Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Wierciński, będzie reprezentował Polskę na XVIII Konkursie Chopinowskim, ale przed tym odwiedził Szczecin

Małgorzata Klimczak
Uwielbia muzykę Chopina, ogląda dzieła sztuki, które go inspirują do gry. 25-letni Andrzej Wierciński będzie reprezentował Polskę na XVIII Konkursie Chopinowskim w październiku. Przedtem wpadł do Szczecina na koncert, bo lubi grać dla szczecińskiej publiczności.

Koncert w szczecińskiej Willi Lentza to jeden z etapów przygotowywania się do XVIII Konkursu Chopinowskiego?

- Zdecydowanie tak. Jest to jeden z etapów, które trzeba wykonać, jeżeli chodzi o przygotowanie do konkursu. Jest to kolejne ogranie repertuaru chopinowskiego, więc daje mi to więcej pewności i motywacji, bo szczecińska publiczność jest bardzo pozytywnie nastawiona do muzyki klasycznej. Bardzo to cenię.

Koncertował Pan również w szczecińskiej filharmonii. To tam poznał Pan szczecińską publiczność?

- Tak. Grałem w szczecińskiej filharmonii kilka razy i bardzo się cieszę, że tu przyjeżdżam. Ostatnio grałem w filharmonii koncert e-moll ze szczecińską orkiestrą, z którą również wykonałem trio Pendereckiego, trio Brahmsa i trio Dvorzaka na kolejnym koncercie. Jako trio też zostaliśmy bardzo ciepło odebrani.

Na Konkursie Chopinowskim już Pan przetarł szlaki w 2015 roku. Jakie ma Pan wspomnienia z tamtego konkursu?

- Poprzedni konkurs był 6 lat temu i udział w nim dał olbrzymią radość i satysfakcję, motywację do dalszej pracy. Dzięki konkursowi jestem dojrzalszym artystą. Również bardziej dojrzałym człowiekiem. Każdy tego rodzaju konkurs jest wyzwaniem i trzeba do niego odpowiednio podejść. Trzeba umieć wyciągać wnioski z takiego konkursu. Na poprzednim konkursie przekonałem się, ile jeszcze mi brakuje do bycia artystą kompletnym i spełnionym. Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę zbliżam się do tego punktu, w którym mogę swobodnie wykonywać muzykę od serca. Oczywiście zgodnie ze stylistyką danego kompozytora, nie mając większych problemów technicznych.

To jest konkurs, na który trafiają najlepsi wykonawcy muzyki Chopina z całego świata. Jak, będąc w takim gronie, wybić się i przekonać do siebie jurorów?

- Myślę, że jest wiele cech, które trzeba pokazać na konkursie, żeby zostać wyróżnionym. Przede wszystkim być sobą, bo każdy ma inne linie papilarne, każdy ma inne palce, każdy ma inne emocje w sobie. Mimo że dźwięki są te same, to każdy wykonuje je w inny sposób. To jest najciekawsze, że balladę g-moll można wykonać na 87 sposobów. Wybić się można również szczerością wypowiedzi artystycznej, ponieważ musi to być zgodne z intencją kompozytora. Dina Joffe, znakomita pianistka, powiedziała, że na pierwszym miejscu stawia partyturę i to, co kompozytor chciał przekazać za pomocą dźwięków. Ja się z tym zgadzam i uważam, że partytura jest na pierwszym miejscu. Trzeba dobrze ją odczytać. Przeczytać od deski do deski, a potem pomyśleć, dlaczego autor tak ją napisał. Dlaczego włożył w to takie emocje, a nie inne i co chciał przez to przekazać. Ścieżka dojrzewania utworu jest dosyć długa.

Kiedy się słucha pianistów wykonujących ten sam utwór, widać rys indywidualności każdego z uczestników konkursu. Czy po tym pierwszym konkursie wie Pan, co jest ważne dla jurorów i jak być oryginalnym, żeby w tej oryginalności nie przesadzić?

- Konkurs konkursowi jest nierówny. Myślę, że na tamtym konkursie jurorzy szukali czegoś innego i teraz też będą szukać czegoś innego. Wiadomo, że są pewne rysy i pewnych granic nie powinno się przekraczać. Wszystko powinno być wykonane zgodnie ze stylistyką chopinowską. Interpretacje muzyki się zmieniają. Teraz są takie czasy, że technika jest na bardzo wysokim poziomie, utwory są wykonywane w bardzo szybkim tempie, często szybszym niż intencje kompozytora. To robi ogromne wrażenie i takie osoby przechodzą dalej w konkursach. Myślę, że jurorzy szukają przede wszystkim muzyki wykonywanej od serca, szczerze, zgodnie z intencją kompozytora. Oczywiście każdy pianista musi dobrze odczytać zapis nutowy.

Jak taki konkurs wygląda za kulisami? Ma Pan jakiś patent na stres?

- Nie, nie mam takiego patentu. Mentalnie wyciszam się przed występem. Skupiam się na tym, że chcę już wyjść na scenę i tworzyć muzykę na żywo, bo sprawia mi to ogromną radość. Staram się nie dopuszczać złych myśli. A złe myśli zawsze są. Zawsze nam towarzyszy taka myśl: żeby się tylko człowiek nie pomylił. To jest koszmar dla każdego pianisty. Każdy pianista jest tylko człowiekiem, każdy juror i widz też. Jeżeli słuchacz jest rozsądny, to zrozumie, że pianista nie jest robotem i może się pomylić. Nie ma człowieka, który się nie myli i nie ma pianisty, który nigdy się nie pomylił. Wiadomo, że świat dąży do perfekcji i jest ona bardzo trudna do osiągnięcia, ale warto dążyć do pewnego balansu w życiu i przewartościowania sobie kilku rzeczy. To jest kwestia bardzo subiektywna i każdy ma inne wartości w życiu. Punktem wyjścia jest to, żeby wyjść na scenę i poczuć się na niej swobodnie.

Który moment konkursu jest dla Pana najbardziej stresujący?

- Wszystkie momenty są stresujące. Najbardziej emocjonalnie podchodzę do ogłoszenia wyników. Człowiek zawsze liczy na to, że dostanie się dalej. Ale z drugiej nie ma tu już nic do zrobienia. Całą pracę wykonujemy na scenie, bo tam musimy po prostu zagrać piękną muzykę. Wszystko tam zależy od nas. Niektórzy ludzie grający perfekcyjnie czasami odpadają, bo nie wkładają w muzykę serca i duszy. Ciężko o tym mówić, bo sztuka jest tworem niewerbalnym.

Mówiliśmy o tym, że koncerty są elementem przygotowania do konkursu. Jakie są inne elementy takich przygotowań?

- Bardzo cenię ćwiczenie bez instrumentu, bo trzeba mieć podstawy techniczne, żeby móc opowiedzieć jakąś historię. W związku z tym trzeba przesiedzieć wiele godzin z instrumentem, ale ważne jest też myślenie poza instrumentem. Sięgnięcie do źródeł każdego utworu, czasami nawet do życiorysu kompozytora. Sprawdzić, co odczuwał tworząc daną kompozycję. Czy przeżywał jakieś rozterki miłosne, jak w przypadku Chopina. Niezbędne jest zachowanie niezbędnego balansu. W moim przypadku ćwiczenie przy instrumencie trwa 5-6 godzin dziennie, a przez resztę dnia staram się wyłączać myśli i inspirować naturą, życiem, ludźmi. Tę inspirację można potem przelać na muzykę, dzięki czemu muzyka zyskuje na wartości, a przeżycie duchowe jest większe.

Chopin jest najważniejszym dla Pana kompozytorem?

- Niewątpliwie jest on bliski mojemu sercu. Wydaje mi się, że go rozumiem. Wyczuwam naturalność w jego frazie. Mam wrażenie, że wiem, co chciał przekazać przez swoją muzykę, więc kiedy gram Chopina, czuję się jak ryba w wodzie. Uwielbiam też grać innych kompozytorów. Lubię się rozwijać w kierunku Bacha czy Beethovena, Rachmaninowa czy muzyki późnoromantycznej i współczesnej. Ta muzyka bardzo rozwija wyobraźnię. Utwory współczesne są bardzo abstrakcyjne i naprawdę potrzeba dużej kreatywności, żeby niektóre rzeczy zagrać.

A inne gatunki sztuki pomagają rozwijać się muzycznie?

- Osobiście uważam, że nie trzeba interesować się malarstwem, żeby być doskonałym pianistą, ale patrząc perspektywicznie, to wszystko rozwija horyzont, wyobraźnię i duszę. Oglądanie obrazów wspaniałych malarzy pogłębia chęć tworzenia, bo to wszystko składa się na sztukę.

Transmisje ostatniego Konkursu Chopinowskiego w telewizji na żywo biło rekordy oglądalności. Skąd takie masowe zainteresowanie muzyką klasyczną?

- Konkurs Chopinowski jest według mnie najbardziej rozpoznawalnym konkursem muzyki fortepianowej. Jest to chyba największe wydarzenie fortepianowe na świecie. Wydaje mi się, że muzyka Chopina jest muzyką międzynarodową, dlatego też ludzie tak bardzo do niej sięgają. Po prostu lubią piękne melodie. Niewątpliwie postać Chopina jest kojarzona, ale do tej muzyki potrzeba dużo pokory i spokoju, a tego często nam brakuje. Świat idzie do przodu w bardzo szybkim tempie, technologia się rozwija bardzo szybko i niektórzy znajdują sobie ciekawsze zainteresowania.

To tak jak z obrazami. Oglądami je w biegu, mało kto przysiada na ławeczce w muzeum, żeby kontemplować sztukę.

- Oczywiście. Ostatnio byłem w muzeum w Brukseli. Oglądałem obrazy i odkrywałem ich historię, bo każdy obraz ma swoją historię. Spoglądanie na obraz jest bardzo istotną kwestią, bo trzeba wiedzieć, co malarz chciał namalować na początku, a co później. Z tego też się tworzy historia. Dlatego trzeba patrzeć w odpowiedni sposób, czasami na poszczególne elementy.

Zamierza Pan jeszcze odpocząć przed konkursem czy już tylko będzie Pan ćwiczył?

- Nie mam specjalnych sposobów mentalnych na relaks. Gra od serca jest najważniejsza.

Andrzej Wierciński
pianista przekonujący, wirtuozowski, spontaniczny, pozwalający się nieść wyobraźni i dający czystą radość słuchania. Wśród najważniejszych osiągnięć artystycznych na szczególną uwagę zasługują: I miejsce na Ogólnopolskim Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie (2015 rok), I miejsce w 6. Międzynarodowym Chopinowskim Konkursie Pianistycznym w Budapeszcie (Węgry 2014 rok). Andrzej Wierciński koncertował w większości krajów europejskich, Kanadzie, Japonii i Indonezji. Współpracował z Orkiestrą Filharmonii Narodowej oraz Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński