MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Modlitwa dla więźniów

Rozmawiała: Ewa Koszur
Ksiądz Stanisław Drewicz.
Ksiądz Stanisław Drewicz. Archiwum ks. S. Drewicza
Rozmowa z ks. Stanisławem Drewiczem, proboszczem z Nowego Warpna, czasami kapelanem więziennym.

- Jest ksiądz proboszczem niewielkiej parafii w Nowym Warpnie, położonym nad Zalewem Szczecińskim. Ale spotyka się także z Polakami, którzy są osadzeni w więzieniu w Niemczech. Jak to się zaczęło?
- Trzy lata temu zetknąłem się z pastorem niemieckim Wulfem Gasterem z Luckow, podczas kolejnego spotkania ekumenicznego, a te odbywały się już od ośmiu lat przy granicy, na mostku nad strumieniem Beeke (Myśliborka), w pobliżu niemieckiego Rieth. Spotkania zostały zapoczątkowane przez mojego poprzednika, proboszcza z Nowego Warpna, a uczestniczyli w nich pastor parafii niemieckiej i kapłan katolicki, przedstawiciele gmin, służby celne polskie i niemieckie oraz liczni mieszkańcy pobliskich miejscowości z obu stron. Druty, zasieki, zaorana ziemia - dość przykry widok. Miało się świadomość, że choć jesteśmy blisko, to jednak osobno. Po Schengen to się zmieniło. Granicy już nie ma.

- Wróćmy do mostka na Myśliborce.
- Przedtem odbywały się tam nabożeństwa ekumeniczne, raz po niemiecku, raz po polsku. To było dość sztuczne, bo Polacy nie rozumieli Niemców, a oni nas. Zaproponowałem inną formułę, by modlitwy niemieckie były tłumaczone na język polski, polskie na niemiecki, podobnie kazania. Kaleczymy na pewno oba języki, ale jest to wspólna modlitwa. Po nabożeństwie odbywa się festyn, raz w Nowym Warpnie, a w następnym roku w Rieth. Są zawody sportowe, występy chórów, śpiewy i recytacje. Opowiadam o tym, ponieważ to podczas jednego z tych spotkań niemiecki pastor, wspomniany już Wulf Gaster zaproponował mi, bym odwiedził Polaków osadzonych w więzieniu w Ueckermünde, gdzie on jest kapelanem. Chodziło o to, bym ich wyspowiadał i udzielił komunii świętej. Oczywiście, tylko chętnym.

- To duże więzienie?
- Dosyć duże. Do tego więzienia jechałem zawsze z tłumaczem, niezbędnym podczas zewnętrznych procedur. Na spotkania ze mną byli zapraszani wszyscy polscy więźniowie. Winni lżejszych przestępstw i cięższych. Także ci, którzy pozbawieni są możliwości wyjścia na zewnątrz, na spacerniak. To, co jest godne uwagi w tamtych warunkach więziennych, to możliwość "wykupywania" czasu odbywania kary. Otóż część wypłaty za pracę, według woli skazanego, może być zamieniana na wcześniejsze wyjście na wolność. Godne uwagi, prawda?

- Jak przebiegały spotkania księdza z polskimi więźniami?
- To była najpierw ogólna rozmowa duszpasterska. Zostawiałem osadzonym medaliki, książeczki obrazki, prasę katolicką.

- Byli tacy, którzy nie chcieli skorzystać z możliwości spotkania z księdzem?
- Wszyscy przychodzili. Byli na obczyźnie, to też prawdopodobnie miało wpływ. Po tym ogólnym spotkaniu zostawali chętni, którzy spowiadali się i przyjmowali komunię świętą.

- Ale to nie były pierwsze spotkania księdza z więźniami...
- Byłem kapelanem więziennym w Szczecinie od 1980 do 1988 roku. Odwiedzałem wówczas areszt śledczy i dwa inne więzienia, tzw. ozet-y - Ośrodki Zewnętrzne. Były to więzienia, w których można było pracować. Pierwszy znajdował się na terenie Portu Szczecin, drugi w Przecławiu.

- Jak ksiądz podchodzi do tego rodzaju posługi? Jak traktuje ludzi, którzy przecież popełnili przestępstwo?
- Nie myślę tak. Więzień to człowiek, któremu powinienem pomóc w sposób duchowy, humanistyczny. Nigdy nie podchodzę do niego z myślą, że to człowiek skazany. Zawsze kieruje mną troska o to, jak sprawić, by był lepszym człowiekiem. Solidaryzuję się z więźniami. Nie ze względu na to, co zrobili, ale na miejsce, w którym się znajdują. Są w bardzo trudnej sytuacji i nie chcę ujawniać zbyt wiele.

- Wie ksiądz zapewne, jak się czują więźniowie w czasie odbywania kary.
- I tak, i nie. Smak tamtego życia znany jest jedynie tym, którzy tam przebywają lub przebywali. Ja jedynie ich odwiedzałem. Tam też był szpital więzienny, który powierzony był mojej pieczy. Więzień, który odbywa karę, jest wyobcowany, ma ograniczoną wolność. To nowa jakość egzystencji, dla nas zupełnie niewyobrażalna. To nie tylko tęsknota za najbliższymi, ale także grypsera, grupy nieformalne. Najpierw niepewność, czy sobie poradzę. To stąpanie po bardzo niepewnym gruncie, któremu często towarzyszy odczucie zagrożenia życia.

- Jak sobie z tym radzą?
- Są dwie skrajne postawy, podobne do tych, które cechują pacjentów w szpitalu. Wiem coś o tym, bo byłem także kapelanem w wielu szpitalach, w Choszcznie, Gryficach, Szczecinie, ostatnio, przez 16 lat w szpitalu onkologicznym. Przez cierpienie albo ktoś wzmacnia swoją wiarę, albo z niej rezygnuje, na zasadzie pytania - dlaczego to mnie właśnie spotkało, a nie sąsiada czy kolegę z pracy? W przypadku więźniów - dlaczego to ja wpadłem, a nie kolega, któremu udało się uniknąć kary? Są więc dwie postawy - część rezygnuje z wiary, inni traktują ją jak ratunek dla siebie. Niektórzy autentycznie nawracają się.

- Czy po wyjściu z więzienia pozostają przy tych wartościach, na przykład przy religii?
- Z mojego doświadczenia wynika, że jeżeli jest do kogo wracać po wyjściu na wolność, to mają największą szansę, by być szlachetnymi ludźmi, by stworzyć dla siebie nowe warunki egzystencji, zastępujące na przykład łatwe i szybkie pieniądze. Tak wynika z moich rozmów z więźniami i w Niemczech, i w Szczecinie.

- Jakie najważniejsze przesłanie wypowiadał ksiądz tym wszystkim ludziom?
- Zawsze im powtarzałem: nawet w więzieniu możesz być człowiekiem wolnym. Ukazywałem realność w beznadziei. Mówiłem, że choć przebywają w zamkniętym zakładzie, nikt nie może im zabrać ich myśli, pragnień, projektów na przyszłość. Przetrwasz, gdy sięgniesz do głębi swojego człowieczeństwa, właśnie tutaj, w tej ekstremalnej sytuacji. To tak, jak w kopalni z zasypanymi górnikami - przetrwali ci, którzy się modlili, myśleli o rodzinie, o najbliższych. Strach, poczucie beznadziei, zwątpienie nie pomagają. Musisz się czegoś uchwycić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński