Zamordowana kobieta prowadziła niewielki sklepik spożywczy na ulicy Gdańskiej. Jak mówią okoliczni mieszkańcy, wielkich pieniędzy nie mogła tam zarabiać.
- Kupić tam można było typową spożywkę - mówią. - Do sklepu przychodzili przede wszystkim stali klienci.
Surowo ukarać
Ludzie z sąsiedztwa nie mogą uwierzyć, że nie spotkają już pani Joli za sklepową ladą.
- To była sympatyczna osoba, zawsze parę słów się z nią zamieniło - mówi jedna z mieszkanek. - Nie mogę się pogodzić z tym, że w ten sposób zakończyła życie. Najbardziej teraz żal jej czworo dzieci. Muszą sobie z tą tragedią poradzić. Ale łatwo nie będzie.
Okoliczni mieszkańcy apelują do policji o szybkie złapanie mordercy. Chcą, żeby spotkała go bardzo surowa kara.
- Powinien zginąć za taką zbrodnię - mówią.
- Powinien dostać dożywocie, bez możliwości opuszczenia kiedykolwiek więzienia - uważają inni stargardzianie. - A w więzieniu powinien być pozbawiony jakichkolwiek praw. Niech żyje o szklance wody dziennie.
W środę wieczorem, kiedy oddawaliśmy ten "Głos Stargardzki" do druku, policja wciąż szukała zabójcy. Śledztwo prowadzą policjanci ze Stargardu i z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Sprawą zajmuje się stargardzka prokuratura. Ani policja ani prokuratura, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie udzielają informacji. Wiadomo, że biorą pod uwagę zarówno rabunkowy charakter zbrodni, jak i osobisty.
Wśród osób, które wyczekują zatrzymania mordercy są stargardzcy sklepikarze. Tragedia z soboty uświadomiła im, w jak niebezpiecznej sytuacji mogą się znaleźć.
- Też prowadzę mały sklep na obrzeżach miasta i po tym morderstwie się wystraszyłam - mówi sprzedawczyni jednego ze stargardzkich sklepików. - Bo jeżeli okaże się, że tam chodziło o zabranie paru złotych, to strach człowieka ogarnia. Do czego to na tym świecie dochodzi?! Na co dzień nawet sobie nie uświadamiamy, jakie nam niebezpieczeństwo grozi.
Były napady
Zagrożenia nie trzeba uświadamiać pracownikowi małej stacji benzynowej w Stargardzie i sprzedawczyni z niewielkiego sklepiku w sąsiedztwie stargardzkiej starówki. To tam pod koniec 2005 roku rozegrały się dramatyczne sceny. Na niewielką stację paliw wpadł mężczyzna, który wyjął z kieszeni kurtki pistolet. W małym pomieszczeniu skrępował kajdankami ręce przebywającego tam pracownika, związał mu nogi. Z kasy skradł ponad 600 zł i uciekł.
Dzień później ten sam mężczyzna zjawił się w małym sklepie spożywczym w Stargardzie. Młodą ekspedientkę rzucił na ziemię, założył jej na ręce kajdanki. Wyjął z kasy około 1400 zł, zabrał też jej telefon komórkowy. W tamtych zdarzeniach na szczęście nie doszło do tragedii i oboje pracownicy poważniej nie ucierpieli. Ale jeszcze długo po napadzie nie byli w stanie o nim mówić.
Po kilku tygodniach napastnik został ujęty. Jak się okazało, miał wspólnika. Teraz cały Stargard czeka na schwytanie mordercy sprzedawczyni ze sklepu przy ulicy Gdańskiej.
Policja cały czas apeluje o zgłaszanie się osób, które w sobotę w godzinach 12.30-13.30 były na ulicy Gdańskiej, w pobliżu bazy PKS i mogą pomóc w ustaleniu przebiegu zdarzeń. Policjanci czekają na sygnały pod numerami telefonów 091-481-35-40, 091-481-35-60 lub 997.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Białe małżeństwo adoptowało czarnoskóre dzieci. Zrobili z nich "brygadę" niewolników
- QUIZ. Jak dobrze znasz film "Sami Swoi"? Sprawdź swoją wiedzę o kultowym filmie
- Viki Gabor prywatnie. Tak żyje i mieszka młoda piosenkarka z Krakowa
- 100 euro od zwierzęcia. Pierwszy kraj na świecie wprowadza krowi podatek węglowy