To nie były łatwe dni dla trenera Czesława Michniewicza. Potwierdziły się obawy związane z Ricardo Nunesem. Portugalczyk wypadł z gry do końca roku. Nie w pełni sił był również Adam Frączczak, a po urazie wracał do gry Jarosław Fojut. Dlatego postawa obrony budziła największe wątpliwości przed spotkaniem. Dodatkowo grypy żołądkowej nabawił się Mateusz Lewandowski, więc w ostatniej chwili zastąpił go nominalny skrzydłowy. Obawy fanów, co do defensywy, potwierdziły się w pierwszej połowie, w której Piast swobodnie sobie poczynał w pobliżu pola karnego. Później było z tym lepiej.
- Całe szczęście, że przeciwnik tego nie wykorzystał. Otrząsnęliśmy się troszeczkę po niemrawym początku, zdobyliśmy gola wyrównującego. To był kluczowy moment. W przerwie zmieniliśmy ustawienie, zaczęliśmy grać inaczej. Przestaliśmy podchodzić wysoko pressingiem, a zaczęliśmy przyjmować rywala na linii środkowej - opowiada dla oficjalnej strony Pogoni trener Czesław Michniewicz. Mecz z Piastem był dla szkoleniowca ostatnim meczem kary za krytykowanie orzeczeń arbitra. Kara oznacza, że nie może prowadzić zespołu z ławki rezerwowych. Starcie z Koroną oglądał z trybun, ale z Piastem już nie.
- Odcierpiałem karę w budynku klubowym. Wynikła zabawna sytuacja, bo pozamykałem wszystkie okna, aby nie słyszeć dźwięków z zewnątrz. W telewizji jest kilka sekund opóźnienia. Słyszałem mimochodem aplauz ze stadionu przy bramce Jarka Fojuta. Piłka była przecież na środku boiska. Myślę: „Co się stało?”. Myślałem, że może sędzia pokazał czerwoną kartkę, a za kilka sekund padła bramka. Byłem bardzo zaskoczony (śmiech). Więcej w taki sposób nie chcę oglądać meczów - zaznaczył trener Michniewicz.
Piękne gole, styl wygranej z Piastem i passa spotkań bez porażki, trwająca od początku sezonu, robią świetną reklamę klubowi ze Szczecina. Pozycja wicelidera do czegoś zobowiązuje. M. in. do tego, by w następnej kolejce wygrać z beniaminkiem, Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Kibice spodziewają się, że trener Michniewicz postawi wreszcie od początku spotkania na Wladimera Dwaliszwilego, który z Łukaszem Zwolińskim ma stworzyć zabójczy atak. Zwłaszcza, że Takafumi Akahoshi nie spełnia pokładanych w nim nadziei.
- Długo zastanawialiśmy się, czy Wladimer ma zagrać w pierwszym składzie. Wtedy Aka powędrowałby na skrzydło - zaznaczył trener Michniewicz. - Dwaliszwili będzie dochodził do formy. Fizycznie jest przygotowany, ale musimy go wprowadzać spokojnie na boisko i do hierarchii zespołu. Myślę, że takimi wejściami jak dziś i w Kielcach sam sobie wywalczy miejsce w jedenastce. To musi być proces.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?