Od soboty, 30 maja, obowiązek zasłaniania ust i nosa został częściowo zniesiony. Maseczki nie są już potrzebne w przestrzeniach ogólnodostępnych, wystarczy 2-metrowy dystans. To postawiło pod znakiem zapytania dalsze działanie grupy "Szczecinianki szyją maseczki", której wolontariusze od połowy marca uszyli ćwierć miliona maseczek dla potrzebujących.
ZOBACZ TEŻ:
Inicjatorka Elżbieta Andrzejkowicz, którą nazywa się "szczecińskim Owsiakiem", uspokaja mówiąc, że w grupie zrodziło się tyle dobra i spotkało się tak wielu wspaniałych ludzi, że nie mogłaby jej zamknąć.
Tym bardziej, że zapotrzebowanie na maseczki, choć nie tak duże jak przed miesiącem, nadal jest.
- Cały czas otrzymujemy zamówienia od szkół - przyznaje pani Ela. - Idą matury. Komisje egzaminacyjne i dzieci potrzebują ochrony. Poza tym, nie każdy zrezygnował z zasłaniania nosa i ust. Nie każdy może sobie na to pozwolić.
Ale, co dalej? To pytanie, które nasuwa się na myśl wielu śledzącym losy 6- tysięcznej społeczności na Facebooku.
- Nie wiem - odpowiada szczerze i z uśmiechem pani Ela. - Teraz muszę wybrać się na wakacje. Złapać oddech i odpocząć. Nabrać dystansu. To było ponad dwa miesiące ciężkiej pracy. Uszyłyśmy 250 tys. maseczek. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam.
Przypomnijmy, że akcja zaczęła się niepozornie. Jedna z uczennic pani Elżbiety, która jest lekarką, przyszła zapłakana na zajęcia. Wyznała, że w szpitalu skończyły się maseczki ochronne i brakuje podstawowych zabezpieczeń. Pani Ela, nie myślała długo.
Do aktywizacji społeczeństwa wykorzystała profil swojej szkoły, a także swój prywatny. Posty udostępniła również na popularnej grupie "Szczecinianki". Pierwszą reakcją z jaką się zetknęła był… hejt. To jej jednak nie powstrzymało. Założyła własną grupę i zabrała się do pracy, a po tygodniu przekazała potrzebującym 2 tys. masek ochronnych.
ZOBACZ TAKŻE:
- Ja byłam tylko lokomotywą, tym motorem napędowym - mówi Pani Ela. - Prawdziwy podziw należy się wszystkim wolontariuszom, którzy działali bez względu na czas, pieniądze, metry materiałów, przejechane kilometry, a nawet własne zdrowie. Bo przecież mocno się narażaliśmy. W naszym sztabie zbudowaliśmy cały system zabezpieczeń, ale ryzyko było zawsze. Za to wszystko, za to poświęcenie i serce, chciałabym serdecznie podziękować. Nie słyszałam o drugiej takie akcji.
I choć pani Elżbieta nie wie jeszcze jak potoczą się dalsze losy grupy, to zdradza, że niedawno odwiedziła Rodzinny Dom Dziecka, gdzie zrozumiała, że nie może zrezygnować ze swojej misji.
- To był dla mnie drogowskaz, który wyraźnie pokazał mi, że wciąż powinnam iść ścieżką czynienia dobra - wyznaje. - Takiego bezinteresownego dobra. Jaką to przybierze formę? Czas pokaże, zdecyduję o tym z moją rodziną. Jedno mogę obiecać - nie wycofam się.
zobacz też:
Zobacz więcej wiadomości z regionu!
Bądź na bieżąco i obserwuj:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?