Wyrok zapadł wczoraj przed Sądem Cywilnym w Szczecinie. Dotyczy współtwórców prężnego niegdyś stowarzyszenia i portalu internetowego pod nazwą Komitet Obrony Policjantów (KOP). Robert O. i jego żona mają przeprosić Jacka O., do niedawna szefa stołecznej policji i zapłacić 10 tysięcy złotych na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach.
Pozwani naruszyli jego dobra osobiste publikując w internecie artykuł o - nieprawdziwych jak się okazało - zachowaniach ówczesnego komendanta Warszawy. Nie pomogło im, że w materiale zadawali jedynie pytania, m.in. o wykorzystywanie seksualne podwładnych, rozpijanie funkcjonariuszy, czy nawet wymiotowanie podczas mszy z okazji Święta Policji. Zarzuty okazały się nieprawdziwe, a sąd uznał w czwartek, że Robert O. z żoną oczernili Jacka O.
- Podczas procesu przesłuchano wielu świadków. Nikt nie potwierdził tych zarzutów. Była jedynie mowa o plotkach, że ktoś od kogoś coś zasłyszał - mówiła sędzia Barbara Wituszko.
Przeprosiny mają też trafić do Komendy Głównej Policji i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. To szansa dla byłego komendanta na przywrócenie dobrego imienia.
- Ta sprawa była końcem mojej kariery. Odszedłem z policji - mówił podczas jednej z rozpraw.
Wczoraj nie przyszedł do sądu. Pracuje w prywatnej firmie. Nie wiadomo, czy będzie się starał o powrót do służby. Robert O. i jego żona przekonywali sąd, że to nie oni odpowiadają za publikację materiału, a w treści pisma były tylko pytania bez ujawnienia nazwiska komendanta.
- Nie my publikowaliśmy ten materiał - wyjaśniali w sądzie.
Nie przekonali sądu.
- Oboje są autorami tekstu jak i zamieszczenia go na portalu. Dobra osobiste powoda zostały naruszone - nie miała wątpliwości sędzia Wituszko.
Pozwani nie przyszli w czwartek na ogłoszenie orzeczenia. Wyrok to kolejny cios dla Roberta O., który w policji dosłużył się stopnia komisarza. Niedawno został skazany za oczernianie kolegów z pracy. Po tej sprawie komendant policji zdecydował o wyrzuceniu go z pracy. Wczorajszy wyrok, jeśli się uprawomocni praktycznie zamyka mu drogę powrotu do policji.
Robert O. to barwna postać. Zasłynął m.in. oskarżeniami pod adresem szefa laboratorium kryminalistycznego zachodniopomorskiej komendy o rozpijanie pracowników (lampka szampana z okazji Nowego roku), czy pozwem o brak palarni w laboratorium. Także on domagał się od papieża przeprowadzenia w komendzie wojewódzkiej w Szczecinie egzorcyzmów.
Chodziło o wpis policyjnego rady prawnego, który na portalu społecznościowym napisał, że jego ulubionym filmem jest "Adwokat diabła". Od Roberta O. odsunęła się część jego dawnych kolegów- policjantów, którzy pomagali w stowarzyszeniu.
- Nie mam z tym nic wspólnego - mówił na zakończonym wczoraj procesie Remigiusz D., współtwórca KOP-u.
W czasie, gdy doszło do szkalowania Jacka O. był na misji wojskowej. Dlatego wczoraj sąd uznał, że nie odpowiada za naruszenie dóbr osobistych Jacka O.
- KOP rozmienił się na drobne. Pisali skargi na przełożonych w mało istotnych sprawach, a te naprawdę istotne dla poprawy pracy funkcjonariuszy nie były doprowadzane do końca - powiedział nam wczoraj były sympatyk KOP-u.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?