Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoczniowcy ze Szczecina i pracownicy ZCH Police jadą protestować do Warszawy

Piotr Jasina, Mariusz Parkitny
– Nie musieliśmy robić nowych transparentów, bo hasła na tych starych niestety są ciągle aktualne – mówił wczoraj Janusz Petryński pomagający kolegom przygotować się do wyjazdu na dzisiejszą demonstrację.
– Nie musieliśmy robić nowych transparentów, bo hasła na tych starych niestety są ciągle aktualne – mówił wczoraj Janusz Petryński pomagający kolegom przygotować się do wyjazdu na dzisiejszą demonstrację. Andrzej Szkocki
Byli stoczniowcy i pracownicy branży chemicznej, kolejowej, zbrojeniowej i energetycznej dzisiaj w Warszawie domagać się będą od rządu ratowania ich miejsc pracy. - Bez pomocy premiera, sytuacja ludzi będzie dramatyczna - mówili przed odjazdem byli pracownicy Stoczni Szczecińskiej.

Już na święta wielu z kolegów nie ma pieniędzy. Ale jeszcze gorszy jest brak perspektywy, strach że po świętach, w nowym roku też nie będzie pracy - mówi Krzysztof Fidura, dyspozytor energetyki, były stoczniowiec z 37-letnim stażem, jednocześnie szef "Solidarności" w Stoczni Szczecińskiej Nowa. - Nie mamy wyboru. Musimy jechać do Warszawy, pokazać że jesteśmy.

- W Szczecinie nie ma roboty dla młodych, a co dopiero mówić o takich dziadkach jak ja - mówi 59-letni Janusz Petryński. W stoczni przepracował 36 lat. Był monterem maszyn i urządzeń okrętowych. Teraz jest bez pracy. Ma ciężko chorą żonę, nie może jechać do stolicy, ale jest jednym z organizatorów dzisiejszej manifestacji. Wczoraj wieczorem wydawał banery, transparenty i megafony. Zapewnia, że będzie trzymał kciuki za tych, którzy do Warszawy jadą.

- Jesteśmy w takim momencie, że bez wsparcia rządu, los ludzi będzie się pogarszać - dodaje Petryński. W podobnej sytuacji jest większość stoczniowców.

Prawie 4 tysiące z nich przystąpiło do programu zwolnień monitorowanych. Przez pół roku otrzymywali świadczenia. Ostatnia tysiącosobowa grupa otrzymała pieniądze 10 grudnia. Agencja DGA szkoląca stoczniowców miała każdemu zaproponować co najmniej dwie oferty pracy.

- W rzeczywistości ofert nie było, albo składano nam absurdalne propozycje - stwierdza Fidura. - Trudno zrobić ze spawacza fryzjera, czy sprzedawcę kwiatów...

Ludzie wierzyli w zapewnienia ministra skarbu Aleksandra Grada, że w Szczecinie będą budowane statki. Jednak kolejne dwa przetargi nie przyniosły rozstrzygnięcia. A wczoraj zarządca kompensacji odpowiedzialny za sprzedaż majątku stoczni w Szczecinie poinformował, iż nie będzie aukcji planowanej na 18 grudnia.

- Ponieważ nie przesłano żadnych zgłoszeń rejestracyjnych oraz nie wpłacono wadium na żaden ze składników majątku Stoczni Szczecińskiej Nowa - wyjaśnia Roma Sarzyńska-Przeciechowska z Agencji Rozwoju Przemysłu.

Czy to oznacza definitywny koniec nadziei na pracę w stoczni dla tysięcy ludzi?

- Nie pozwolimy na to - stwierdza Mieczysław Jurek, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność", dzisiejszą demonstrację w stolicy organizuje z kolegami z Gdyni. - Z całego kraju przyjadą związkowcy energetycy, ze zbrojeniówki, kolejarze. Z naszego regionu także pracownicy zagrożonych kilkutysięcznych Zakładów Chemicznych Police, Dolnej Odry. Będzie 6-7 tysięcy demonstrantów. Odwiedzimy ministra skarbu i premiera.

Postulaty związkowców są oczywiste. Żądają pracy, osłon i programów dla zwalnianych pracowników, programu pomocy dla upadających branż i zakładów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński