Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od projektowania statków do kaletnictwa. Poznajcie szczeciniankę, która zmienia rynek skór

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
foto: @aleksander_images
- Chciałam projektować statki, ale los miał na mnie inny plan - Karolina Nowczewska, twórczyni marki Saileath, projektantka i kaletniczka opowiada o swojej pasji i zarazem pracy.

Studiowała pani wzornictwo, jest pani projektantką i szyje ze skóry.

- Jestem projektantką oraz kaletniczką i te dwie dziedziny łączę w swojej marce Saileath. Cała ta historia zaczęła się od przeglądania rzeczy na strychu u rodziców. Znalazłam tam wtedy skórzany plecak, jak się okazało, uszyty blisko 25 lat wcześniej przez mojego dziadka, z zawodu kaletnika. To było dla mnie zastanawiające – jak to możliwe, że mimo upływu tylu lat, ten plecak wciąż jest w tak dobrym stanie? Równolegle zmieniało się moje podejście do rzeczy – im bardziej zagłębiałam się w moje rodzinne tradycje rzemieślnicze, tym bardziej zaczynało mnie denerwować to, ile w moim otoczeniu jest nietrwałych przedmiotów.

Kiedy kaletnictwo pojawiło się w pani życiu?

- Bardzo wcześnie – można powiedzieć, że wychowałam się na tworzeniu przedmiotów, które mają być trwałe. Mój dziadek prowadził swój zakład w Koszalinie, a ja w dzieciństwie każde wakacje spędzałam u dziadków. Często, w ramach urozmaicenia mi pobytu, dziadek zabierał mnie do swojej pracy. Bardzo lubiłam tam przebywać, bo mogłam projektować i szyć dla siebie skórzane bransoletki i paski. Potem, dopiero za sprawą studenckiego projektu, wróciłam do dziadka, by znów pobierać u niego lekcje kaletnictwa. Przez trzy dni szyłam projekt pod jego czujnym okiem. Praca z nim i szycie tak mi się spodobały, że zdecydowałam się na rozpoczęcie nauki w zawodzie kaletnik, zakończonej egzaminem czeladniczym.

Od projektowania statków do kaletnictwa. Poznajcie szczeciniankę, która zmienia rynek skór
foto: @aleksander_images

W takim razie jak powstało Saileath?

- Jesienią 2018 roku musiałam zdecydować się na temat pracy magisterskiej. Już wtedy wiedziałam, że nie chcę, jako projektantka, przykładać ręki do tworzenia kolejnych, szybko psujących się przedmiotów. Przede wszystkim, chciałam coś zmienić. W końcu zdecydowałam się połączyć trzy interesujące mnie tematy: projektowanie, rzemiosło i koncepcje gospodarki obiegu zamkniętego. Stworzyłam system, moją autorską ideę One For Life, według którego mogłyby funkcjonować współczesne wyroby kaletnicze. Ostatecznie, moja praca magisterska okazała się fundamentem do stworzenia marki Saileath.

Dla kogo więc pani tworzy?

- Tworzę dla ludzi, którzy chcą otaczać się przedmiotami, które coś dla nich znaczą. By, zamiast kilkunastu nic nieznaczących, mieć te, które są ważne, bo są częścią ich historii.

Wspomniała pani o idei One For Life, na czym ona polega?

- Saileath powstało z potrzeby tworzenia przedmiotów na lata, czyli projektowania takich dodatków, które są trwałe ze względu na materiał i klasyczny krój. A ich życie można przedłużyć poprzez ułatwianie napraw, renowacji i upcyklingu. Dlatego już na etapie projektowania biorę pod uwagę wszystko to, co w przyszłości może wydarzyć się z tym wyrobem: prosty kształt sprawia, że moje wyroby są łatwe w codziennej pielęgnacji. Eliminuję wszystkie dodatki, które mogą się zepsuć np. zamki. Jeśli z czasem ten osobisty przedmiot nie będzie już potrzebny, mogę wykorzystać tę skórę do uszycia nowych wyrobów. Przykładowo z jednego etui uszyję co najmniej trzy nowe portfele.

Jest pani wegetarianką. Czy to się nie kłóci z pracą ze skórami?

- Na początku w ogóle nie brałam pod uwagę, że mogę coś tworzyć w skórze. Myślałam o projektowaniu wyrobów z zamienników skóry, takich jak liście ananasa, czy skóra z jabłek. Zdałam sobie jednak sprawę, że te materiały nigdy nie będą tak trwałe jak skóra. Dlatego też rozpoczęłam poszukiwania materiału, który będzie spójny z ideą, w której projektuję. Tak znalazłam włoską garbarnię, której skóry garbowane są tradycyjną metodą roślinną, a na koniec powierzchnia skóry wykańczana jest olejami. Dzięki temu materiał, którego używam do szycia dodatków Saileath, jest odporny na działanie czasu, ale też zwyczajnie piękny. Garbarnia używa jedynie skór, będących odpadem w przemyśle spożywczym. To połączenie trwałości na lata i odpowiedzialne pozyskiwanie skór jest paradoksalnie najlepsze dla środowiska.

Jakie produkty pani wytwarza z tej skóry?

- Kiedy ktoś mnie pyta czym się zajmuję, to lubię odpowiadać, że moimi dłońmi tworzę historie. Minęły trzy lata, odkąd założyłam swoją markę, przez ten czas miałam przyjemność dać początek historii wielu wyrobom.

Jacy są pani klienci? Czy są tacy stali, którzy regularnie przychodzą?

- Moi klienci najchętniej zamawiają u mnie przedmioty, które stają się ważnym prezentem dla ich bliskich. Portfel Pelikan został niedawno podarowany przez przyjaciółkę przyjaciółce, wybierającej się w daleką podróż na drugi koniec świata. Kobaltowe etui Folbag bardzo często staje się prezentem urodzinowym podarowanym przez partnerki dla swoich partnerów. Folbag zaprojektowałam z myślą o przenoszeniu laptopa i dokumentów, szyłam już takie nawet na 16 czy 17 cali. Jednym z ulubieńców wśród moich klientów jest Moneciak, niewielki portfelik, który mieści w sobie zaskakująco wiele monet, które wcześniej garściami można było znaleźć na dnie torebki, w samochodzie czy spodniach.

Jesienią zeszłego roku otworzyłam swoją Pracownię na Niebuszewie. To w tym miejscu tworzone są moje wyroby. Pracownia jest też przestrzenią do ciekawych spotkań z moimi odbiorcami. Organizuję tu warsztaty, a od niedawna zgłaszają się też do mnie osoby na konsultacje mistrzowskie swoich projektów.

Od projektowania statków do kaletnictwa. Poznajcie szczeciniankę, która zmienia rynek skór
foto: @aleksander_images

Od jakiegoś czasu obserwujemy powrót do tradycyjnego rzemiosła. Ludzie mają dosyć masowych produktów kiepskiej jakości.

- Myślę, że jest to pewna zmiana pokoleniowa. Wiele rzeczy na świecie działa jak sinusoida, również małe rzemiosła. W latach 90. ubiegłego wieku ludzie zachłysnęli się tym, że wszystkiego można mieć dużo i szybko. Co oczywiście było czymś naturalnym, po latach doświadczania pustych półek w sklepach. Moje pokolenie urodziło się już w czasach, w których te sklepowe półki wręcz się uginają od towarów. Jednak konsumpcjonizm nie służy naszej planecie. Na każdy produkt potrzebne są surowce i energia do jego wyprodukowania. Jeśli jest to coś słabej jakości, to są to zmarnowane zasoby, które zaraz trzeba zutylizować. Na szczęście coraz więcej ludzi zaczyna wracać do korzeni i tradycji. Ta zmiana już się dzieje i widać to po moim biznesie. Coraz więcej osób zaczyna sobie cenić trwałe przedmioty. Dostaję pytania o to, jak dbać o produkty ze skóry, żeby im dłużej służyły. To znak, że zaczynamy jako społeczeństwo, myśleć innymi kategoriami.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński