj uczestniczył w akcji łamania lodu na Jeziorze Dąbie wraz z szefem RZGW i Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Ale już Andrzej Kreft, dyrektor RZGW w rozmowie z "Głosem" nie był taki spokojny.
- Sytuacja jest bardzo poważna - przyznał. - Grubość lodu bardzo duża, stan wód w jeziorze i zalewie niski. Największe jednostki wczoraj miały problem, bo trafiały na płycizny. A lód na jeziorze musi zostać skruszony, bo inaczej nie ma sensu łamać lody w górze rzeki. Nie będzie miał bowiem gdzie spływać.
Odra oprócz odcinka od dolnej Odry w dół, cała jest skuta lodem. W wielu miejscach są zatory. Dzisiaj 6-7 jednostek będzie pracować w okolicy Widuchowej. Jutro prawdopodobnie znowu zostaną przerzucone w dół, na jezioro, by powiększyć kieszeń, i wpychać w nią spływającą krę. Urząd Morski w Szczecinie poszerzył rynnę wzdłuż toru wodnego do Świnoujścia, ale i tak jest to wąskie gardło.
- Mrozy w górze rzeki są dla nas korzystne - przyznaje kpt. Jerzy Fitas. - Oby tak było. Byśmy mogli dojść do Gozodowic. Wtedy bylibyśmy już spokojniejsi. Na razie pogoda nam nie sprzyja. Mrozy, zawieruchy. Najbardziej jednak hamuje naszą akcję jezioro.
Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Zapełniamy magazyny przeciwpowodziowe workami, monitorujemy wały - przypomina dyrektor Tomasz Płowens. Mamy też do dyspozycji kilkadziesiąt firm z województwa z ciężkim sprzętem i 700 ludźmi. Oby nie byli potrzebni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?