Moim zdaniem
Moim zdaniem
Marek Rudnicki
Do tematu będziemy wracać, bo nie koniec to perypetii mieszkańców narożnego domu. Postaramy się też wkrótce podpowiedzieć ZDiTM oraz wydziałowi inwestycji miejskich, co zrobić w tej sprawie, by państwo Zabórowie mogli wreszcie spać bezpiecznie w swoim domu.
Dom zatrząsł się i jednocześnie do wyrwanej ze snu pani Agnieszki dotarł huk uderzenia. Nie wiedziała, czy dom wali się czy uderzyła w niego zgubiona lotnicza bomba.
- Wybiegłam przed dom i zobaczyłam samochód, który wbił się w belkę wspornikową, okręcił się wokół niej i uderzył najpierw w drzwi garażu i ostatnim impetem w ścianę sypialni, w której spałam - opowiada swoje wrażenia pani Agnieszka. - Z kierowcy lała się krew i byłam tak roztrzęsiona zdarzeniem i tym widokiem, że nie mogłam sobie przypomnieć telefonu do Pogotowia Ratunkowego.
Najpierw było drzewo
Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu ulic Unii Lubelskiej i Sabały, na niebezpiecznym łuku tuż obok szpitala. Rozpędzone auto "nie wyrobiło" zakrętu i wjechało w dom państwa Zabórów.
- Nie powiem, że się przyzwyczaiłem już do wizyt aut w moim domu - próbuje żartować Rafał Zabór, mąż pani Agnieszki. - Gdyby auto uderzyło nie w belkę, a tuż obok, zabiłoby mi żonę, która spała tuż za ścianą, dosłownie metr dalej.
Państwo Zabór odziedziczyli dom po swojej cioci. Wprowadzili się do niego w 2006 r. Pierwsze, co zrobili, to wykopali pień drzewa na podjeździe, na którym zawieszały się samochody.
- Kiedyś tu rosło dorodne drzewo - przypomina opowieści cioci, po której odziedziczył z żoną dom, pan Rafał. - Od czasu, gdy ulica Unii Lubelskiej stała się główną ulicą, wiecznie jakiś samochód wypadał z zakrętu i w niego uderzał. W końcu jedno z aut rąbnęło tak mocno, że definitywnie drzewo uszkodziło. Ścięto je więc, ale pniak został.
Policja bagatelizuje sprawę
Po wprowadzeniu się, w maju 2006 r., rozpędzone bmw wjechało w róg domu.
- Nie było mi żal, bo dopiero przygotowywaliśmy się do remontu domku - mówi pani Agnieszka. - Zastanawialiśmy się tylko, co by było, gdyby na drodze samochodu znalazł się jakiś przechodzeń. A przecież tędy do szpitala chodzi codziennie i o każdej porze bardzo dużo ludzi.
W połowie roku następny wypadek. Tym razem z renault 19 została dosłownie miazga.
- Na początku roku mieliśmy kolejną "wizytę" - mówi pan Rafał. - Tym razem był to golf, którego tak zniosło na łuku ulicy, że uderzył w krawężnik i nadział się na hak holowniczy stojącego na poboczu busa sąsiada.
Tym razem pan Rafał zdenerwował się nie na żarty i interweniował na policji.
- Miałem nadzieję, że ustawienie fotoradaru spowoduje znaczne ograniczenie prędkości aut jadących po Unii Lubelskiej - opowiada. - A może nawet będą wnioskować o przeprofilowanie niebezpiecznego łuku. Szybko jednak policjantka sprowadziła mnie na ziemię. Stwierdziła krótko, że każdy kierowca tłumaczy się złym wyprofilowaniem łuku, a fotoradaru nie ma gdzie postawić.
Czekają na naszą śmierć
W kwietniu tego roku rozpędzona skoda staranowała ogrodzenie domu, okręciła się wokół belki podtrzymującej dach, wywaliła drzwi do garażu i uderzyła w ścianę sypialni. Wspomniany, potężny dwuteownik metalowy wygiął się o około 20 cm.
- Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego, do którego zwróciliśmy się, odpowiedział, ale że nic nie może zrobić - mówi pani Agnieszka pokazując pismo podpisane przez Andrzeja Grabca, wicedyrektora ZDiTM. - Wychodzi więc na to, że dopiero gdy jakiś samochód tak skutecznie staranuje nasz dom, że będą dwa trupy, urzędnicy cokolwiek w tej sprawie zrobią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?