Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin jest na początku Polski. Rozmowa ze Stanisławem Rukszą

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
Przyjechał do Szczecina, zobaczył, zwyciężył. Stanisław Ruksza od kilku lat kieruje w Szczecinie galerią sztuki współczesnej TRAFO. Zbudował miejsce, o którym się nie mówi nie tylko w Polsce, ale też na świecie.

Trafostacja Sztuki skończyła 10 lat, ale nie chcecie jakoś specjalnie tego podkreślać, ani świętować, ale wypada trochę podsumować te 10 lat.

Nie chcieliśmy robić typowego jubileuszu, bo to nie w duchu TRAFO. Postanowiliśmy jednak odnotować fakt, że jedyne nastawione transdyscyplinarne centrum sztuki współczesnej w regionie, przetrwało 10 lat, bo to kawał historii sztuki w mieście, jak i w kontekście ogólnopolskim czy też już międzynarodowym. Oczywiście nie wyobrażam sobie, żebyśmy z tej okazji wręczali sobie jakieś ordery czy dyplomy. Stworzyliśmy charakter TRAFO po 2017 roku wraz z nowym, młodym zespołem, jako model postinstytucji nieustannie gotowej przekształcać się w odniesieniu do szybkich zmian współczesności. Początki TRAFO w latach 2013-2014 były niestety falstartem, przespano możliwość oddziaływania efektu nowości, a także działania tego postindustrialnego budynku. Zdecydowaliśmy się więc na przyszłościowe „antyurodziny” pod hasłem „Nasza przyszłość będzie lepsza niż nasza historia” zaczerpniętym z dekolonizacyjnych tekstów nigeryjskiego pisarza Bena Okriego. Nie jesteśmy historiofilscy, ale nastawieni jutro. To poniekąd „skleja się” z tożsamością miasta, które, jak w powieści Ingi Iwasiów „Bambino” i naszej wystawie o Szczecina sprzed trzech lat „Co sobie kto na swój temat wymyśli”, może przekuwać słabość przerwanych narracji w nową, wolnościową opowieść. A poza tym jesteśmy trochę niegrzeczni (śmiech) i nie wyobrażamy sobie akademii z pompą. Swoją drogą te wygładzone konwencje powielają konserwatywne klisze statusu społecznego, pod względem klasowym czy ekonomicznym, co właściwie przeczy tak używanej idei dostępności. Manifest TRAFO kończymy zdaniem: „Jeśli myślimy o sztuce poważnie powinniśmy przyjąć wiedzę, którą produkuję i wprowadzać ją w nasze życie”. A my myślimy serio, choć zdarza nam się przekornie czasem mrugnąć okiem (śmiech).

Trafostacja Sztuki była pierwszą tego typu instytucją w Szczecinie, od niedawna działała Akademia Sztuki, która skupia środowisko artystyczne. Czy to było jednym z powodów, dla których startowałeś na stanowisko dyrektora TRAFO?

Przyczyniło się do tej decyzji i dziś Akademia Sztuki to jeden z naturalnych partnerów. Szczecin nie był wtedy najmocniejszym miejscem na mapie sztuki współczesnej w Polsce i stanowił wyzwanie. Spójrzmy realistycznie, nie życzeniowo. Szczecin ma szereg wybitnych postaci działających w różnych obszarach świata kultury czy nauki, ale nie jest spójnym silnym ośrodkiem naukowym czy kulturalnym. Dosyć późno, bo w latach osiemdziesiątych zaczęliśmy stawać się miastem uniwersyteckim. Później kształtowały się i są w tym procesie rozpoznawalne instytucje kultury. Jest jeszcze wiele pracy u podstaw do zrobienia.
Nasze miasto świetnie skorzystało z pieniędzy unijnych na inwestycje kulturalne i teraz czas, żeby przełożyć to na działalność programową. Nie tylko hardware, ale software. To proces na dłużej.

Szczecin jest na początku Polski. Rozmowa ze Stanisławem Rukszą
Radek Kurzaj

A inne współprace?

Trzeba w ogóle większego usieciowienia z innymi instytucjami w mieście czy regionie. Dobrze nam się współpracuje z Teatrem Współczesnym, zwłaszcza od czasu, kiedy Jakub Skrzywanek został dyrektorem artystycznym bo krążą między nami podobne idee, choć używamy innych narzędzi. Podobnie jest z Teatrem Kana czy Filharmonią im. Mieczysława Karłowicza, ale też NGO-sami i aktywistami. Zależy mi na tym, żeby TRAFO było ważnym miejscem w perspektywie lokalnej, ale żeby nie stać się odizolowaną wyspą, także ogólnopolskiej i międzynarodowej. A to się właśnie wydarza. W ostatnim roku wytworzyliśmy szereg projektów, jadących w świat, jak nagrodzone już „Kryjówki” Natalii Romik, które przez pół roku zaprezentujemy w Jewish Museum we Frankfurcie nad Menem, a wydawnictwo Hatje Cantz wyda angielsko- i niemieckojęzyczną książkę o tym projekcie. W Instytucie Polskim w Duesseldorfie otworzyliśmy właśnie rozwinięcie wystawy Bogny Burskiej, a w czerwcu pokażemy wystawę Andrzeja Wasilewskiego „Fabryka absolutu" w Boxes Art Museum w Foshan City w Chinach. Udało się zrobić dużo mocnych rzeczy, bazując właściwie głównie na entuzjazmie, wiedzy oraz kontaktach i zewnętrznych pieniądzach.
Duże zagrożenie widzę w Szczecinie w rozleniwiającym samozadowoleniu, że jest dobrze. Wydaje mi się, że konieczne we wszystkich dziedzinach twórczych jest rzeczywiste sprawdzenie tej wytwarzanej wiedzy czy pozycji z zewnątrz. Czy rzeczywiście funkcjonujemy w jakimś obiegu wiedzy, sztuki etc.? Czy aby nie stajemy się wyspą, gdzie o fluktuację myśli trudniej, a więcej „dużych ryb w małym stawie”. Ambicjonalnie wolałbym, żebyśmy mogli myśleć, że to nie jest miejsce na końcu Polski. Dlaczego Szczecin? Bo jest na początku Polski. Oczywiście nie jeśli patrzymy ze wschodu (śmiech). Tu może być „serce kraju”, jak w pracy Jadwigi Sawickiej, która wisi w TRAFO.

Chociaż wielu narzeka, że daleko.

Komunikacyjnie jest rzeczywiście problem. Jesteśmy miastem, w którym wciąż jest relatywnie mało turystów, a to ważna część świadomej, ciekawej świata, publiczności, zwłaszcza tej zagranicznej w TRAFO. Jesteśmy instytucją, która ma stały program dwujęzyczny, co nie jest takie oczywiste wszędzie. Niedawno przedłużyliśmy godziny otwarcia do godziny 21 przez dwa dni w tygodniu, żeby można było się wybrać np. na randkę do galerii sztuki w piątek lub sobotę.

Mówimy cały czas o artystach, a jacy są w Szczecinie odbiorcy sztuki? Mieliśmy kilka incydentów dotyczących neonu „Wolne miasto Szczecin” czy zamalowywania muralu pro LGBT+ pod Trasą Zamkową o miłości Iwaszkiewicza i Błeszyńskiego pod Trasą Zamkową. To w końcu jesteśmy liberalni czy konserwatywni?

Szczecin nie jest tak konserwatywny jak inne miasta, chociaż nie powiedziałbym, że jest o lata świetlne bardziej liberalny. Nie jestem już takim optymistą jak kiedyś, że uda się tak szybko nadrobić edukacyjne zaległości, które są strukturalne w Polsce, jeżeli chodzi o edukację w zakresie sztuk wizualnych czy filozofii bądź muzyki współczesnej. Natomiast same protesty były w sumie dosyć nikłe jak na Polską skalę. Argumenty przeciwników neonu dzieła były oparte zwykle na resentymencie antyniemieckim, a wobec muralu na homofobii. To nie jest pole do dyskusji. „Wolne miasto Szczecin” jest konstruktem językowym, nie historycznym, które zarówno manifestuje, jak i pyta o status i istotność wolności, które mam nadzieje wciąż będą się poszerzać.

Może to też kwestia edukacji odbiorców kultury? Teatr Współczesny od dwóch sezonów mocno postawił na edukację zarówno w tematyce sztuk, jak i w działaniach okołoteatralnych. Wy chyba też staracie się podejmować takie działania?

Na pierwszy rzut oka „praca u podstaw” nie wydaje się sexy, kojarząc się z jakąś pozytywistyczną nowelką, ale biorąc pod uwagę, ile już na świecie udało się wyemancypować, już nie. Sztuki, używającej emocji, można użyć tam, gdzie język debaty publicznej jeszcze się kształtuje. Dziś, w złożonej współczesności, jest tyle istotnych tematów sztuki: dekolonizacja i wiele osi geopolitycznych, powiększające się rozwarstwienie ekonomiczne, wojny, katastrofa klimatyczna, emancypacja wielu mniejszości, nowe formy komunikacji, ale i zmęczenie nimi, poszerzanie pola demokracji i szukania horyzontalnych sposobów działania, przemiany w rozumieniu naszego ciała w kulturze, a tym samym ewolucja pojęcia seksualności czy śmierci. Wymieniać by jeszcze można długo. Pamiętamy jednocześnie o edukacji samym medium sztuki, bo to też ważne.

Pierwszym etapem edukacji jest program wystaw, upowszechnianie możliwie najlepszej propozycji, nie lekkostrawnej imitacji. Potwierdzeniem tego jest właśnie nasza obecność na zewnątrz i pozycja TRAFO w obiegu sztuki. Rok zakończyliśmy wystawą jednego z najważniejszych współczesnych artystów niemieckich Jonathana Meesego w dialogu z polskim - Michałem Jankowskim „Freedom To Freedom". Wcześniej otworzyliśmy z Meet Factory w Pradze wystawę „Morze sera” z udziałem kluczowych młodych artystów Europy Środkowo-Wschodniej, jak Eva Kotatkova, która w ubiegłym roku miała gigantyczną wystawę „My Body Is Not An Island” w Narodowej Galerii w Pradze, a w tym roku reprezentuje Czechy na Biennale Sztuki w Wenecji, czy Gideon Horvath lub Dominika Trapp, którzy właśnie otrzymali nagrody Ludwig Museum. To, że trafiają do nas właśnie teraz oznacza, że mamy chyba wyczucie czasu wychwytywania istotnych artystycznie i społecznie zjawisk.

Wystawa Pawła Jarodzkiego
fot. Andrzej Golc

A plany najbliższego roku?

Połączenie młodości z dojrzałością oraz lokalności z globalnością. Czujemy swoje miejsce w geopolitycznej układance świata sztuki. Będą więc znów rozpoznani w świecie artyści jak Richard Onyango z Afryki Wschodniej, wystawa „The River Wailed Like A Wounded Beast” Biennale z Kijowa, libańska artystka Kinda Hassan, amerykanka Jenny Graff czy Ruben Rübe z Tajwanu. Z młodych - ukraiński artysta i filozof - Jan Bacynsjkyj/Yana Bachynska czy debiuty Piotra Michalskiego czy Pawłą Kasprzaka, obu zresztą powiązanych ze Szczecinem. Jesienią Max Cegielski i Janek Simon skoncentrują się wokół postaci Aliny Ślesińskiej, idei panafrykanizmu w Ghanie. W kwietniu pojawi się wystawa Grupy Nagrobki, a pod koniec roku projekt Aleksandry Ska „Wdowa – pocałunek śmierci dla patriarchatu”.

Jest jeszcze kwestia sztuka a władza. Czy kiedykolwiek przedstawiciele władzy próbowali was cenzurować?

Nie mieliśmy żadnych spięć z urzędem miasta jako organem prowadzącym instytucję. Nigdy też nie stosowaliśmy autocenzury i nigdy nie daliśmy się żadnym naciskom. Wiele lat temu, kiedy działałem jeszcze na Śląsku, wyjąłem sobie z książki Zygmunta Hübnera „Polityka i teatr”, zdanie: „Prowadzić instytucję kultury, to siedzieć przy jednym stoliku z władzą, ale zawsze po drugiej stronie”. Warunkiem uprawiania sztuki i nauki jest wolność tego, co można pomyśleć, powiedzieć. Natomiast jeśli spojrzymy na politykę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pod rządami Piotra Glińskiego względem sztuki współczesnej, to nie otrzymywaliśmy wsparcia, co podziałało na nas stymulująco, bo zwróciliśmy się na zagranicznych partnerów i granty.

Jakiś czas temu głośnym echem odbiła się walka o budżety kilku szczecińskich instytucji kulturalnych, w tym również TRAFO. Ta walka nie zakończyła się specjalnym sukcesem. Czy jest jakieś światełko w tunelu w kwestii budżetu instytucji?

Ja bym tego nie nazwał walką z urzędem miasta. Bliski mi jest etos propaństwowy i wydaje mi się, że to normalne, że dążymy do usprawnienia instytucji. W TRAFO straciliśmy dotacje celowe, kompensujące niedoszacowany na początku budżet instytucji, która powstała jako partnerstwo publiczno-prywatne. W 2017 roku została powołana jako samodzielna instytucja miejska, ale budżet się nie zmienił. Porównując TRAFO do innych instytucji wojewódzkich podobnego kalibru, mamy 60-70 proc. ich budżetu, a ceny te same. Mam nadzieję, że wreszcie urealnimy tę sytuację i w najbliższych latach więcej będziemy mówić głównie o rozwoju sztuk wizualnych.

Neon
archiwum Trafostacji Sztuki w Szczecinie

Co uważasz za największy sukces TRAFO?

Na pewno stabilną pozycję w obszarze sztuki pod względem ogólnopolskim i jako instytucji, która wchodzi w obieg międzynarodowy. Druga rzecz to rosnąca społeczność, świadoma publiczność, postrzegająca nas jako miejsce wolnomyślicielskie. Przyjeżdżając do Szczecina chciałem, żeby to miejsce było postrzegane jako galeria filozoficzna, gdzie się myśli, a nie tylko ogląda piękne i drogie dzieła, choć wielokrotnie można je u nas spotkać, ale to nie jest żadnym kryterium. Ludzie spędzają w końcu u nas czas w nienapuszony sposób. No i sukcesem jest to, że programowo nie zrobiliśmy żadnej imprezy, na której istniałoby słowo V.I.P. I nie mamy zamiaru (śmiech).

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński