Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nerwice i depresje w regionie. Zdrowie psychiczne na skraju załamania

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Joanna Boroń
Joanna Boroń
Tempo życia, sytuacja ekonomiczna potęgują depresje, nerwice i stany lękowe.
Tempo życia, sytuacja ekonomiczna potęgują depresje, nerwice i stany lękowe. martinan/123rf.com
W ciągu ostatnich kilku latach systematycznie rośnie liczba zwolnień lekarskich wystawionych z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania. Zdaniem specjalistów, tendencja będzie wzrostowa. Tempo życia, sytuacja ekonomiczna potęgują depresje, nerwice i stany lękowe.

Coraz więcej Polaków idzie na zwolnienie lekarskie z powodu dolegliwości psychiatrycznych. Jak się okazuje, zjawisko to narasta od czasów pandemii.

- Trudno tego nie zauważyć. Pandemia wpłynęła na zapadalność na różne zaburzenia psychiczne, głównie depresyjne, lękowe czy dotyczące zachowania dzieci. Ten proces trwał 3 lata i... wciąż się nie zakończył - efekty oddziaływania pandemii będą zauważalne jeszcze przez jakiś czas - mówi doktor Marek Mokosa, zastępca dyrektora ds. lecznictwa psychiatrycznego szpitala „Zdroje” w Szczecinie.

- W 2022 roku z tytułu zaburzeń psychicznych i zachowania w województwie zachodniopomorskim wystawiono 56 400 zwolnień, liczba dni absencji z tego powodu chorobowej to 1 101 886 - relacjonuje Karol Jagielski, rzecznik zachodniopomorskiego oddziału ZUS.

Przyznaje, że takich zwolnień przybywa.

- Z podsumowania 2023 roku wynika, że takich zwolnień było 62 859, a liczba dni absencji wzrosła do 1 239 598 - wylicza. Nie zmieniła się średnia długość takiego zwolnienia - to około 20 dni.

W skali kraju takich zwolnień w 2023 roku było ponad 1,4 miliona. Częściej tego rodzaju zwolnienia były wystawiane kobietom - 875 tys., a rzadziej mężczyznom - prawie 535 tys. Miesiącami, które najbardziej obfitowały w zwolnienia lekarskie z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania były październik, marzec oraz listopad. Najmniej zwolnień chorobowych o tym charakterze lekarze wystawili w kwietniu.

Izabela Ciuńczyk, psychiatra, psychoterapeuta i dyrektor Centrum Zdrowia Psychicznego Medison w Koszalinie, przyczyn upatruje między innymi w sytuacji na świecie: - Myślę, że wojna, pandemia i trudne czasy mają wpływ na nasze kryzysy psychiczne. Inną kwestią jest dostępność do pomocy i fakt, że przez ostatnie lata zaburzenia psychiczne przestają być tematem tabu. Chorzy przestają się wstydzić, prosić o pomoc. A tam, gdzie dobrze działają centra zdrowia psychicznego, łatwiej się dostać do psychiatry niż innego specjalisty czy nawet lekarza rodzinnego.

Potwierdza to doktor Mokosa: - Ludzie się mniej wstydzą chodzić do psychiatry. Leczenie depresji lub nerwic przestało być wstydem. Z tego też powodu zdaniem specjalistów liczba tego typu zwolnień lekarskich będzie rosła.

- Nie bez końca oczywiście - komentuje Izabela Ciuńczyk.

- Gdy już odczarujemy zaburzenia psychiczne, gdy dostępność do pomocy będzie powszechna, chorzy szybciej trafią po pomoc, mniej będzie przypadków poważnych kryzysów, które wyłączają z życia zawodowego.

Problemy, z jakimi do Medisona trafiają pracownicy, są różnej natury. To stany depresyjne, wypalenie zawodowe, nerwice. Każdy przypadek jest inny.

Izabela Ciuńczyk ma też świadomość, że pracownicy nie zawsze mają czyste intencje: - Ważna jest umiejętność rozpoznania, czy mamy do czynienia z osobą w kryzysie psychicznym, czy też z osobą, która próbuje wyłudzić zwolnienie. Cóż, zwolnienia psychiatryczne najtrudniej jest zweryfikować.

Pandemia była kluczowym elementem, jeśli chodzi o wzrost zachorowań. Do tego dochodzą jeszcze używki: alkohol, narkotyki i wszelkie substancje psychoaktywne, które powodują ryzyko zachorowalności na zaburzenia nastroju lub psychozy.

Dane wskazują, że ze zwolnień psychiatrycznych korzysta więcej kobiet. Wynika to z tego, że dwa razy częściej chorują na depresje, a radzenie sobie ze stresem wygląda u nich inaczej. Ale też panie chętniej szukają pomocy niż mężczyźni. Łatwiej pokonują stereotypy, szukając tej pomocy. Zwyczajowo mężczyźni mają być twardzi. Ale i oni widzą potrzebę leczenia.

Generalnie liczba psychoz jest stała. Więcej jest natomiast zaburzeń adaptacyjnych i tych związanych z używkami.

- Konieczność długotrwałego zamknięcia w mieszkaniach prowadziła również do konfliktów rodzinnych. Ze statystyk wynika, że zwiększyła się liczba rozwodów. Nietrudno to wytłumaczyć. Konieczność pozostania w domach spowodowała, że rodziny na nowo się poznawały. Ich członkowie musieli dłużej niż zwykle ze sobą przebywać. W wielu domach pojawiały się napięcia. Również zachowania agresywne - szczególnie jeśli w rodzinie była osoba dysfunkcyjna, np. nadużywająca alkoholu lub sięgająca po używki psychoaktywne. Ale są też wiadomości pozytywne: psychiatria się rozwija. Coraz lepsza jest skuteczność leczenia i rehabilitacji chorych - uważa doktor Moksa.

- Mamy pacjentów chorych psychicznie (np. cierpią na schizofrenię), którzy normalnie pracują. Jedynie okresowo, mając gorszy okres, idą na zwolnienia. Z moich doświadczeń wynika, że obecnie pracuje około 1/3 chorych na schizofrenię. Kiedy zaczynałem swoją karierę w psychiatrii, 29 lat temu, rzadko kiedy pracowali. Teraz mam wielu pacjentów, którzy traktują swoje schorzenie jak każdą przewlekłą chorobę - dodaje doktor Mokosa.

Jak się okazuje, ostatnio zwiększa się zainteresowanie psychiatrią studentów medycyny. Wydaje się, że za kilka-kilkanaście lat uda się zniwelować niedobór specjalistów.

Wciąż jednak psychiatrów jest zbyt mało. A województwo zachodniopomorskie niestety jest na samym końcu.

Obraz ten ze swoich obserwacji potwierdza Konrad Kiersnowski, psychiatra, właściciel Poradni Psychiatrii SON w Słupsku. Podkreśla jednak, że pacjenci przychodzą przede wszystkim, bo potrzebują pomocy, a nie po zwolnienie lekarskie.

- Najczęstszymi zaburzeniami psychicznymi, z jakimi psychiatra musi się mierzyć u swoich pacjentów, są różnego rodzaju zaburzenia nastroju o charakterze depresyjnym i lękowym. Na pierwszy plan wysuwają się zaburzenia pogłębione wywołane reaktywnie, czyli - coś niedobrego nam życie przyniesie i reagujemy od razu obniżonym nastrojem, lękiem, strachem przed najbliższą przyszłością, zaburzeniami koncentracji uwagi, drażliwością, brakiem możliwości zmobilizowania się do działań, czyli poczuciem niewydolności psychofizycznej, często zaburzeniami snu, kłopotami z tzw. somy - grecka soma to znaczy ciało. Dochodzą więc problemy układu trawiennego, sercowo-naczyniowego. To wszystko razem składa się na obraz najczęstszych zaburzeń psychicznych - mówi Kiersnowski.

Podkreśla jednak, że zwolnienia też należy dawkować - jak leki.

- Zwolnienie jest dobre - jak każda metoda lecznicza - w odpowiednich dawkach. Wszystko można przedawkować, najlepszy lek, ale i zwolnienie. Większość zaburzeń nastrojów powinno się leczyć w tym miejscu, w którym to się wydarzyło, czyli nie zabierać pacjenta pod klosz, nie chować go przed bodźcami, które są w jego otoczeniu, ale starać się mu pomagać w tym środowisku, w którym coś się zadziało. Są jednak sytuacje takie, kiedy pacjenta trzeba na jakiś czas od tego środowiska odizolować. To jest sprawa bardzo indywidualna - zaznacza Kiersnowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nerwice i depresje w regionie. Zdrowie psychiczne na skraju załamania - Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński