Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woźniak i niewypały

Maurycy Brzykcy
Marcin Woźniak (z prawej) to najlepszy transfer Pogoni tego lata. Przebojowy boczny obrońca strzelił w rundzie cztery gole i zagrał najwięcej minut spośród wszystkich zawodników.
Marcin Woźniak (z prawej) to najlepszy transfer Pogoni tego lata. Przebojowy boczny obrońca strzelił w rundzie cztery gole i zagrał najwięcej minut spośród wszystkich zawodników. Andrzej Szkocki
Powoli kończy się dla portowców piłkarski rok 2008, więc można pokusić się o podsumowania. Dziś przyjrzymy się, kto z nowo pozyskanych latem przez klub zawodników sprawdził się, a kto zawiódł kompletnie.

Pogoń przed sezonem pozyskała aż ośmiu zawodników. Liczba duża, ale przecież portowcy zaczynali grę w nowej II lidze, z jasnym celem - awansem na zaplecze ekstraklasy. Kadra więc musiała zostać solidnie wzmocniona. Transfery aprobował wtedy jeszcze Mariusz Kuras, były już trener portowców.

Woźniak objawieniem

Adriana Sobczyńskiego z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski znał dość dobrze i to był dla niego transferowy cel numer jeden. Został on zrealizowany, ale Sobczyński, ze względu na urazy, grać zaczął dopiero w połowie rundy. Wydaje się, że problemem Sobczyńskiego jest zbyt mała ilość podań, jaka do niego dociera. Często jest sam w środku pola, a mimo tego piłki nie utrzymuje.

Ten zawodnik musi być "pod grą" jeżeli jego obecność na boisku ma być zauważona. - Znam go dobrze nie od dziś i wiedziałem, na co go stać - mówi trener Kuras. - Szkoda, że za mojej kadencji tak szybko wypadł z powodu kontuzji - dodaje.

Do Pogoni z KSZO trafił również Marcin Woźniak. Początkowo więcej spodziewano się po innym skrajnym obrońcy, Mateuszu Świniarku, ale to Woźniak był prawdziwą rewelacją w barwach Pogoni. Nie dość, że grając na boku obrony zdobył aż 4 gole, to jego rajdy są ozdobą meczów Pogoni.

- Ten gracz był najbardziej krytykowany w okresie przygotowawczym, a teraz jest najlepszym zawodnikiem. To pokazuje jak trudno czasami wstrzelić się w dobry transfer - zauważa Kuras.

Zawadzki go wygryzł

Z Lecha Poznań Pogoni udało się pozyskać Mariusza Szyszkę. Gracz to po pierwsze jeszcze młody, a po drugie bardzo uniwersalny. Zaczął grę na lewej obronie i spisywał się tam przyzwoicie.

W miarę upływu czasu dostawał szanse także w środku pomocy, czy nawet na środku defensywy. Nie ma co ukrywać, że grał tak często również dlatego, że jest w wieku młodzieżowca. Dla Szyszki pechowa okazała się 13. kolejka, w której w meczu z Nielbą Wągrowiec otrzymał czerwoną kartkę. W jego miejsce wskoczył wychowanek klubu, Jakub Zawadzki i pozycji na prawej obronie rywalowi już nie oddał.

Początek Mateusza Świniarka, czyli przedsezonowe sparingi, wypadły w jego wykonaniu całkiem dobrze. Wydawało się, że ten gracz ma wszystkie atuty być stać się etatowym prawym obrońcą w Pogoni. Jest szybki, mocno trzyma się na nogach i potrafi włączyć się w akcje ofensywne. Jednak po pewnym czasie zrezygnował z niego zarówno Kuras, jaki i Piotr Mandrysz. Sam zawodnik także chyba dał za wygraną.

- Jego problem leży chyba w psychice, bowiem możliwości grania ma duże. Musi tylko dostać szansę - stwierdził były trener Pogoni.

Król jest nagi

Piotr Kołc to były gracz Cartusii Kartuzy. Początkowo trener Kuras stawiał na niego bardzo mocno. W środku pola miał pełnić funkcję defensywnego pomocnika. Wywiązywał się z tego w miarę bez zarzutu, ale w jego grze mało było błysku, czegoś z czego kibice mogli go lepiej zapamiętać. U Mandrysza szybko stał się rezerwowym.

Robert Binkowski warunki jak na bramkarza ma znakomite. Wysoki, z dużym zasięgiem rąk, powinien być postrachem napastników rywali portowców. Tymczasem po kontuzji Damiana Wójcika wszedł do bramki i gole dla przeciwników posypały się jak z rogu obfitości. Rzecz jasna nie przy wszystkich straconych bramkach ponosi pełną odpowiedzialność, ale w wielu sytuacjach zwyczajnie brakuje mu szczęścia. A to w bramkarskim fachu jest szczególnie ważne.

Liczyli na "nóżkę"

I na koniec o dwóch transferowych niewypałach, bo tak z całą pewnością można określić przyjście do Pogoni dwójki ofensywnych zawodników: Marcina Jankowskiego oraz Pawła Posmyka.

Pierwszy to król strzelców IV ligi lubuskiej z poprzedniego sezonu, drugi to były gracz Wisły Płock. Ile goli zdobyli w sumie ci zawodnicy? Niestety żadnego. Ktoś powie, że dostawali niewiele szans, ale sami są sobie winni. Na treningach spisywali się bardzo przeciętnie, podobnie jak w czasie ligowych potyczek. Posmyk nie pojawił się w składzie od trzech kolejek, a Jankowski za kadencji Mandrysza zagrał tylko 45 minut z Polonią Słubice.

- Napastników rozlicza się z bramek, a tych ci zawodnicy nie mają w dorobku. Posmyk wyróżniał się, kiedy grał, ale później jakby słuch o nim zaginął - mówi Kuras. - Jankowski ma wybitną lewą "nóżkę", ale czekaliśmy aż się wstrzeli. Być może tego zawodnika przygniotły trochę również duże oczekiwania, jakie były wobec niego. Nie wszyscy potrafią grać pod presją - uważa Kuras.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński