Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy rybakom!

Michał Fura, 11 sierpnia 2004 r.
Piotr Andrzejewski z Gdyni mógł się najeść do syta po raz pierwszy od kilku dni. Racje żywnościowe na North Ocean jeszcze wczoraj rano były niemal głodowe.
Piotr Andrzejewski z Gdyni mógł się najeść do syta po raz pierwszy od kilku dni. Racje żywnościowe na North Ocean jeszcze wczoraj rano były niemal głodowe. Sławomir Ryfczyński
Wczoraj rano skończyła się im pitna woda. Jedzenia mieli zaledwie garstkę. Wszyscy przyglądali się temu z ciekawością. "Głos" pomógł zdesperowanej załodze statku North Ocean ze Świnoujścia.

Opisując dramat polskich marynarzy i grożący im głód, poruszyliśmy serca szefów świnoujskiego PSS "Społem". Kiedy zwróciliśmy się do nich z pytaniem, czy pomogą, nie zastanawiali się ani sekundy.

Dali to co mieli

- Ile i czego potrzeba? - zapytał prezes Piotr Kłapacz i po kilkunastu minutach towary czekały przygotowane w firmowym sklepie Leader Price.

Wspólnie ze świnoujskimi spółdzielcami zawieźliśmy na statek wodę, chleb, ziemniaki, jogurty, kilkudniowy zapas margaryny, konserwy mięsne, pomidory i kurczaki.

- Nawet nie wiecie jak bardzo wam dziękujemy, Zaraz pójdę do sklepu i podziękuję za to wszystko - powiedział jeden z członków załogi, pan Mariusz.

- Dzięki temu będziemy mogli żyć jeszcze przez tydzień - dodaje Michał Bis ze Szczecina, kucharz załogi.

Nie zejdą bez pieniędzy

Statek North Ocean 1 stoi w Świnoujściu od ubiegłego tygodnia. Czeka na areszt. Do tego potrzebna jest decyzja sądu. Wniosek już do niego trafił. Wczoraj jednostka została zatrzymana przez Urząd Morski w Szczecinie, bo nie miała certyfikatu ochrony środowiska.

Załoga nie chce zejść z pokładu, dopóki norweski armator nie wypłaci zaległych pensji. Chodzi o około 20 tys. euro. Armator na razie nie ma pieniędzy dla załogi. Zostawił ich samym sobie.

Statek przypłynął do Świnoujścia w ubiegłym tygodniu z norweskiego portu Bergen. Załoga nie chciała tam przez miesiąc opuścić jednostki, żądając od Norwega pieniędzy. W końcu po namowach polskiego Związku Zawodowego Marynarzy i Rybaków Kontraktowych ze Szczecina (należy do niego około 80 proc. członków załogi), zgodziła się przypłynąć do Polski.

Według rybaków, szef związku obiecał wypłacić zaległe pieniądze po powrocie. Krzysztof Rostkowski twierdzi jednak, że niczego nie obiecywał.
- Mówiłem tylko, że w Polsce będzie im łatwiej odzyskać pieniądze - tłumaczy.

Impas trwa

Jedyną szansą na odzyskanie pieniędzy jest areszt statku. Wtedy będzie można sprzedać statek i załoga będzie miała szanse na wypłatę zaległych euro. Według rybaków, jest inne wyjście z sytuacji.

- Wystarczy, że armator przyjedzie do nas z pieniędzmi i natychmiast opuścimy jednostkę - mówi Piotr Andrzejewski z Gdyni.
Marynarze obawiają się, że będą musieli okupować statek co najmniej do końca sierpnia, a nawet dłużej.

- Nie ugniemy się. Inaczej pieniędzy nie zobaczymy - dodaje pan Ryszard, rybak ze Słupska.

Liczą jednak, że sprawa zakończy się po ich myśli dzięki pomocy kancelarii mecenasa Jerzego Małachowskiego. To ona w piątek złożyła pozew przeciwko armatorowi - o areszt jednostki.

Wzajemne żale

Rybacy mają żal do Związku Zawodowego Marynarzy i Rybaków Kontraktowych.

- Zostawili nas samych sobie, nie chcą przywieźć nam pożywienia. Wszystko, co robią, to tylko pozory. Związek jest w zmowie z armatorem i działa na jego, a nie na naszą korzyść! - twierdzą członkowie załogi.

Przewodniczący Związku Krzysztof Rostkowski jest oburzony tymi słowami.

- Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby załodze pomóc - zapewnia. - Dlatego sprowadziliśmy statek do Polski, bo tu rybacy mają szansę na pieniądze.

Przewodniczący przyznaje jednak, że jego związek pomaga rybakom z dobrej woli, a nie z obowiązku.

- A to dlatego, że załoga upoważniła kancelarię do reprezentowania swoich interesów, a nie nas, chociaż marynarze są naszymi członkami - mówi. - W ten sposób dali sygnał, że nam nie ufają. A z drugiej strony chcą, byśmy dostarczali im pożywienie. Najpierw się nas wypierają, a potem proszą o pomoc. Nie będę tego komentował, niech każdy oceni tę sytuację.

Załoga twierdzi, że nie podpisała pełnomocnictwa przedstawicielom związku, bo wtedy miałaby całkowicie związane ręce.

- Chcieli nas tymi pełnomocnictwami ubezwłasnowolnić. Takie były w nim niekorzystne dla nas zapisy. Nie moglibyśmy wtedy nic zrobić i pieniądze by przepadły. Powtarzam jeszcze raz - związek jest w zmowie z armatorem! - dodaje pan Michał. - Skończyłoby się na tym, że w końcu na pokład weszłaby inna załoga. A za jakiś czas jednostka zostałaby sprzedana za grube pieniądze. Bo po to przecież pływa pod polską banderą. Żeby w końcu ją zezłomować, dzięki czemu armator otrzyma grube euro z Unii Europejskiej.

Gdzie przybije?

Nadal nie wiadomo, gdzie w najbliższych dniach zacumuje jednostka. Postój w Morskiej Stoczni Remontowej jest tymczasowy.
Według przewodniczącego Rostkowskiego, związek od kilku dni szuka nabrzeża.

- To jest teraz najważniejsza sprawa. Niestety, wczoraj miejsca przy nabrzeżu odmówiły nam władze miasta. Szukamy dalej - dodaje Rostkowski.

- Nie możemy udostępnić tego nabrzeża, o które wystąpił związek. Interesuje się nim poważny inwestor. A zdarzyła się już podobna sytuacja w Szczecinie, gdzie później statek długo zajmował nabrzeże, a miasto straciło inwestora - tłumaczy odmowę Robert Karelus, rzecznik prezydenta miasta.

Nie zostawimy ich!

"Głos" będzie nadal uważnie śledził wydarzenia na pokładzie North Ocean. Nie zostawimy osamotnionych marynarzy ich własnemu losowi.

Osoby i firmy, które chcą pomóc zdesperowanym rybakom tak jak świnoujskie "Społem", prosimy o skontaktowanie się z oddziałem "Głosu" w Świnoujściu (ul. Armii Krajowej 12, tel. 321 46 49).

A miało być tak pięknie...

Czytaj w papierowym wydaniu "Głosu"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński