Protest ma zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację w rolnictwie polskim i europejskim.
- I nie jest to protest polityczny - podkreślają organizatorzy. - Biorą w nim udział rolnicy z całego Pomorza.
- Bo nas nie interesuje przynależność partyjna ani organizacyjna - mówi Paweł Toporek, rolnik z Bań, który należy do komitetu organizującego protest. - Nawet nie chcemy wiedzieć, kto jest skąd. To protest rolników. A walczymy o to, aby Polacy na swoich stołach mieli polskie produkty.
Precz z Zielonym Ładem
Rolnicy występują przede wszystkim przeciwko Zielonemu Ładowi, niekontrolowanemu napływowi produktów rolnych z Ukrainy, a także łączą się w swoim proteście z rolnikami z całej Unii Europejskiej.
- Albo dalej zajmujemy się produkcją rolniczą, albo, niestety, będziemy musieli powoli ograniczać tę produkcję, swoje uprawy - komentuje Zygmunt Stromski, rolnik, a także przewodniczący kartuskiej rady powiatowej Pomorskiej Izby Rolniczej.
- Już w tej chwili trwają rozmowy z organizacjami rolniczymi w całej Europie, abyśmy stworzyli swoje europejskie przedstawicielstwo - zdradza Paweł Toporek. - Chcemy bowiem wspólnie zaapelować do Komisji Europejskiej w sprawie Zielonego Ładu, ekoschematów, zakazu wolnego importu produktów rolnych z Ukrainy, co w konsekwencji prowadzi do braku opłacalności produkcji rolnej.
Bo ta dramatyczna sytuacja w rolnictwie dotyczy nie tylko polskich rolników.
- To problem całej Europy - podkreślają rolnicy. - Podobne problemy i podobne postulaty mają także rolnicy w Niemczech, Francji, na Litwie, w Czechach, Irlandii, Hiszpanii, Rumunii i Grecji. Teraz wszyscy rolnicy w Europie chcą mówić jednym głosem. I mówią głośno i wyraźnie: mamy dosyć obostrzeń, jakie nakłada na nas Komisja Europejska.
Emil Mieczaj, rolnik z zachodniopomorskiego, który jest koordynatorem strajku w Polsce, uważa, że Zielony Ład powoduje ograniczenia produkcyjne i generuje koszty, a w tym samym czasie spoza Unii wpływa żywność niemająca standardów unijnych i niszczy rynki europejskie.
- Pod płaszczykiem przemian klimatycznych zaczęto likwidować branżę rolną - podkreśla Emil Mieczaj.
- A nam chodzi o to, abyśmy mieli tanią i zdrową żywność - dodaje Adam Walterowicz, przewodniczący Wojewódzkiego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w województwie zachodniopomorskim.
Rolnicy występują także przeciwko opóźnieniom w wypłacie dopłat bezpośrednich, co jest spowodowane zamieszaniem z wprowadzonymi przez Komisję Europejską ekoschematami (dodatkowe dopłaty dla rolników za praktyki sprzyjające ochronie środowiska - przyp. red.) i chcą natychmiastowych wypłat należnych dopłat.
Nie chcą wspierać oligarchów ukraińskich
Głośno w proteście wybrzmiewają hasła dotyczące produktów trafiających do Polski z Ukrainy. Poprzez całkowite otwarcie granic na te towary polscy rolnicy obawiają się, gdzie one trafią i jakie będą tego skutki.
- Do 2025 r. Bruksela pozwoliła na wszystkie produkty zbożowe, spożywcze, żeby przechodziły przez granice. A nie wiadomo, gdzie to pójdzie - mówi Krzysztof Hopa, rolnik z powiatu kartuskiego, dodając, że protestującym nie chodzi jedynie o zakaz transportowania zboża. - Chodzi o wszystkie produkty spożywcze. Nie tylko zboże. Rzepak, kukurydza, mięso, mleko, nabiały, oleje, cukier bardzo mocno teraz, widzę, wchodzi na rynek z Ukrainy. A przez to cierpi całe rolnictwo.
- Te wszystkie produkty nie są wytwarzane według standardów unijnych. Unia nam nałożyła normy, ograniczenia np. w stosowaniu antybiotyków. To wszystko skutkuje większymi kosztami. A oni (producenci ukraińscy - przyp. red.) mają nieporównywalnie niższe - dodaje Zygmunt Stromski. - Nie chcemy wspierać oligarchów ukraińskich, szczerze mówiąc: oligarchów z kapitałem zachodnim. My oczywiście współczujemy, w każdy inny sposób chcemy Ukrainie pomóc. Tylko nie możemy rujnować swojego, polskiego rolnictwa.
Rolnicy zwracają uwagę na to, że choć dziś Ukraina nie jest w Unii Europejskiej, to tak naprawdę zaczyna mieć te same przywileje, które mają rolnicy w Unii Europejskiej.
- Ale nie ma żadnych obowiązków - podkreślają.
- To wszystko przekłada się na brak opłacalności produkcji rolnej - mówi Paweł Toporek. - Musimy do naszych gospodarstw dokładać.
Rolnicy chcą więc utrzymania stawki podatku rolnego na poziomie z 2023 roku, uruchomienia pomocy do produkcji kukurydzy, zbóż oraz w ramach strat spowodowanych przez suszę i deszcz nawalny w 2023 roku. Ale też zwiększenia puli pieniędzy na kredyty pomocowe na utrzymanie płynności finansowej gospodarstw i także uruchomienia nowych kredytów pomocowych.
- Chcemy zmiany polityki agrarnej. I będziemy na ten temat rozmawiać z nowym ministrem rolnictwa. Jeżeli te rozmowy nie dadzą efektu, protesty przybiorą bardziej radykalne formy. Bo dziś najczęściej rolnicy pokojowo stoją w 172 miejscach w Polsce, ale nie wykluczamy blokad, jeżeli nie dojdzie do porozumienia - zapowiada Emil Mieczaj.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?