Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia miłoszycka. Prokurator twierdzi że to zabójca. A on mówi: Jestem poszkodowany!

Ewa Łabno
Ewa Łabno
Norbert Basiura odpowiada z wolnej stopy. Zgadza się na podanie przez portal GazetaWroclawska.pl pełnego nazwiska i pokazanie twarzy
Norbert Basiura odpowiada z wolnej stopy. Zgadza się na podanie przez portal GazetaWroclawska.pl pełnego nazwiska i pokazanie twarzy Pawel Relikowski / Polska Press
- Przez 15 lat pełniłem zawód strażaka. Pomagałem ludziom, a nie szkodziłem. Jestem poszkodowany w tej sprawie. Uprawiałem seks tylko z własną żoną i tyle - stwierdził dziś przed sądem Norbert Basiura. To drugi z oskarżonych o zbrodnię miłoszycką. Wcześniej zeznania składał pierwszy z oskarżonych - Ireneusz M. Sąd odsłuchiwał też na kilku posiedzeniach nagrania z przesłuchania Ireneusza M. w prokuraturze. Chodzi o zbrodnię, ze którą niesłusznie 18 lat spędził w więzieniu Tomasz Komenda. Po sylwestrowej zabawie w Miłoszycach koło Jelcza-Laskowic zmarła wówczas piętnastoletnia Małgosia. Wcześniej została brutalnie zgwałcona. Sprawcy zostawili ją nagą na mrozie.

Tomasz Komenda wrobiony w drugi gwałt. Dowody? Brak

Prokuratura jest przekonana, że prawdziwi sprawcy to Ireneusz M. oraz Norbert B. Ale nie działali sami. Zabójców Małgosi mogło być jeszcze dwóch - na razie nie wiadomo kim są.

Zdaniem śledczych, Ireneusza M. i Norberta Basiurę obciążają poważne dowody. Na majtkach, sukience, biustonoszu i sznurówkach Małgosi oraz na czapce, która została zabezpieczona na miejscu zdarzenia, jest materiał genetyczny Ireneusza M. Tak wynika z opinii biegłych. Na majtkach biegli stwierdzili obecność składników nasienia zgodnych z jego kodem DNA. Ta informacja pojawiła się na odsłuchiwanych dziś przez sąd nagraniach z przesłuchania Ireneusza M.

- Nie ma takiej możliwości - zarzekał się po raz kolejny Ireneusz M. Mężczyzna konsekwentnie utrzymuje, że jest niewinny.
Jak tłumaczył się Ireneusz M. na poprzednich rozprawach? Kliknij i przeczytaj więcej

Zobacz też:

WYJAŚNIENIA NORBERTA BASIURY

Dziś przed sądem rozpoczęły się zeznania drugiego z oskarżonych - Norberta Basiury, strażaka i kierowcy autobusu z Jelcza-Laskowic.

- Nie przyznaję się do tego czynu - zaczął Basiura. - W noc sylwestrowa byłem pracownikiem klubu Alcartaz w Miłoszycach. Nosiłem kurtkę ochroniarza. Moja praca polegała bardziej na pomocy w dyskotece, niż na prawdziwej ochronie. Ochronę prowadziło czterech chłopaków z Wrocławia. Taka plotkę słyszałem, że to były osoby, które wyłudzały haracze. Cztery osoby były z Wrocławia, dwie z Jelcza - Laskowic: ja i Paweł O. Po skończeniu sprzedawania biletów, w granicach godziny 23, pracowałem w szatni. Wróciłem do domu z Pawłem. Na tę chwile nie pamiętam czy wróciliśmy samochodem szefa czy wróciliśmy pieszo. Na drugi dzień dowiedziałem się, ze zostało popełnione jakieś przestępstwo. Dowiedziałem się, ze to jest córka pana K. Znałem go. Byłem u niego na praktyce w Jelczańskich Zakładach Samochodowych. Pan K. przyuczał mnie do pracy przy maszynie. Państwo K. Poprosili mnie o rozmowę, bo byłem na tej dyskotece. Po rozmowie z policją i Państwem K. dostawałem pogróżki: "Basiura jak będziesz dalej współpracował i mówił coś w tej sprawie to cię zabijemy" - opowiadał przed sądem oskarżony. - 4 maja 1997 zostałem napadnięty na przystanku w Miłoszycach, byłem duszony, próbowano zabrać mi samochód. Dawano mi marki niemieckie, nie zgodziłem się - relacjonował.

- W tej całej sytuacji zostało to wszystko obrócone przeciwko mnie. Co do badań DNA, kwestionuje ich wyniki. Proszę o przeprowadzenie ponownych badań. Nie zgwałciłem córki Państwa K. Jestem osobą niewinną. Przez 15 lat pełniłem zawód strażaka. Tak, że pomagałem ludziom, a nie szkodziłem. Uważam, ze jestem poszkodowany w tej sprawie - zakończył swoje oświadczenie.

Prokurator pytał dziś Norberta Basiurę o jego spotkania z rodzicami zamordowanej Małgosi. - To ja o nie poprosiłem, bo byłem zastraszamy - mówił oskarżony. Nie potrafił jednak powiedzieć przez kogo. Ani też, komu o groźbach kierowanych pod swoim adresem mówił. - Na pewno wiedzieli o nich rodzice, bo odbierali telefony z groźbami. Pani prokurator z Oławy prowadziła tę sprawę, ale prowadziła to w swoim kierunku - stwierdził.
Ile razy Basiura spotkał się z rodzicami zamordowanej dziewczynki? Nie pamięta. "Nie pamiętam. Nie wiem" - to najczęściej powtarzane dziś przez oskarżonego odpowiedzi.

Basiura przekonywał też, że od początku śledztwa współpracował z policją. - Na każde wezwanie stawiałem się, rozmawiałem z policjantami o sprawie. O osobach, które mogły być na dyskotece itp - podkreślał.

Prokurator dopytywał Basiurę o jego znajomość ze zgwałconą i zamordowaną dziewczynką.
- Czy znał pan Małgosię K.?
- Nie. Znałem jej tatę. Małgosi K. nie znałem.
- Były panu okazywane zdjęcia. Czy pan pamięta z dyskoteki Małgosię K.?
- Nie pamiętam, było dużo ludzi, dużo dziewczyn, nie kojarzę.
- Gdzie pan mieszkał w tamtym czasie?
- W Jelczu - Laskowicach, na ulicy Hirszfelda, 300 metrów od Państwa K. Widywałem Pana K. w zakładzie lub na zakupach. Nie znałem rodziny Pana K., znałem tylko jego i tylko jego rozpoznawałem.

Tragicznej nocy Basiura był trzeźwy. - W klubie Alcatraz podczas wykonywania swoich czynności nie spożywałem alkoholu. Nie składałem też życzeń obcym ludziom, nie brałem w tym udziału, bo byłem w pracy. Nie piłem nawet szampana - oznajmił. Na dyskotece został do końca. - Po zabawie sprzątaliśmy salę - opowiadał.

- Czy podczas dyskotek doszło do jakiegoś stosunku seksualnego pana z jakaś kobietą? - dopytywał prokurator.
- Nie - odparł Basiura.
- Czy doszło do innych tego typu zdarzeń?
- Nie przypominam sobie takich sytuacji. Jako pracownik klubu Alcatraz na pewno nie.
- Czy kiedykolwiek był pan na dyskotece w Miłoszycach jako zwykły uczestnik?
- Tak, w piątki jak było mało ludzi, zdarzało się
- Czy wówczas doszło do zdarzeń o podłożu seksualnym?
- Nie, nie uprawiałem seksu. Tańczyłem albo całowałem się. Uprawiałem seks tylko z własną żoną i tyle.

Skąd ślady genetyczne Norberta Basiury na rzeczach zamordowanej Małgosi? - Kwestionuję zarzuty pana prokuratora, nie mam z tym nic wspólnego - odpowiadał oskarżony. - W 1997 roku byłem na czynnościach. Sprawdzano uzębienie, dna i zostałem całkowicie oczyszczony z zarzutów.

Basiura odpowiadał dziś także na pytania pełnomocnika rodziców Małgosi K. Są oni oskarżycielami posiłkowymi w tej sprawie.

- Czy po 23 wychodził pan poza teren dyskoteki?
- Tak, wychodziłem, robiłem obchód, trwało to około 3 minut i wracałem
- Jak często?
- Nie pamiętam.
- Czy dziewczyny przychodziły do pana i chciały się zapoznać?
- Tak, ale nie reagowałem. Miałem w tamtym czasie na oku moją przyszłą dziewczynę, teraźniejszą żonę.

Niedługo po zabójstwie Norbert Basiura mocno zaangażował się w pomoc rodzicom Małgosi. Spotykał się z nimi, wspólnie zastanawiali się kto mógł dokonać zbrodni. Skąd takie zaangażowanie? - Chciałem pomoc na prośbę rodziców Małgosi - mówił dziś przed sądem.

Na następnym posiedzeniu sądu Norbert Basiura będzie odpowiadał na pytania swojego obrońcy. Sąd zaplanował kolejną rozprawę w połowie lipca bieżącego roku.

Norbert Basiura odpowiada z wolnej stopy. Rozmawialiśmy z nim przed procesem. Zobacz film

Zobacz też

Pytamy Ireneusza M.: Zabił pan Małgosię?

Plac Dominikański

Tak wyglądał Wrocław 18 lat temu - gdy Tomasz Komenda stracił wolność

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zbrodnia miłoszycka. Prokurator twierdzi że to zabójca. A on mówi: Jestem poszkodowany! - Gazeta Wrocławska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński