MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mierzwiński: Zagramy z chłodem seryjnego mordercy

Rozmawiał: Krzysztof Dziedzic
Trener siatkarek Piasta Szczecin Marek Mierzwiński po meczach z Wisłą stracił wąsy (zdjęcie sprzed meczu).
Trener siatkarek Piasta Szczecin Marek Mierzwiński po meczach z Wisłą stracił wąsy (zdjęcie sprzed meczu). Andrzej Szkocki
Piast Szczecin ciągle ma szanse na awans do ekstraklasy. Marek Mierzwiński, trenerem Piasta planuje taktykę na decydujący mecz.

- Spodziewał się pan, że pana zawodniczki wygrają dwa mecze z Wisłą Kraków i do wyłonienia finalisty I ligi potrzebny będzie piąty mecz w Krakowie?

- Absolutnie nie jestem zaskoczony, że tak się stało. Wisła zawsze wydawała nam się drużyną w naszym zasięgu. U siebie przegraliśmy z nią w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego 2:3, chociaż powinniśmy wygrać 3:1, bo przegraliśmy seta, w którym było 20:12 dla nas. Oglądaliśmy Wisłę tyle razy i nie mogliśmy zrozumieć: dlaczego my z nią przegrywamy...?

- To dlaczego po zwycięstwie w sobotnim meczu 3:0, w niedzielę po prowadzeniu 2:0 przegraliście z nią dwa sety?

- Dlatego, że moje dziewczyny zaczęły kalkulować, myśleć i stworzyły sobie problem na własne życzenie. W trzecim secie zepsuliśmy kilka zagrywek i następne, które serwowały, przestały ryzykować. A brak ryzykownej zagrywki nie jest dobrym pomysłem na Wisłę. Rywalki zaczęły bez problemu kończyć ataki i przez to wkradła się w nasze poczynania duża nerwowość. Jak się raz podejmie jakąś decyzję na parkiecie, to lepiej jej już potem nie zmieniać. To najlepsze rozwiązanie. A dziewczyny zmieniały.

- W meczach z Wisłą bardzo dobrze zagrały Małgorzata Plebanek i Edyta Rzenno, czyli nowe w tym sezonie siatkarki Piasta, które wcześniej (zwłaszcza Plebanek) nie grały olśniewająco.

- Tak. Plebanek zasłużyła na miano najlepszej w sobotę. Zresztą kapitan Paulina Chojnacka oddała jej później w szatni statuetkę dla najlepszej zawodniczki, którą otrzymała od władz klubu. Gosia świetnie grała w ataku, słabiej w przyjęciu zagrywki, ale nie było z tym najgorzej. A Edyta zasłużenie zasłużyła na miano numeru 1 w niedzielę. Obie zgrywały się z zespołem i widać było, że jest z tym coraz lepiej.

- Kto ma większe szanse na zwycięstwo w decydującym piątym meczu w Krakowie: Wisła czy Piast?

- Mamy przewagę psychologiczną. Wisła była bardzo pewna siebie. Nie zabrała do Szczecina nawet kamery, by filmować spotkania. I dobrze - teraz nie ma czego analizować. Krakowianki były pewne wygranej już w sobotę. W ogóle nie dopuszczały myśli, że będzie potrzebny piąty mecz u nich. Dlatego nie dowiedziałem się nawet, o której godzinie to spotkanie się rozpocznie. Myślę, że mamy szansę. W ubiegłym roku krakowianki też były pewne siebie, ale w finale I ligi niespodziewanie przegrały z MMKS Dąbrowa Górnicza. Może zaczną myśleć o tamtych spotkaniach... Ich rozgrywającej Magdalenie Śliwie puszczały już czasami w obu meczach z nami nerwy.

- Jak zagrać, by wygrać kolejny mecz, tym razem na wyjeździe?

- Musimy znów tworzyć zespół, bez słabego ogniwa. Jak pęknie choć jedno ogniwo, to rozleci się cały łańcuch. Spodziewam się bardzo nerwowego meczu, dlatego bardzo ważny będzie początek. Jeżeli dobrze zaczniemy i np. wygramy seta, to powinno być dobrze. Moje dziewczyny muszą zagrać z chłodem seryjnego mordercy - akcja po akcji spokojnie robić swoje. Nawet jak uciekną dwa punkty pod rząd.

- Jak to się stało, że trener Marek Mierzwiński stracił wąsy...?

- Obiecałem zawodniczkom, że jak wygramy z Wisłą, to zgolę wąsy. I teraz mi zimno w twarz na dworzu, bo nie jestem przyzwyczajony: wąsy nosiłem chyba od 16 roku życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński