MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni "Muszkieter" represjonowany w PRL otrzyma odszkodowanie

mdr
Ryszard Trzciński, dziś mający 82 lata, jest ostatnim członkiem skazanym w latach pięćdziesiątych na więzienie w procesie "Trzech Muszkieterów".
Ryszard Trzciński, dziś mający 82 lata, jest ostatnim członkiem skazanym w latach pięćdziesiątych na więzienie w procesie "Trzech Muszkieterów". Archiwum
Po trzech latach zakończył się proces o zadośćuczynienie dla Ryszarda Trzcińskiego, ostatniego żyjącego członka "Muszkieterów", grupy opozycyjnej z lat 50.

Był represjonowany nawet nie za to, że należał do grupy (utworzonej przez młodych ludzi), ale za to, że znał jej członków.

- Znałem dwóch, to byli moi koledzy - mówi dziś. - Nawet namawiali mnie, bym do nich należał, ale nie wstąpiłem.

Urząd Bezpieczeństwa aresztował go w 1950 roku. "Muszkieterowie" byli bici i torturowani. Wszyscy skazani zostali na wieloletnie kary więzienia. On, na pół roku. Został wyrzucony ze szkoły zawodowej, w której uczył się na drukarza. Po wyjściu z więzienia długo nie mógł znaleźć pracy. Pracował na "czarno". Gdy tylko był zatrudniany legalnie, wystarczyło, że w pracy dowiedzieli się, że siedział za działalność polityczną, natychmiast był z niej wyrzucany. Z wilczym biletem bez pracy był przez pięć lat. Dopiero w 1956 r., po gomułkowskiej odwilży, szykany zelżały i znalazł pracę w stoczni Gryfia.

Długo nie mógł uzyskać odszkodowania za tamten okres. Łącznie odbyło się osiem rozpraw.

- W pewnym momencie sąd stwierdził, że przecież pan Ryszard przebywając w wiezieniu miał, mówiąc trywialnie, wikt i opierunek - przypomina kolejne rozprawy mec. Zbigniew Bogucki, który reprezentuje Trzcińskiego.

Wyrok z 1950 r. unieważnił dopiero sąd w 1994 r. Mec. Maciej Krzyżanowski domagał się od sądu około 77 tys. zł za poniesione przez pana Ryszardy straty w wyniku prześladowań, tj. utracone płace, gdy jako uczeń pracował w szczecińskich zakładach graficznych. Zarabiał wówczas połowę "dorosłej" stawki. Mecenasi bowiem odnaleźli byłego kolegę pana Ryszarda, który przedstawił, ile on w tym czasie zarabiał. I na podstawie tych zarobków oszacowali starty finansowe, jakie pan Ryszard poniósł.

- Powiedział, że biorąc pod uwagę specjalizację pana Ryszarda, jego zarobki, gdyby nie siedział w więzieniu, byłyby dużo wyższe niż jego.

Żaden z sądów nie wziął jednak pod uwagę tych zeznań.

Tuż przed wczorajszą, ostateczną rozprawa przed Sądem Apelacyjnym, żona pana Ryszarda, Krystyna i on sam powiedzieli nam:

- Mamy już dość tego procesu i życia w ciągłym napięciu. Niech się wreszcie skończy. Obojętne, co osądzi.

Pani Krystyna dodawała:

- Mąż jest po zawale, ma bajpasy, każda rozprawa, to dla niego duże przeżycie. Bardzo się denerwuje. Niech się to wreszcie skończy. Chcę go mieć żywego.

Sąd Apelacyjny orzekł za utracone korzyści kwotę odszkodowania w wysokości 9 929,26 zł. Wcześniej sąd zasądził 30 tys. zł za bezpodstawne aresztowanie pana Ryszarda.

- Żadne pieniądze nie zrekompensują tych krzywd - przyznał sędzia Stanisław Stankiewicz.

- Padły słowa, na które tyle lat czekałem - powiedział nam po rozprawie pan Ryszard. - Nikt nie zwróci mi straconego zdrowia, straconej pracy, tych nerwów przez tyle lat.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński