Zmiana w ekstraklasie kobiet. Reforma jak u panów

Reformę męskiej ekstraklasy może obserwować od dwóch sezonów. 16 drużyn rozgrywa spotkania systemem mecz i rewanż, a po sezonie zasadniczym, tabela zostaje podzielona na górną i dolną ósemkę. Punkty zespołów były dzielone na pół. I to właśnie na tym elemencie podobieństwa do reformy ligi pań się kończą. Decyzja o reformie pozostaje teraz w gestii Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Jednak jako, że zgodę na nią wyraziły wszystkie kluby, jest ona przesądzona. W przyszłym sezonie ekstraligi udział weźmie 12 drużyn. Oznacza to, że każda ekipa w sezonie zasadniczym rozegra 22 spotkania. Po tym nastąpi podział tabeli. Pierwsze sześć ekip zagra o mistrzostwo i miejsca na podium, drugie sześć zespołów walczyć będzie o uniknięcie degradacji.

- Myślę, że reforma jest dobrym pomysłem - mówi prezes Olimpii Szczecin, Maciej Buryta. - Chcemy grać więcej i to już od tego sezonu. Runda finałowa powinna być bardzo emocjonująca. Dobrze też, że nie będzie podziału punktów, który według nas był bez sensu.

- Fajnie, że skróci się półroczna, zimowa przerwa. To był zdecydowanie zbyt długi okres pomiędzy rundą jesienną a wiosenną - dodaje kierownik drużyny Olimpii, Łukasz Haliniarz

Jedyne zastrzeżenia budzić może fakt, że runda jesienna ma się zakończyć późno, bo aż w połowie listopada. - Boiska ekstraklasy mężczyzn od tych kobiecych różni sporo - przyznaje prezes Buryta.

- Mało jest dobrych płyt. Na szczęście my ostatnie mecze jesieni gramy w Łęcznej, na obiekcie Górnika, oraz u siebie. W przypadku złej pogody, możemy spotkanie rozegrać na sztucznej murawie. Więcej spotkań w lidze może kolidować również ze zgrupowaniami kadr, a Olimpia młodzieżowych reprezentantek Polski ma sporo.

- W poprzednim sezonie tak się zdarzyło. Oby to się teraz zmieniło - zaznacza prezes Olimpii. Jego zespół zacznie sezon od wyjazdu do Sosnowca (8 sierpnia).